Ivy
Jak praktycznie zawsze w domu nie było nikogo, zresztą ja sama byłam już przyzwyczajona, że spędzałam tu jak najmniej czasu. Dziwnie było siedzieć w tym miejscu całe popołudnie i wieczór, od powrotu ze szkoły, aż do momentu gdy pójdę spać. Normalnie przynajmniej na kilka godzin poszłabym do Michaela, może nawet zostałabym tam całą noc, ale teraz nie mogłam tego zrobić.
Zastukałam palcami o blat w kuchni, zastanawiając się, co powinnam zrobić. Powiedziałam Michaelowi, że porozmawiamy jutro i choć od tego momentu minęły dopiero dwie godziny, to miałam ochotę pójść teraz do jego domu i przekonać go, że nie miałam z tym nic wspólnego. Nie byłam jednak pewna, czy to był taki dobry pomysł. Biorąc pod uwagę wszystko, co mi powiedział, pewnie dalej nie chciałby ze mną gadać.
Nalałam do szklanki wody i niechętnie wróciłam na górę, odpuszczając sobie wychodzenie gdziekolwiek. Usiadłam na łóżku i wypiłam kilka łyków, po czym odstawiłam naczynie na półkę obok. Sprawdziłam telefon, ale nie miałam żadnych nowych wiadomości ani nieodebranych połączeń. Westchnęłam głośno i opadłam plecami na materac, skupiając swój wzrok na suficie. Mogłam w tym momencie robić wiele innych rzeczy, siedzieć na laptopie, czytać książkę, albo się uczyć (za co naprawdę powinnam się zabrać), ale ciągle myślałam o Michaelu i nie mogłabym skupić się na niczym innym.
Czułam się tak bardzo samotnie i nieswojo w swoim własnym pokoju, jakbym była w jakimś obcym mi miejscu. Podobno tam gdzie twoje serce, tam twój dom, a ja już dawno oddałam swoje serce Michaelowi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Tyle, że wszystko musiało się pokomplikować. Gdyby moi rodzice się o tym dowiedzieli, pewnie byliby zadowoleni i powiedzieliby mi, że mieli rację, że to nie jest chłopak dla mnie.
I choć na pewno większość osób, która mnie znała, uważała, że jesteśmy niedopasowaną parą, moim zdaniem nie było w tym ani trochę prawdy. Michael i ja byliśmy całkowicie różnymi osobami, ale właśnie to było w tym wszystkim najlepsze, uzupełnialiśmy się nawzajem. Był dokładnie tym, czego potrzebowałam i nie zmieniłabym w nim ani jednej rzeczy. Miałam wrażenie, że nie potrafię już być szczęśliwa, jeśli nie było go w pobliżu.
Odwróciłam się na bok i zamknęłam oczy, mając nadzieję, że uda mi się zasnąć na trochę i w ten sposób skrócić ten dzień. Dopiero po kilkunastu minutach wiercenia się w każdą możliwą stronę, poczułam się senna. Tyle, że udało mi się zasnąć chyba na niecałe pół godziny, gdy materac obok mnie ugiął się lekko pod czyimś ciężarem, a po chwili czyjeś ramiona obejmowały mnie mocno, przyciskając moje ciało do swojego. Zamrugałam parę razy, próbując pozbyć się senności z oczu i spojrzałam w dół na splecione dłonie na moim brzuchu.
- Hej, Ash - mruknęłam i zasłoniłam dłonią usta, gdy ziewnęłam. - Co tutaj robisz?
Ani trochę mnie nie zdziwiło, że wszedł do środka i wpakował się do mojego łóżka. Wiedział, gdzie chowaliśmy na zewnątrz zapasową kopię kluczy.
- Słyszałem, że możesz być smutna, więc jako twój najlepszy przyjaciel melduję się na pomoc - powiedział w moje włosy.
Zmarszczyłam nieznacznie brwi, uświadamiając sobie, co powiedział i odepchnęłam lekko jego ramię, żebym mogła się odwrócić twarzą do niego.
- Od kogo to słyszałeś?
Może Michael mimo tego swojego całego zachowania "mam cię w dupie i nie chce mieć już z tobą nic wspólnego", zmusił się do napisania do Ashtona, żeby sprawdził, jak się trzymam. Sama myśl o tym zdecydowanie poprawiła mi humor.
- Od Luke'a.
Moja mina na chwilę zrzedła, ale uśmiechnęłam się nieznacznie do Ashtona, nie chcąc pokazać, że spodziewałam się innej odpowiedzi. Tyle, że on znał mnie za dobrze i musiał doskonale zdawać sobie z tego sprawę. Przerzuciłam rękę przez jego tors, przysunęłam się bliżej i schowałam twarz w materiale jego koszulki. Ashton znowu przytulił mnie mocniej, po czym oparł brodę na mojej głowie.
- Powiedział, że trochę pokłóciłaś się z Michaelem.
- Tak jakby - powiedziałam cicho, obawiając się, że gdy opowiem o wszystkim Ashtonowi, to powie mi: "a nie mówiłem".
- Co się stało? Mam mu przywalić? Wiesz, że chętnie to zrobię.
Zaśmiałam się cicho na jego słowa, choć wiedziałam, że Ashton mówi w połowie poważnie.
- Już raz go uderzyłeś, myślę, że wystarczy.
- Faktycznie, prawie o tym zapomniałem - odpowiedział z rozbawieniem, a po chwili o wiele mniej radosnym głosem dodał: - No tak, bo uderzył Luke'a.
- Bo mnie pocałował - dodałam, od razu czując potrzebę, żeby wyjaśnić jego zachowanie.
- Ugh, nie przypominaj mi o tym - jęknął Ashton, brzmiąc jakby usłyszał właśnie najbardziej obrzydliwą rzecz na świecie.
Na chwilę w pokoju zapadła cisza i wiedziałam, że Ashton czeka, aż powiem mu, co się stało. Nie do końca chciałam mu o tym mówić, cieszyłam się, że tu przyszedł, ale wolałabym leżeć z nim w ciszy i na chwilę zapomnieć o całej sprawie.
W końcu podniosłam głowę i oparłam się na łokciu tak, żebym mogła na niego patrzeć. Westchnęłam cicho, a Ashton przesunął dłonią po moich plecach, przyglądając mi się uważnie.
- Katie powiedziała Michaelowi, że nasz związek był zakładem i ta cała akcja na balu maturalnym to moja sprawka, bo miałam go upokorzyć - wyrzuciłam z siebie szybko.
- Ok... - odpowiedział Ashton niepewnie.
- A on w to uwierzył i teraz tak jakby mnie nie znosi - dopowiedziałam.
Ashton zmarszczył brwi ze zdziwieniem, a później skrzywił się i powiedział:
- Co za idiota.
Pokręciłam przecząco głową, posyłając mu niezadowolone spojrzenie.
- Nie, nie jest idiotą. On... ma swoje powody.
Ashton uniósł wysoko brwi, gdy to usłyszał i nie wyglądał na ani trochę przekonanego moim wytłumaczeniem.
- Ma swoje powody? Żeby wierzyć komuś takiemu jak ona, a nie tobie? Swojej dziewczynie?
Właśnie czegoś takiego się spodziewałam, było o wiele lepiej, gdy się nie odzywaliśmy. Odetchnęłam głęboko i powiedziałam:
- Nie znasz go tak, jak ja go znam.
Ashton przewrócił oczami, jakby dokładnie takiej odpowiedzi się po mnie spodziewał.
- Dlaczego go jeszcze bronisz, skoro on ma cię teraz za największe zło tego świata?
Opuściłam rękę, na której opierałam głowę, przekręciłam się na brzuch i schowałam twarz w poduszce. Cholernie chciałam, żeby był już jutrzejszy dzień i okaże się, że Michael zrozumiał, że nie mogłabym tego zrobić.
- Michael ma problemy z tym, żeby zaufać ludziom - powiedziałam niewyraźnie w materiał. - I żeby uwierzyć w to, że komuś naprawdę może na nim zależeć. Patrzy na wszystko z pesymistycznej strony i myśli, że nic dobrego nie może mu się przydarzyć.
- Jak najpopularniejsza laska ze szkoły będąca jego dziewczyną? - zaproponował Ashton.
Podłożyłam ręce pod głowę i na dłoniach położyłam podbródek, by móc popatrzeć na Ashtona z politowaniem.
- Mm... miałam raczej na myśli związek z kimś, kto nie widzi poza nim świata, ale ok.
Patrzyłam przez chwilę na Ashtona, który o dziwo wyglądał, jakby poważnie zastanawiał się nad tym, co powiedziałam.
- W porządku, myślę, że... rozumiem, o co ci chodzi - powiedział w końcu niezbyt chętnie, jakby ciężko było mu przyznać, że może Michael nie jest aż taki zły. - Więc co chcesz teraz zrobić?
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam ze zrezygnowaniem. - Mam nadzieję, że dzisiaj pomyśli o tym wszystkim i zda sobie sprawę z tego, żebym tego nie zrobiła, a jeśli nie, to... nie wiem jak mogłabym mu to udowodnić.
- Na samym początku też nie chciał z tobą gadać, ale w końcu męczyłaś go tak długo, że sobie odpuścił - powiedział Ashton, na co zmarszczyłam brwi z niezadowoleniem. - Możesz teraz zrobić to samo.
- Nie męczyłam go - mruknęłam, a on zaśmiał się cicho. - Gdy jeszcze kilkanaście godzin wcześniej myślałam, że zaczął ignorować mnie bez powodu, to nie miałam już starać się tak bardzo, żeby wszystko było w porządku. Kolejny raz... Ale teraz chyba nie mam innego wyboru, co?
Ashton wzruszył ramionami, po czym położył się na brzuchu tak jak ja i przerzucił rękę przez moje plecy.
- To trochę bez sensu, że nic nie zrobiłaś, a musisz wszystko naprawiać, ale... skoro on jest taki uparty, a tobie na nim tak bardzo zależy.
- Taa, cholernie bardzo - powiedziałam i zmarszczyłam nos, gdy Ashtona włosy znalazły się praktycznie na mojej twarzy. - Tak bardzo go kocham, a on nawet nie chce ze mną porozmawiać.
- Jeszcze mu nie powiedziałaś, prawda? - spytał nagle Ashton, brzmiąc jakby wpadł na coś genialnego.
- Nie powiedziałam co? - mruknęłam ze zdezorientowaniem. - Że go kocham? Właśnie nie miałam zbytnio okazji...
- Powiedz mu, gdy jutro go spotkasz, to na pewno zmieni jego zdanie co do tej sprawy.
Nie w taki sposób wyobrażałam sobie powiedzenie mu tego po raz pierwszy, ale właściwie Ashton miał rację, to mogło pomóc. I nie miałam nic do stracenia, to nie mogło przecież pogorszyć sytuacji.
- Ok, chyba to zrobię - odpowiedziałam i dmuchnęłam na jego włosy tak, że na chwilę zniknęły mi z przed widoku, ale zaraz praktycznie wleciały mi do ust.
- Ale w razie czego pamiętaj, mogę mu przywalić - dodał Ashton, na co uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Dzięki, Ash - powiedziałam, po czym szybko dodałam: - Nie za to, że możesz mu przywalić, ale za całą resztę.
- Zawsze do usług - rzucił wesoło.
Przyciągnął mnie ramieniem bardziej w swoją stronę, a ja wtuliłam się w jego bok i zamknęłam oczy. Skoro porozmawialiśmy już o tej całej sprawie, tym razem chciałam skutecznie odwrócić moją uwagę, więc spytałam go co u Luke'a. Tak jak tego chciałam, Ashton zaczął opowiadać mi z najdrobniejszymi szczegółami o reszcie ich balu maturalnego i o tym, co robili przez weekend. Słuchałam go uważnie, co jakiś czas coś wtrącając albo pytając o jakąś konkretną rzecz. Mogłabym słuchać tego godzinami i wcale by mi to nie przeszkadzało, w końcu byli tacy słodcy razem.
Ktoś odchrząknął znacząco, więc Ashton przestał mówić, a ja uniosłam głowę i spojrzałam w stronę drzwi. Michael stał w tym miejscu, opierając się dłońmi o framugę i spoglądając na nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Właściwie wydawało mi się, że był trochę zestresowany, ale starał się to ukryć.
Zdecydowanie nie spodziewałam się go zobaczyć dzisiaj w moim domu, on też tak jak Ashton odpuścił sobie użycie dzwonka i musiał sam otworzyć sobie drzwi kluczem. Chyba, że Ashton zostawił je otwarte.
- Przeszkadzam w czymś? - spytał w końcu Michael, gdy żadne z nas się nie odezwało.
Spojrzeliśmy na chwilę z Ashtonem na siebie i odsunęłam się od niego trochę, siadając prosto. W tym samym momencie on zaczął mówić: "tak", a ja przerwałam mu, rzucając głośno:
- Nie, oczywiście, że nie. Ashton idzie już do domu.
Ashton pokiwał wolno głową i pocałował mnie w policzek, po czym niechętnie podniósł się z łóżka.
- Zadzwoń do mnie później - powiedział znacząco, co znaczyło, że mam mu opowiedzieć dokładnie, co się zaraz wydarzy.
Później poszedł w stronę drzwi i zmrużył oczy na Michaela, który dalej nie ruszył się ze swojego miejsca.
- Mam cię na oku, Clifford.
Miałam ochotę zaśmiać się, ale powstrzymałam się i pokazałam Ashtonowi, żeby się pośpieszył. Wreszcie wyszedł z pokoju, a wtedy na chwilę zapadła cisza i gdy miałam pewność, że wyszedł już z domu, powiedziałam:
- Nie spodziewałam się, że tutaj przyjdziesz.
- Ktoś chciał cię zobaczyć - odpowiedział, na co uniosłam pytająco brwi.
Michael wyszedł na chwilę na korytarz i słyszałam, jak gwizda, a gdy wrócił, miał na rękach Smasha. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok, Michael podszedł z nim do mojego łóżka i postawił psa obok mnie. Od razu wzięłam go na kolana i zaczęłam przytulać, a ten wesoło zaszczekał.
Przez cały ten czas Michael stał obok i przyglądał mi się uważnie, a w jego wzroku nie widziałam już tej samej złości co wcześniej, gdy ze sobą rozmawialiśmy. To, że teraz tutaj był, raczej znaczyło, że wszystko będzie dobrze. No chyba, że chciał oddać mi Smasha i powiedzieć, że nie może u niego więcej być.
- Tylko dlatego tu przyszedłeś? - spytałam, spoglądając w jego stronę. - Z powodu Smasha?
Michael pokręcił głową, po czym w końcu usiadł obok mnie, ale o wiele dalej niż normalnie to by zrobił. Ściągnęłam psa z moich kolan i położyłam go na podłodze, a on praktycznie od razu wybiegł z mojego pokoju. Musiał znaleźć coś interesującego w innej części domu, skoro wcześniej był tak cicho i Michael musiał go tu przynieść. Miałam nadzieję, że nie niszczył właśnie czegoś w pokoju moich rodziców. A jeśli już o nich mowa...
- Wiesz, że moi rodzice mogli być w domu? Nie byliby zbytnio zadowoleni, widząc, że tak po prostu wchodzisz sobie do środka.
- A obchodzi cię, co oni myślą? - spytał, unosząc brew.
- Nie bardzo... - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się nieznacznie.
To była dziwna sytuacja, bo niby rozmawialiśmy ze sobą normalnie, ale jednak nie do końca, zachowywaliśmy się dość niezręcznie. Odwróciłam się na materacu tak, żeby siedzieć przodem do Michaela i czekałam cierpliwie, aż coś powie.
- Przepraszam - rzucił w końcu, krzywiąc się lekko. - że ci nie uwierzyłem. Jestem głupi, chyba podświadomie robię takie durne rzeczy, żeby zniszczyć najlepsze rzeczy w moim życiu.
Przygryzłam wargę, by się nie uśmiechnąć, ale świadomość, że Michael wiedział już, że nic nie zrobiłam i przyszedł tutaj, żeby się pogodzić, była tak świetna, że trudno było mi się powstrzymać. Jeszcze chwilę wcześniej rozmawiałam z Ashtonem o tym, co ja powinnam zrobić, żeby przekonać Michaela, że to wszystko to tylko nieporozumienie, ale jak widać sam już zdążył to zrozumieć.
- Rozmawiałem z Lukiem i Calumem, dzięki czemu uświadomiłem sobie, że naprawdę byłem w błędzie. Nie wiem, dlaczego... w to uwierzyłem. Jestem kretynem, a ty przecież nigdy nie zrobiłabyś nikomu niczego złego... Przepraszam - mówił dalej, unikając patrzenia na moją twarz, jakby myślał, że dzięki temu nie zauważę, jaki był smutny.
Widziałam, że trudno było mu to powiedzieć, rzadko przepraszał ludzi i wolał tego unikać, dlatego całkowicie wystarczało mi to, co powiedział.
- W porządku, Mikey - mruknęłam, przysuwając się trochę bliżej i łapiąc jego rękę. - Rozumiem to.
Michael spojrzał na nasze złączone dłonie i pokręcił lekko głową, jakby trudno mu było uwierzyć, że tak łatwo mu wybaczałam.
- Przepraszam, że byłem dla ciebie dzisiaj taki okropny. Jestem chujowym chłopakiem.
- Nie, Mikey, przestań. Wiem, dlaczego się tak zachowałeś, znam cię naprawdę dobrze, choć może nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.
To nie było miłe, że tak łatwo uwierzył komuś innemu zamiast mnie, ale nie chciałam, żeby tak bardzo się o to obwiniał. Michael przekręcił lekko rękę, którą trzymałam tak, że splótł nasze palce razem. Teraz już nie mogłam się powstrzymać od szerokiego uśmiechu.
- Po prostu mam nadzieję, że następnym razem będziesz mi bardziej ufał... - dodałam, na co on pokiwał od razu głową.
- Na pewno - powiedział. - Już nigdy nie odwalę czegoś takiego, możesz być tego pewna. Wiem, że... ty jesteś inna i nie zrobiłabyś mi tego... nie zostawiłabyś mnie.
Uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy po jego słowach, bo wiedziałam, że nawiązywał do swojego taty. Położyłam wolną dłoń na jego policzku, a wtedy on wreszcie uniósł na mnie wzrok i przygryzł nerwowo wargę. Zachowywał się zupełnie inaczej niż zwykle i nie byłam pewna, co o tym myśleć.
- Kocham cię, Mikey - powiedziałam cicho, patrząc mu prosto w oczy.
Widziałam, że był zaskoczony i zupełnie nie spodziewał się, że powiem właśnie te słowa. Nie spodziewałam się tego, że odpowie mi tym samym, wystarczyło mi, żeby wiedział, co czuję.
- Naprawdę bardzo, bardzo cię kocham. Chciałam ci powiedzieć to już od jakiegoś czasu i chyba powinnam była zrobić to wcześniej, może wtedy to wszystko by się nie wydarzyło, ale...
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo jego usta wylądowały na moich, skutecznie ucinając moje gadanie. Po chwili już siedziałam na jego kolanach i nie miałam ochoty nigdy przerywać tego pocałunku. Miałam wrażenie, że minęła cała wieczność, odkąd robiliśmy to ostatni raz.
Jego ręce trzymały mnie mocno przy sobie, jakby nigdy nie chciał mnie puścić, a moje dłonie przesuwały się przez jego włosy, później kark, policzki i ramiona, nie mogąc się nacieszyć tym, że naprawdę tutaj był. Byłam pewna, że ten dzień do samego końca będzie okropny, a wszystko tak szybko zdążyło się odmienić. Wystarczyło tylko, że Michael się tu pojawił, a ja od razu byłam przeszczęśliwa.
Po naprawdę długim czasie odsunęliśmy się lekko od siebie, biorąc głębokie oddechy i patrząc na siebie z uśmiechami.
- Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek miałam - powiedziałam, muskając ustami jego nos. - Wbij to sobie do głowy, ok?
- Mhm - mruknął, brzmiąc jakby nie bardzo chciał mi w to uwierzyć.
- A teraz możemy iść do twojego domu? - spytałam, na co on zaśmiał się cicho.
- Dlaczego? Przecież nie ma twoich rodziców.
- O wiele bardziej lubię twój pokój - odpowiedziałam, przesuwając kciukiem po jego szczęce. - Jest taki bardzo... twój.
Michael klepnął mnie w tyłek, na co spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ale wstałam z jego kolan, czego chyba właśnie chciał. On też podniósł się z łóżka i od razu złapał moje obie dłonie w swoje, splatając nasze palce razem.
- Od jakiegoś czasu mam wrażenie, jakby to był bardziej nasz pokój niż mój - powiedział z udawanym poirytowaniem.
Uśmiechnęłam się wesoło na jego słowa i pociągnęłam za jego ręce tak, żeby mnie przytulił.
- Jeśli przez "nasz" masz na myśli ciebie, mnie i Smasha, to się z tobą zgadzam - rzuciłam, na co on przewrócił oczami.
- Niech ci będzie.
Myślałam, że pójdziemy już do niego, ale on tylko mocniej mnie objął, patrząc w dół na mnie z nieodgadnioną miną. Jego wzrok przesuwał się po całej mojej twarzy uważnie i w końcu wziął głęboki oddech, jakby się na coś przygotowywał.
- Co jest? - spytałam, mając nadzieję, że to nic złego.
- Ja też cię kocham - powiedział szybko, tak że ledwo go zrozumiałam.
Chyba nigdy w życiu nie uśmiechnęłam się tak szeroko jak w tej chwili. Rzuciłam mu się na szyję, a Michael kompletnie się tego nie spodziewając, poleciał ze mną na łóżko.
I może zostaliśmy tam jeszcze przez następną godzinę.
*
coraz bliżej końca, coraz bliżej końca
następny rozdział powinien być w środę, jeśli nie zdążę to w piątek
bo chcę dodać epilog w następny weekend!
jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #pawff, żebym mogła to zobaczyć ;)
ONI WYZNALI SOBIE MIŁOŚĆ
OdpowiedzUsuńPŁACZĘ CZY PŁACZĘ?! 😭
Boski♥
OdpowiedzUsuńo matko strasznie świetny i uroczy rozdział. tak blisko końca, chyba się nie przyzwyczaję do tego że to ff jest już skończone :(
OdpowiedzUsuń@kidrawhxo
Ivy samotne biedactwo ;( nie podoba mi się to, że musi siedzieć zupełnie sama, ale spokojnie, opierdole tych Fosterów jak tylko ich spotkam.
OdpowiedzUsuń„ale ciągle myślałam o Michaelu i nie mogłabym skupić się na niczym innym„ przestań, bo to boli
„ tam gdzie twoje serce, tam twój dom, a ja już dawno oddałam swoje serce Michaelowi” qytfgsahjdaksjdhaks nie mogę, kocham Ivy w chuj
omg już od początku robi się naprawdę emocjonalnie… to jak myśli o Michaelu <3 naprawdę MIVY OTP NA ZAWSZE
awwwww, ten moment jak Ash wlazł jej do łózka i ją przytulił to jest najlepsza rzecz na świcie. friendship goals
TO JEST TAK SUPER ŻE JA NIE MOGĘ, ICH PRZYJAŹŃ TO JEST ŻYCIE BROTP CHCE MIEĆ TAKIEGO ASHTONA PLIZ
„Mam mu przywalić? Wiesz, że chętnie to zrobię.” nie zawiodłam się! czekałam aż to powie XD
spokojnie Ashy, nie denerwuj się, Lukey już nie pocałuje nikogo oprócz ciebie (pisząc to mam łzy w oczach i cieszę się tak, że twarz mnie boli… tak bardzo Lashton)
„Michael ma problemy z tym, żeby zaufać ludziom” ech, znowu musisz mi przypominać… czuje że z każdym rozdziałem coraz bardziej to przeżywam
tak, zrozummy wszyscy Michaela. jak już mamy zrzucać na kogoś winę to na tą pizdę Katie (nie mogłam się powstrzymać, sorka.)
Ivy, jeżeli powiesz jeszcze raz coś słodkiego to przysięgam, że się rozryczę… niech oni się pogodzą. w tym momencie. Michael czekam na ciebie.
AHAHAHAH SIKAM AHAHAHAHHAHAHAH MĘCZYŁAŚ GO TAK DŁUGO
daddy dobrze mówi! czas na wyznanie miłościiiiiiiiiiii, bardzo mam ochotę pisnąć, ale chyba nie jestem sama w domu… jeżeli oni wyznają sobie miłość, to omg co ze mną będzie
nawet nie wiesz jak zazdroszczę Ivy :< też chciałabym leżeć i słuchać godzinami o Lashtonie
IIIIIIIIIIIIIEHGTFASKYGDWJ:OIWHWUDHJASFATYSFAUKDYG MICHAEL TAK <3 SIKAMSIKAMSIKAM nie spodziewałam się, że przyjdzie do niej jeszcze dzisiaj
„Mam cię na oku, Clifford.” japierdolemójfavśmiejesię
najpiękniejsza chwila w moim życiu, chlip chlip. Wszystko, co mówi Michael mogłabym skopiować do tego komentarza i zrobić KSJAUSHYGDWYGDWDGJ, bo popłakałam się jak dziecko.
fakt, że jest mu trudno mówić o uczuciach i jest taki skryty, a mimo wszystko przeprasza Ivy i omg to jest zbyt idealne i łzy
„nie zrobiłabyś mi tego... nie zostawiłabyś mnie.” fml… za dużo …
YAAAAS CAŁUJĄ SIĘ MOJE BEJBIKI KOCHANE JESTEM SZCZĘŚLIWA MIVY AF
mweheheh, było tak romantycznie i nagle to klepnięcie w tyłek XD japierdole ja nie wiem co ze mną nie tak, ale bardzo mnie to cieszy (zresztą jak wszystko co zrobił dzisiaj Mikey)
TAK JESZCZE WYZNAJ JEJ MIŁOŚĆ ŻEBYM UTONĘŁA WE WŁASNYCH ŁZACH. NIE ZGADZAM SIĘ NA TYLE EMOCJI, BO TO SZKODZI MOJEMU ZDROWIU PSYCHICZNEMU I FIZYCZNEMU TEŻ, BO GARDŁO BOLI MNIE OD TŁUMIONYCH PISKÓW (serio musiałam zakryć twarz poduszką)
….. ja ci dam coraz bliżej końca. petycję podpisuje.
będę tęsknić za tym ff i płakać po nocach </3
Uwielbiam tego fanfica tak bardzo! Wyznali sobie miłość! I to nie było zwykłe, banalne powiedzenie sobie "kocham cię". Nie chcę końca tego opowiadania.. ono jest zbyt fajne, żeby mogło się już skończyć.
OdpowiedzUsuńONI WYZNALI SOBIE MIŁOŚĆ O JEZU
OdpowiedzUsuńIDĘ SCHOWAĆ SIĘ POD STÓŁ I PŁAKAĆ BO TO JEST TAKIE PIĘKNE PA KOCHAM CIĘ ZA TO WSZYSTKO
O MÓJ BOŻE XKKZXMSMXMZ
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ CZY KOCHAM?!
OdpowiedzUsuńMATKO JAKIE EMOCJE...
IVY, WYGRAŁAŚ ŻYCIE.
MIKEY TY TEŻ
MATKO...
Już, już staram się być spokojna...
*liczy oddechy*
MATKOOO!!!
jak to blisko końca?!
Nie wierzę.
Całuję i ściskam
Caroline xx
Jeeeeeeeeeju! Mikey i Ivy wyznali sobie milosc!!!!! Tak sie ciesze, ze az sie trzese hahaha. Ten rozdzial to taki zyciowy goal, przysiegam. Najpierw ta super cute scena z Ashtonem - strasznie fajnie Ci wyszlo, szczegolnie dlatego, ze Ash jest gejem i to cale przytulanie bylo takie nic nieznaczace, takie na niby, ale hsjdkwbkskan *.* potem Michael (niby zazdrosny, a jednak nie, hah!), Smash, superpies i te caaaaale przeprosiny, podczas ktorych sie rozplynelam... :) kocham Cie za to, ze piszesz dla nas, wiem, ze to ciezkie, dlatego zycze duuuuuzo weny na sam koniec PAWu (<3), mnostwo czasu i checi na pisanie i wgl wszystkiego, czego potrzebujesz i sobie zyczysz (taa, wlasnie zlozylam Ci pseudo-zyczenia urodzinowe). Paaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńKocham mocno
dzisiaj miałbyć rozdział�� będzie?????����
OdpowiedzUsuń