Ivy
Miałam wrażenie, że czas leci w zwolnionym tempie, gdy zobaczyłam, jak coś wylewa się na Michaela. Mój wzrok skupił się na nim, zniknęło wszystko wokół i czułam, jakby serce podeszło mi do gardła na jego widok. Całe jego włosy, twarz i ramiona były ubrudzone jakąś mazią. Trudno mi było uwierzyć, że to naprawdę się stało.
Mimo tego, że wydawało mi się, że minęła wieczność, zanim Michael się ruszył, byłam zbyt w szoku, żeby sama cokolwiek zrobić. A wtedy wszystko przyśpieszyło i Michael zszedł ze sceny, nie patrząc w moją stronę i wyszedł z sali. Drzwi uderzyły głośno o framugę, a dźwięk rozszedł się po całym pomieszczeniu. Dopiero to spowodowało, że otrząsnęłam się z mojego otępienia.
Wicedyrektor już podszedł do mikrofonu i pytał, kto to zrobił, jak gdyby naprawdę myślał, że ktoś się przyzna. Powinnam była się domyślić, że coś takiego się stanie, gdy usłyszałam wyczytane nazwisko Michaela. Zacisnęłam mocno pięści, nie myślałam teraz racjonalnie, miałam ochotę uderzyć wszystkich z mojej starej ekipy, choć nigdy nie byłam osobą, która popierała jakąkolwiek przemoc. Nie miałam wątpliwości, że to oni mieli coś z tym wspólnego, a przynajmniej na pewno Deb miała.
Wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić i ściągnęłam tiarę z głowy. Już ani trochę nie cieszyło mnie to, że ją zdobyłam, nie chciałam jej mieć. Wicedyrektor ciągle mówił coś do mikrofonu niezadowolonym głosem, ale niezbyt zwracałam na niego uwagę. Rozejrzałam się dookoła, chcąc znaleźć konkretną grupę, na szczęście z daleka rzuciła mi się w oczy błyszcząca sukienka Nory. Zeszłam ze sceny i ruszyłam szybkim krokiem prosto w ich stronę. Deb zauważyła mnie pierwsza, odwróciła się bardziej w moją stronę i przygryzła wargę, próbując zachować neutralną minę.
- Brawo, Deb - powiedziałam. - Dostałaś to, czego chciałaś?
- Dlaczego myślisz, że to właśnie ja zrobiłam? - spytała, zakładając ręce na pierś.
- Myślę, że zrobiliście to wszyscy, ale ty głównie maczałaś w tym palce - odpowiedziałam i naprawdę musiałam się powstrzymać, żeby się na nią nie rzucić.
Matt posłał mi przepraszające spojrzenie, nie byłam pewna, czy chodziło o to, co wydarzyło się przed chwilą czy na mojej urodzinowej imprezie. Tak czy siak, wiedziałam, że jeśli podejdzie bliżej mnie, prawdopodobnie zwymiotuję mu na twarz.
- To nie był mój pomysł - powiedziała i pokręciła głową.
Podskoczyłam ze strachu, czując czyjąś dłoń na moim ramieniu, ale szybko mi ulżyło, gdy zauważyłam Ashtona.
- Nieważne czyj konkretnie to był pomysł, ważne, że to zrobiliście - syknęłam przez zaciśnięte zęby. - Tak wielką radość sprawiam wam upokorzenie kogoś? Czy może raczej to, że zrobiliście mi na złość?
- Ja nie miałem z tym nic wspólnego - wtrącił Matt.
- Nie odzywaj się, jeśli nie chcesz, żebym ci coś zrobił - rzucił szybko Ashton, zarzucając mi rękę na ramiona i przyciągając bliżej siebie, jakby mnie w ten sposób ochraniał.
- Jesteście naprawdę okropnymi ludźmi i szczerze wam współczuję - powiedziałam i uniosłam wysoko głowę.
Mimo tego, jak bardzo byłam zła, nie chciałam dać im tej satysfakcji i pokazać, jak bardzo się tym przejęłam. Zachowam się jak lepsza osoba, tak jak zrobiłby to Michael.
- Ty współczujesz nam? - zakpił Nick. - Powinno ci być żal samej siebie, że chodzisz z takim dziwakiem.
Dopiero teraz zauważyłam, że parę osób zebrało się wokół nas. W tym Calum, który na te słowa zazgrzytał zębami i zrobił krok do przodu, ale Alex złapała go za rękę, powstrzymując przed zrobieniem czegoś głupiego. Nie widziałam nigdzie Luke'a, miałam nadzieję, że poszedł poszukać Michaela.
- Tak się składa, że nic mnie nie obchodzi wasza opinia o nim ani o czymkolwiek innym dotyczącym mojego życia - odpowiedziałam, zachowując spokój. - Żałuję tylko, że straciłam na was tyle czasu.
Deb prychnęła pod nosem i pokręciła głową, więc moja uwaga z powrotem skupiła się na niej. Nie rozmawiałam z nią od tak dawna, nie wspomniałam jej nawet o tym, że wiedziałam już, że kazała Wade'owi mnie postraszyć.
- Szczególnie na ciebie - rzuciłam w jej stronę, na co uniosła wysoko brwi. - Teraz to, a wcześniej cała ta sprawa z bratem Nory...
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - powiedziała, przerywając mi.
- Nie udawaj głupszej niż jesteś - mruknął Ashton i przewrócił oczami, a Deb zacisnęła pięści na jego słowa. - Wiemy, co zrobiłaś.
Deb rzeczywiście wyglądała, jakby nie miała pojęcia, o co nam chodzi, a Nora wysunęła się bardziej do przodu i spytała:
- Co z moim bratem?
- Chodził za mną przez jakiś czas i nie chciał dać mi spokoju - powiedziałam, obrzucając Deb nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Deb go nawet nie zna. - zmarszczyłam nieznacznie brwi, zastanawiając się, czy mówiła prawdę, ale wtedy dodała: - Za to Katie dość się z nim lubi, nie wiem dlaczego...
Zamrugałam kilka razy, próbując ogarnąć myślami to, czego się właśnie dowiedziałam. To niemożliwe. Byłam przekonana, że to Deb stała za tą sprawą z Wadem, to nie mogła być Katie. Przecież była jedyną osobą z tej grupy, która potrafiła być miła i zawsze to z nią byłam najbliżej.
- I to był jej pomysł z tym całym królem balu - powiedziała Deb. - Ok, zrobiliśmy to razem - rzuciła, a gdy Matt szturchnął ją w bok, dodała: - Oprócz Matta, ale to Katie wszystko wymyśliła i namówiła nas na to.
- Nie zmienia to faktu, że wszyscy jesteście równie pojebani - mruknął Ashton.
- Co jest? O czym mówicie?
Gdy tylko usłyszałam jej głos, przeszedł mnie dreszcz i powoli obróciłam głowę w tamtą stronę. Katie spoglądała po nas ze zdezorientowaną miną, ale po tym co usłyszałam, byłam całkiem pewna, że tylko udawała i wiedziała dokładnie, o co chodzi.
- Wow, nigdy nie domyśliłabym się, że to właśnie ty okażesz się najgorsza z nich wszystkich - powiedziałam do niej, na co jej usta wygięły się w lekkim grymasie.
- Ivy, co ty mówisz...
- Wiem już, że to ty namówiłaś Wade'a, żeby mnie postraszył i wiem, że wymyśliłaś tę całą akcję teraz. Nabrałaś mnie, myślałam, że naprawdę mnie lubisz, udało ci się.
Czułam się zdradzona, w końcu jeśli miałabym nazwać kogoś moją przyjaciółką, najprędzej to byłaby właśnie ona. Myślałam, że mogę jej zaufać, że jest inna od reszty, ale okazało się, że nie mogłam bardziej się mylić.
- Och - mruknęła i po chwili na jej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech. - Więc już wiesz.
Zawsze była szansa, że Nora i Deb kłamały i to wcale nie Katie zrobiła to wszystko, ale ona nie zaprzeczyła. Wyglądała na dość zadowoloną z siebie, patrząc mi prosto w oczy i w tym momencie wydawała mi się całkiem obcą osobą. Kimś zupełnie innym niż dziewczyną, którą znałam od kilku lat.
- Dlaczego to zrobiłaś?
Katie wzruszyła ramionami i okręciła na palcu kosmyków swoich włosów.
- Bo cię nie znoszę, wszyscy cię tutaj wielbią, traktują jakbyś była nie wiadomo kim, a przez to ja zawsze zostawałam w twoim cieniu. Miałam już tego dosyć, chciałam ci trochę uprzykrzyć życie, dlatego namówiłam Wade'a, żeby za tobą pochodził. Pewnie byłaś zaskoczona, gdy dowiedziałaś się, że wie o tobie te wszystkie rzeczy, co? Jakby chodził za tobą już od dobrych paru lat?
Katie przerwała na chwilę, żeby się zaśmiać, a wtedy Ashton warknął:
- Jesteś nienormalna.
- To ja mu powiedziałam to wszystko - kontynuowała. - Ale szczerze mówiąc, myślałam, że bardziej się z tym wszystkim postara, a później jeszcze przyznał się, dlaczego to robił. Co za idiota.
W tym momencie nawet Deb wyglądała na lekko przerażoną tym, że Katie mogła wpaść na coś takiego. Na pewno nikt się po niej tego nie spodziewał. Zawsze wydawała się taka niegroźna i... niezbyt mądra.
- Co do cholery jest z tobą nie tak? - spytałam, obrzucając Katie chłodnym spojrzeniem. - To nie moja wina, że ludzie nie zwracali na ciebie, aż tyle uwagi, ile byś chciała. Nie robiłam tego specjalnie.
Katie zignorowała kompletnie to, co powiedziałam, nie było szansy, żeby zmieniła zdanie na ten temat.
- Możesz sobie wyobrazić, jak bardzo byłam rozczarowana, gdy nie zostałam nominowana na królową balu - rzuciła z niezadowoleniem. - Ale ty oczywiście zostałaś i od razu wszyscy wiedzieli, że wygrasz, więc pomyślałam sobie, co jakby twój chłopak też wygrał? Czy to nie byłoby dla ciebie idealne zakończenie szkoły?
Na koniec uśmiechnęła się niewinnie, jakby właśnie powiedziała, że zrobiła mi przysługę, ale nie musiałam jej za to dziękować. Jak to możliwe, że nigdy wcześniej nie zauważyłam, jak bardzo fałszywą była osobą?
Spojrzałam w dół na moją dłoń, dalej trzymałam tiarę, o której na chwilę prawie zapomniałam. Podniosłam rękę wyżej na wysokość mojej twarzy, a Katie zmarszczyła brwi ze zdezorientowaniem, obserwując, co robię. Wszyscy wokół pozostawali cicho, po prostu przysłuchując się naszej wymianie zdań.
- Tego chciałaś, tak? - spytałam, a ona zacisnęła usta w cienką linię. - Ja już tego nie chcę, nie zależy mi na tym, więc... tego chciałaś, prawda?
Katie kiwnęła nieznacznie głową, a wtedy mocno szarpnęłam dłońmi w dwie różne strony i złamałam plastik na pół.
- Jest twoja - powiedziałam, rzucając w nią oba kawałkami. - Tak samo fałszywa jak ty.
Spojrzałam na resztę moich starych znajomych i dodałam:
- Zresztą jak wy wszyscy. A Michael jest sto razy lepszą osobą od każdego z was i jeśli bycie dziwakiem oznacza byciem kimś takim jak on, w takim razie jest to komplement.
Nie miałam już zamiaru dłużej tracić na nich czasu, zresztą nic i tak by do nich nie dotarło. Dlatego obróciłam się na pięcie i razem z Ashtonem ruszyłam w stronę naszego stolika, Calum i Alex od razu poszli za nami.
- Powinnam powiedzieć coś więcej? - spytałam mojego przyjaciela. - Poobrażać ich? Uderzyć Katie po twarzy?
Ashton zaśmiał się cicho, przesuwając dłonią po moim ramieniu.
- Nie, nie jesteś taką osobą. Poza tym myślę, że powiedziałaś wystarczająco.
Uśmiechnęłam się ze smutkiem i przyśpieszyłam kroku, zauważając Luke'a. Nie było z nim Michaela, właściwie nie dziwiło mnie to, na pewno nie chciał już tu wrócić. Musiał być wkurzony, bo w ogóle nie chciał tutaj przyjść, ale ja ciągle go namawiałam. Teraz naprawdę musiał żałować, że się zgodził. Liczyłam na to, że Luke zdążył z nim chwilę porozmawiać, zanim wrócił do siebie.
- Poszedłeś poszukać Michaela? - spytałam, gdy tylko zatrzymałam się przy stoliku.
Luke podniósł szybko głowę, gdy usłyszał mój głos, a Ashton usiadł obok niego.
- Tak, ale nie mogłem go znaleźć, musiał zdążyć już wyjść, w końcu dopiero po kilku minutach za nim poszedłem.
Opadłam na wolne krzesło i westchnęłam głośno, a Calum poklepał mnie niezręcznie po ramieniu.
- Jestem pewien, że przejmujesz się tym bardziej niż Michael.
- Prawdopodobnie - odpowiedziałam i sięgnęłam po moją torebkę.
Wyciągnęłam z niej komórkę, chcąc zadzwonić do niego, ale skrzywiłam się, widząc, że na ekranie nic się nie pokazuje.
- Świetnie, jeszcze telefon mi się rozładował - powiedziałam z poirytowaniem. - Ok, chyba pójdę do Michaela.
Calum i Luke wymienili między sobą spojrzenia, jakby porozumiewali się bez słów i w końcu Calum powiedział:
- Nie idź za nim, on potrzebuje chwili dla siebie.
Zmarszczyłam brwi z niezadowoleniem, nie wyobrażając sobie, że miałabym tu tak po prostu teraz siedzieć i nic nie robić. Luke pokiwał lekko głową, dodając:
- Michael pewnie jest wkurzony, a gdy jest wkurzony mówi rzeczy, których później może żałować.
Oparłam łokcie o stół i zasłoniłam twarz dłońmi, przymykając na chwilę oczy. Dlaczego wszystko musiało się tak komplikować... Najpierw moje urodziny zakończyły się porażką, a teraz to. Wiedziałam, że Michael nie chciał tutaj być, ale miałam nadzieję, że w trakcie zmieni zdanie i powie, że nie było nawet, aż tak źle jak przypuszczał. I może wreszcie wyznałabym mu, co dokładnie do niego czuję.
- Czy ktoś z was może napisać do Michaela? - spytałam, dalej nie patrząc w ich stronę.
- Napisałem do niego przed chwilą - powiedział Luke, a Calum dodał:
- Też do niego napiszę.
Michael pewnie zdążył już dojść do domu, przebrać się w dresy i włączyć swoje ukochane playstation. Jego mama musiała być mocno zdziwiona, widząc jak szybko wrócił i jak wyglądał.
Alex zaczęła mnie zagadywać, ale właściwie nie miałam pojęcia o czym mówiła, bo ciągle myślałam o Michaelu. Chciałam do niego pójść od razu, ale pewnie Calum i Luke mieli rację, lepiej było na razie go zostawić.
Kiwałam głową co jakiś czas, chcąc pokazać Alex, że ją słucham, choć wcale tak nie było. Ona chyba sama zdawała sobie z tego sprawę, ale mimo tego dalej próbowała odwrócić moją uwagę od całej tej sytuacji. Rozejrzałam się dookoła po całej sali, na szczęście nigdzie nie widziałam Katie i całej reszty. Najchętniej nigdy więcej już bym ich nie spotkała, niestety musiałam jeszcze jakoś przeżyć do zakończenia szkoły.
- Odpisał wam? - spytałam, zerkając w stronę Luke'a i Caluma.
Oboje pokręcili przecząco głowami, dlatego podniosłam się z mojego miejsca i przełożyłam pasek torebki przez ramię.
- Co robisz? - odezwał się Ashton i wyglądał, jakby chciał wstać już ze swojego krzesła i pójść ze mną.
- Idę do Michaela - odpowiedziałam, a widząc, że Calum otwierał już usta, żeby coś powiedzieć, dodałam: - Nie chcę już tu siedzieć, nie chcę być w moim domu, chcę pójść do Michaela. Muszę z nim porozmawiać.
- Zawiozę Cię - zaproponował Ashton.
- Nie, zostańcie tu i nie przejmujcie się tą sprawą - powiedziałam, a Alex uśmiechnęła się do mnie nieznacznie. - Siedźcie tu do samego końca i świetnie się bawcie, ok?
- Może - rzucił Calum i westchnął teatralnie. - Postaramy się.
Ashton dalej nalegał, że mnie zawiezie i nie był zbytnio przekonany do tego, żebym szła sama, bo "jest już trochę ciemno na zewnątrz, jeszcze cię ktoś napadnie". Ale w końcu zgodził się, że zostanie, gdy powiedziałam mu, żeby skupił się na Luke'u.
Przynajmniej cała ich czwórka mogła mieć udany bal maturalny, skoro Michaelowi i mi się tu nie udało.
*
- Michael! - zawołałam ze zrezygnowaniem, pukając kolejny raz w drzwi wejściowe jego mieszkania.
Stałam w tym miejscu już od ostatnich 20 minut i byłam zmęczona tym ciągłym pukaniem, ale dalej nikt mi nie otwierał. Byłam pewna, że ktoś musiał być w środku, gdzie niby Michael mógł być jak nie tutaj... Zresztą bardzo prawdopodobne było, że jego mama była teraz w domu, dlatego naprawdę nie rozumiałam, czemu drzwi były zamknięte i nikt nie ruszył się, żeby je wreszcie otworzyć.
Dzień wcześniej prosto ze szkoły przyszłam tutaj, tak jak powiedziałam reszcie, ale wyglądało to dokładnie tak samo. Stwierdziłam wtedy, że Calum i Luke rzeczywiście mieli rację, Michael potrzebował chwili dla siebie, więc w końcu wróciłam do swojego domu.
Podłączyłam telefon do ładowarki, a gdy go włączyłam, zadzwoniłam do Michaela. Nie odebrał, więc wysłałam mu wiadomość i poszłam się wykąpać. Po powrocie do pokoju rzuciłam się na łóżko, od razu biorąc telefon do ręki i zmarszczyłam brwi z niezadowoleniem, widząc, że Michael w ogóle się nie odezwał. Dlatego napisałam do niego jeszcze jeden raz. Zanim zasnęłam zdążyłam jeszcze zadzwonić do niego parę razy, w końcu stwierdziłam, że pewnie zostawił gdzieś telefon i odezwie się do mnie rano.
Tyle, że następnego dnia dalej nie odpowiadał na moje wiadomości ani telefony, aż w końcu nie było w ogóle sygnału, gdy próbowałam się dodzwonić, co znaczyło, że wyłączył komórkę. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi, ale postanowiłam pójść do niego, zobaczyć, co się dzieje. Ale znowu nikt mi nie otwierał. Już sam fakt, że drzwi były zamknięte na klucz był dziwny, bo prawie zawsze były otwarte.
- Michael, otwórz drzwi! - krzyknęłam, uderzając pięścią w drewno kolejny raz.
Cisza. Żadnych kroków za drzwiami, nic.
- Przynajmniej daj mi mojego psa, żebym mogła go wyprowadzić! - zawołałam i zapukałam jak najmocniej byłam w stanie.
Wypuściłam ze świstem powietrze z ust i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Tym razem nie zadzwoniłam do Michaela, przypuszczałam, że nie odbierze. Dlatego wybrałam inny numer.
- Tak? - usłyszałam głos Caluma.
- Hej, rozmawiałeś z Michaelem od czasu balu maturalnego? - spytałam i oparłam się plecami o ścianę.
- Um, odpisał mi na dwie lub trzy wiadomości, a co?
Zamrugałam parę razy, jakby na początku nie mogło to do mnie dotrzeć. Więc Michael nie ignorował wszystkich, ignorował tylko mnie? Dlaczego do cholery to robił...
- Co napisał?
- Żebym przestał do niego tyle pisać i że z nim wszystko w porządku i... och, że przeszkadzam mu w graniu - powiedział, na koniec śmiejąc się cicho.
To brzmiało bardzo jak Michael.
- Ok... to dobrze - odpowiedziałam niepewnie.
Spojrzałam ostatni raz w stronę zamkniętych drzwi i zaczęłam schodzić na dół. Nie było sensu, żebym dłużej tu stała, skoro i tak nikt mi nie otworzy. Nie mogłam zrozumieć, co znowu zrobiłam, żeby Michael postanowił mnie ignorować. Czy był na mnie zły, bo to ja chciałam, żeby tam poszedł? Przecież nie mogłam przewidzieć, że coś takiego się stanie.
- Co jest, Ivy? - spytał Calum. - Nie widziałaś się z nim od wtedy? Myślałem, że do niego poszłaś.
- Taa - mruknęłam i wyszłam na zewnątrz. - Nikt mi nie otworzył, Michael nie odpisał mi na żadną wiadomość ani nie odebrał telefonu, teraz też byłam pod jego drzwiami i nic.
Czułam się prawie tak jak na początku, gdy Michael odpychał mnie od siebie. Jeśli teraz znowu to robił, bez żadnego konkretnego powodu, to nie wiedziałam już, co powinnam z nim zrobić. Nie chciałam znowu przechodzić przez to samo, gdy on zachowywał się, jakbym nic się dla niego nie liczyła.
- Co on odpierdala... - powiedział Calum. - Nie mam pojęcia, o co mu chodzi, ale wiesz... to Michael, trudno go zrozumieć, porozmawiacie jutro w szkole.
- Yhym, dzięki, Calum - odpowiedziałam bez przekonania.
Pożegnaliśmy się i rozłączyłam się, przyśpieszając kroku, gdy szłam w stronę mojego domu. Zastanawiałam się, co dokładnie mogło sprawić, że Michael się tak zachował, ale jak dla mnie nie miał żadnego dobrego powodu. Czułam się coraz bardziej poirytowana z tego powodu, nie zrobiłam nawet niczego złego, a on po prostu postanowił się ode mnie odciąć.
Ostatni raz tego dnia spróbowałam do niego zadzwonić i nawet nie zdziwiło mnie to, że nie odebrał. Pieprzyć to. Skoro tak właśnie chciał się zachowywać, to nie zamierzałam dalej się starać, żeby ze mną porozmawiał.
Bo wyglądało na to, że w tym momencie on nie chciał mieć ze mną nic wspólnego.
*
zostały 3 rozdziały + epilog, już tak blisko końca... *chlip chlip*
jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #pawff, żebym mogła to zobaczyć ;)
Dobra jaką ja byłam idiotką wierząc Katie? Suka, suczysko po prostu..
OdpowiedzUsuńMikey! Otwórz te cholerne drzwi idioto
koooochaaaaaam to i cb już chce nexta nie moge się doczekać jak to się wszystko potoczy .... będzie happy end czy może nie będą razem i ich drogi się rozejdą boże man mętlik w głowie dziś wchodziłam od 6 rano co pół godziny na stronke i pare razy odświeżałam tak nie mogłam się doczekać xddd
OdpowiedzUsuńBłagam napraw to i niech oni będą razem, jezuuuuuuu, umieram. ;_;
OdpowiedzUsuńMICHAELU KRETYNIE CLIFFORDZIE ODEZWIJ SIĘ DO NIEJ DO CHOLERY!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOMG TAK WE MNIE WSZYSTKO BUZUJE ŻE WOLĘ ZOSTAĆ SAMA NIŻELI MIAŁABYM IŚĆ GDZIEŚ DO LUDZI BO TROCHE SIĘ BOJE ŻE KOMUŚ PRZYPADKIEM WPIERDOLE
ALE MICHAEL JENYYYYYYYYY BIEDACTWO TY MOJE
MAM OCHOTĘ GO TERAZ PRZYTULIĆ I NIGDY NIE PUŚCIĆ ALE TO SAMO MAM OCHOTĘ ZROBIĆ Z IVY:((((
O! ALBO MAM LEPSZY POMYSŁ NIECH ONI SIĘ PRZYTULĄ I NIGDY NIE PUSZCZĄ I BĘDZIE TAKI SUPER HAPPY END!!!!
MA BYĆ HAPPY END ROZUMIESZ????? HAPPY!!!!!!
o maj gasz nie jestem w stanie w tej chwili więcej z siebie wykrzesać przepraszam:(((((
NIE CHCĘ ŻEBY TO SIĘ KOŃCZYŁO:(((((((((((((((((((((( PO EPILOGU BĘDĘ LEŻEĆ I PŁAKAĆ OPATULONA W KOŁDRĘ PRZEZ KOLEJNY TYDZIEŃ
NIE RÓB MI TEGO
ALE ŻEBY BYŁ HAPPY END
BŁAGAMMMMMMMMMMMMMMM
Błagam skończ to Happy Endem ♥
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie ! Niemożliwe !
TO nie mogą być tylko 3 rozdziały ! Nie !
Zastanawiałaś się nad drugą częścią bo to opowiadanie jest wspaniałe i po prostu je kocham.
Idealnie piszesz i Mikey jest taki realistyczny.
Rozdziały są cudowne
No proszę cię...
Pomyśl
Nie zostawiaj nas tak ♥
Znowu zle przeczucia....
OdpowiedzUsuńMam wrazenie, ze paw nie skonczy sie dobrze, a tego bardzo bym nie chciala :-( szkoda mi i Mikea i Ivy, oboje nie domyslaja sie, co czuje druga strona, a znajac icg charaktery, bedzie ostro
Uwierz mi Ivy, że też byłam zaskoczona …
OdpowiedzUsuńtak, jebnij im. w tym przypadku przemoc jest konieczna
ygh, zabierzcie tego zboka stąd, bo już wystarczająco jestem wkurwiona samym zajściem z biednym Michaelem, więc lepiej, żeby Matt-nikt-nie-chce-sie-ze-mna-przespać-dlatego-zostałem-niedoszłym-gwałcicielem zniknął mi z oczu
ZWYMIOTUJ PROSZE NALEŻY MU SIĘ
tak jest Ashy! Broń swoją przyjaciółkę i przywal tym gnojkom (nieważne czy to zrobili, nie lubię ich, więc masz moje pozwolenie)
Nick … nie wytrzymam … ty głupia nędzna pało, zamknij się …
„W tym Calum, który na te słowa zazgrzytał zębami i zrobił krok do przodu” ahdajhdahggfry ten moment, kiedy Calum zazwyczaj się ich bał, ale kiedy obrażają jego kumpla robi coś takiego <3
Luke pewnie chowa się pod stołem i płacze XDDD
KATIE ZMYŚLIŁAŚ WSZYTSKO TY TY …. TY …. YGHAAGSHJ …. NIENAWIDZĘ JEJ CO ZA PODŁA JĘDZA JAK MOŻNA BYĆ TAKĄ ŻMIJĄ WYDAWAŁA SIĘ TAKA NIEWINNA A OKAZAŁA SIĘ NAJWIĘKSZĄ PIPĄ NA CAŁYM ŚWIECIE NIECH SPŁONIE W SWYCH DIABELSKICH KŁAMSTWACH BŁAGAM NIECH NIE ZDA TEGO ROKU I ZOSTANIE WIECZNĄ UCZENNICĄ MARNEGO LICEUM DO USRANEJ ŚMIERCI WIEŚNIARA JEDNA (chyba podchodzę do tego zbyt emocjonalnie … ale nie mogę się powstrzymać, po prostu… )
„Nie zmienia to faktu, że wszyscy jesteście równie pojebani” ASHTON AKA MY KING zgadzam się w 100%
japierdkuh jeszcze bezczelnie udaje, że nie wie o co chodzi. Mam ochotę ją zabić tak bardzo … ASHTON CHODŹ NAJEBIEMY JEJ
pieprzona katie
nienawidzę jej
pieprzona
katie
c=====3
Ivy baby, ja zostanę twoją najlepszą przyjaciółką, plz nie smuć się słoneczko :(
PRZESTAN SIE UŚMIECHAĆ JESTEŚ CHORA IDŹ SIE LECZYĆ
„Co do cholery jest z tobą nie tak?” zadaje sobie to samo pytanie odkąd wyszło jaką jest pizdą :)
slay IVY slay, jestem z ciebie dumna, dobrze jej pojechałaś. Wsadź sobie tą tiarę głęboko w dupę Katie, pis joł
tak, Ash ma racje, Ivy jest kochana i nawet w tak beznadziejnej sytuacji potrafi zachować się jak człowiek na poziomie. Przewyższa inteligencją całą tą grupę razem wziętą <3 (ps. Katie jest głupia)
awww, Lukey jednak nie płakałeś pod stołem XD
LOLOLOLO NIE ŻARTUJ Z TĄ KOMÓRKĄ ZROBIŁAŚ TO SPECJALNIE JAK MOGŁAŚ
hmmm, ok Cake jesteście bff Michaela, ale ja nie wiem czy to jest dobry pomysł … jestem skołowana. Iść czy nie iść – oto jest pytanie
„I może wreszcie wyznałabym mu, co dokładnie do niego czuję.” chlip chlip, nie… dlaczego musiało się tak stać
TAK TAK IDZ DO NIEGO
daddy Ashton, moje serce …
to jest najgorszy rozdział na całym świecie (w sensie moich emocji, piszesz świetnie, wiesz o co chodzi) nie mogę znieść tego, że Michael się nie odzywa i nie odbiera telefonów i jeszcze nie otwiera drzwi i może w ogóle zamknął się w sobie i pewnie cierpi i jest smutny i wierzy w to wszystko i ugh nienawidzę tego naprawę (ps. Katie dalej jest głupia)
mamo Michaela, dlaczego nie otworzysz Ivy? Uwierz, że to dobry pomysł, przecież jestem w twoim teamie, nie okłamałabym cię. Kobieto plz
„Żebym przestał do niego tyle pisać i że z nim wszystko w porządku i... och, że przeszkadzam mu w graniu „ok, przynajmniej cieszę się, że Mike żyje, ale nie podoba mi się to ignorowanie mojego słoneczka
o nie, tego się bałam. Serio całą drugą część było: omg proszę, trzymam kciuki, żeby w końcu się odezwał, bo Ivy się wkurwi i go oleje (każdy ma swoją granicę wytrzymałości) i okazuje się że co TAK WŁAŚNIE SIĘ STAŁO
gorący apel do autorki: niech to będzie tylko takie myślenie pod wpływem emocji i tak naprawdę Ivy stwierdzi, że jednak wielkie love i się pogodzą i razem spalą tą pieprzoną szkołę, a później wezmą na jej gruzach ślub, dzięki
(ps. Katie wciąż jest chujowa … czy jakoś tak)
chlip,chlip nie dociera do mnie, że to ma się kiedyś skończyć … :( NIE ZGADZAM SIĘ XD <3 pozderki :*
Jakoś temat przyjaciółek Ivy był mi.. obojętny. Katie była obok, ale nie zwracałam na nią uwagi.. czyli stało się to, o czym dziewczyna mówiła, była w cieniu Ivy. Nikt ze szkoły nie zwracał na nią uwagi, a w tym raczej większość czytelników. Ale do jasnej..! dlaczego oberwał Michael bezpośrednio? Wiem, że uderzając w chłopaka zranili też Ivy, ale to strasznie niesprawiedliwe. Mikey zamknął się w sobie.. wątpię, czy relacje między nim, a Ivy tak szybko naprawią się. Boję się, że chłopak już nikomu więcej nie zaufa.
OdpowiedzUsuńświetny rozdział jfkahgkartgjl
OdpowiedzUsuńczekam na nn xx
@kidrawhxo
Ale się porobiło... Ten motyw z mazią to z Glee, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńBieeedny Mikey i biedna Ivy! A Katie to koszmarna suka. Brak mi słów na tę sytuację.
Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział
Caroline xx
Ps. Kocham Luke'a w tym ff. Jest boski *-*
Carmen xx