poniedziałek, 26 stycznia 2015

Lashton cz. 2

Ashton

 Umawiałem się już z wieloma dziewczynami i pewnie dla wszystkich byłoby to zaskoczeniem, gdybym nagle zaczął spotykać się z chłopakiem, myśląc, że to tylko coś przejściowego. Mimo tego, że uważałem dziewczyny za seksowne, to od zawsze zauważałem też, jeśli jakiś koleś był przystojny. Nigdy jednak nie zdawałem sobie sprawy z tego, że mogło to być coś więcej niż zwykłe przyznanie, że chłopak wyglądał naprawdę dobrze.
 Ale wtedy poznałem Luke'a i zacząłem kwestionować, czy moje spostrzeżenia nie były czymś więcej. Im dłużej z nim rozmawiałem, tym bardziej zaczynał mi się podobać, choć początkowo nie chciałem się do tego przyznać nawet przed samym sobą. Przecież całe moje życie umawiałem się wyłącznie z dziewczynami i nie mógł nagle zacząć podobać mi się jakiś koleś, prawda?
 Dlatego zrobiłem najgłupszą rzecz w moim życiu i przespałem się z Deb. Byłem zagubiony, a to wszystko było dla mnie nowe i potrzebowałem czegoś dla odwrócenia uwagi od moich uczuć do Luke'a. A Deb z chęcią mi w tym pomagała, więc zapomniałem o moim poczuciu winy i zrobiłem to z nią jeszcze kilka razy. Szybko jednak zakończyłem to z nią, gdy zdałem sobie sprawę z tego, jak głupio robiłem i pogodziłem się z moimi uczuciami do Luke'a.
Postanowiłem coś zrobić, a fakt, że zbliżał się nowy rok, tylko ułatwił mi sprawę. Naprawdę miałem to zrobić i pocałować Luke'a o północy. Nie obchodziło mi już nawet to, co mogli pomyśleć sobie o mnie inni. Jeśli mieliby z tym jakiś problem, była to już ich sprawa. Jedyną osobą, na której chciałem się skupić tego wieczora, był Luke.
 Nie spodziewałem się jednak, że wydarzy się tyle innych rzeczy, sprawiając, że wszystko tak bardzo się rozpieprzy.
 Luke dowiedział się o Deb i mnie, po czym zamknął się w łazience. Mogłem winić za to tylko i wyłącznie siebie, może trochę też Deb, która nie potrafiła zrozumieć, że nie chciałem mieć z nią już nic wspólnego. Gdyby nie moje głupie decyzje, to nigdy by się nie wydarzyło. Później było już tylko gorzej, bo o północy Luke pocałował Ivy, za co Michael go uderzył, a wtedy ja uderzyłem jego.
 Mimo całego tego zamieszania, zachowanie Luke'a upewniło mnie tylko w tym, co podejrzewałem prawie od samego początku. Że jest gejem i coś do mnie czuje.
 Teraz nawet nie byłem pewien, gdzie był, bo razem z Calumem gdzieś zniknęli, a ja poszedłem się napić. Nie wiedziałem, jak powinienem się teraz zachować i co zrobić z tym wszystkim, tym bardziej, że Luke był cholernie pijany i na dodatek nie chciał mnie nawet widzieć.
 Oparłem się o blat i piłem wolno mojego drinka, myśląc o tym, jaką porażką okazał się ten wieczór. Byłem pewien, że będzie to jedna z najlepszych imprez, którą urządziłem, ale szybko zamieniła się w najgorszą. Westchnąłem głośno, okładając pusty kubek na stół i wyszedłem z kuchni.
Nie zdążyłem jednak dojść zbyt daleko, bo ktoś wpadł na mnie, prawie upadając przy tym na podłogę, ale szybko złapałem go za ramiona.
 - Luke...
 - Ugh, to znowu Ty... - wymamrotał.
 Jeśli miałem powiedzieć szczerze, to wyglądał okropnie. Jego twarz była cholernie blada, a włosy na jego czole mokre od potu i wyglądał, jakby właśnie pozbył się połowy zawartości swojego żołądka.
 - Dobrze się czujesz? - spytałem, choć odpowiedź była dość oczywista.
 - Cudownie - odpowiedział i pokiwał głową. - Muszę się jeszcze napić.
 Chciałem powiedzieć mu, że to nie jest zbyt dobry pomysł, ale zanim zdążyłem się odezwać, podszedł do nas Calum. Posłał mi pocieszający uśmiech, po czym złapał Luke'a za rękę, a ja wreszcie zabrałem dłonie z jego ramion.
 - Stary, chyba najlepiej będzie jeśli pójdziemy do domu, co?
 - Nie chcę... domu - mruknął Luke, pocierając dłonią swoje zmęczone oczy.
 - Ledwo trzymasz się na nogach i...
 Calum nie dokończył nawet swojej wypowiedzi, bo Luke pochylił się do przodu i zaczął wymiotować. Prosto na moje stopy.
 - Kurwa - syknąłem, robiąc szybko krok do tyłu.
 Teraz sam miałem ochotę zwymiotować i nawet nie chciałem patrzeć w dół. Calum spojrzał na mnie z przerażeniem, a Luke otarł usta dłonią, po czym złapał się za boki. Chyba nawet nie zauważył, co dokładnie zrobił.
 - Daj mu wody, a ja... zaraz wrócę.
 Calum pokiwał głową i zaczął prowadzić Luke'a do kuchni, a kilka osób, których stało w korytarzu, posłało mi rozbawione spojrzenia. Taa, bardzo zabawne. Powstrzymując mój odruch wymiotny, ściągnąłem skarpetki ze stóp i wszedłem szybko po schodach na górę.
 Na szczęście moim spodniom się nie oberwało, dlatego wystarczyło, że tylko umyłem stopy. Za to zrobiłem to chyba z 10 razy, wciąż czując, jakby nie była to wystarczająca ilość. Później sprzątnąłem w przedpokoju, nawet się nie zastanawiając, zanim wrzuciłem zniszczone skarpetki do worka na śmieci.
 - Cal, może zaprowadźmy go do łazienki - powiedziałem, gdy wszedłem do kuchni, gdzie siedzieli przy stole.
 Calum pokiwał głową i podniósł się z krzesła, a Luke spojrzał na mnie z krzywą miną, po czym próbował napić się z pustej już szklanki.
 - Nie ma - powiedział i wyciągnął ją w stronę Caluma.
 Zabrałem mu ją z dłoni, napełniłem znowu wodą, a gdy wypił ją do samego końca, Calumowi wreszcie udało się podnieść go z krzesła. Zaciągnięcie go po schodach do łazienki było naprawdę trudne i na pewno łatwiej byłoby, gdybym po prostu wziął go na ręce, ale gdy tylko próbowałem to zrobić, Luke zaczynał piszczeć, jakby działa mu się straszna krzywda.
 Znalazłem w łazience nieotworzoną szczoteczkę i wyciągnąłem ją z opakowania, a Calum popchnął lekko Luke'a w stronę wanny, tak żeby ten usiadł na jej krawędzi. Luke jednak miał inny pomysł, bo wszedł do jej środka i położył się, wgapiając się w sufit. 
 - Wiesz co, Caly? - mruknął, na co zaśmiałem się lekko, a Calum skrzywił się, słysząc, jak go nazwał. - Ashton to idiota. Naprawdę jest... tak. To idiota.
 Teraz już nie było mi do śmiechu, ale próbowałem go zignorować  i wycisnąłem pastę na szczoteczkę.
 - Masz - powiedziałem, wyciągając ją w jego kierunku.
 Luke odwrócił głowę w drugą stronę, na co westchnąłem głośno i spojrzałem na Caluma błagalnym wzrokiem.
 - Luke, umyj do cholery zęby i przestań zachowywać się jak królowa dramatu.
 - Caly, nienawidzę go, nie-na-wi-dzęęęę - powiedział Luke, nie zwracając w ogóle uwagi na to, co powiedział do niego Calum.
 - Mówisz dalej o Ashtonie? - spytał Calum i mogłem poczuć na sobie jego wzrok.
 - Tak, tak, tak.
 - To lepiej się zamknij - rzucił na to Calum.
 Podszedł bliżej nas i zabrał ode mnie szczoteczkę, a ja zrobiłem kilka kroków w tył. Wiedziałem, że Luke był na mnie zły i gdy będzie trzeźwy, to przejdzie mu chociaż trochę, ale nie znaczyło to, że miło było mi słuchać, jak mówił o mnie w ten sposób.
 - I słuchaj... słuchasz mnie, Caly? Ok, więc posłuchaj - mamrotał Luke i gdyby nie to, że pewnie znowu chciał powiedzieć coś o mnie, to zacząłbym się śmiać.
 - Nie - powiedział ostrzegawczo Calum. - Nic już nie mów.
 Luke zaczął wiercić się w wannie i spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na szczoteczkę, która znalazła się blisko jego twarzy. Odepchnął ją od siebie, tak że wylądowała na jego koszulce, brudząc go pastą do zębów.
 - Ashton... widok jego twarzy przyprawia mnie... o mdłości.
 Słyszałem, jak Calum warknął pod nosem: "idiota", ale odwróciłem się od nich i wyszedłem szybko z łazienki. Nie mogłem już dłużej wytrzymać z pijanym i wściekłym na mnie Lukiem. Tak naprawdę nie powinien być nawet aż tak na mnie zły, bo teoretycznie byliśmy tylko znajomymi.
 Zszedłem na dół i zająłem miejsce na kanapie obok jakiejś dziewczyny, której nawet nie kojarzyłem. Zaczęła coś do mnie mówić, więc skupiłem się na rozmowie z nią, starając się wyrzucić Luke'a z mojej głowy, ale wiedziałem, że nie mogłem się już dobrze bawić na tej imprezie. Na pewno nie, jeśli wiedziałem, jak bardzo zły w tym momencie był na mnie Luke.

*

 Ciągle odkładałem rozmowę z Lukiem na później, bo obawiałem się, co od niego usłyszę. Dlatego przez cały tydzień skupiałem się na moich studiach jak nigdy wcześniej i gdy Ivy pytała mnie, czy z nim porozmawiałem, wymigiwałem się brakiem czasu.
 W piątek nie miałem już żadnej wymówki, dlatego w końcu pozwoliłem Ivy, zaciągnąć się pod dom Luke'a. Powtarzałem jej ciągle, że Luke na pewno nie chciał mnie widzieć, a co dopiero wpuścić do swojego domu, ale była zbyt uparta, żeby mnie posłuchać.
 Na pewno nie spodziewałem się zobaczyć nowego siniaka na twarzy Luke'a i całego posiniaczonego Caluma, a gdy tylko usłyszałem, co dokładnie im się stało, miałem ochotę od razu znaleźć Matta i Nicka i rozwalić ich głowy o ścianę. Ale wtedy Luke spytał, czy może ze mną porozmawiać, więc wszystkie inne myśli wyleciały z mojej głowy i skupiłem się wyłącznie na tej chwili.
 Wyszliśmy z pokoju i Luke pokazał mi, żebym poszedł za nim. Modliłem się w myślach, żeby było to coś dobrego i wcale nie powie mi, że nie chce mnie już znać. Gdy weszliśmy do jego pokoju, nawet nie rozejrzałem się dookoła, mimo tego, że byłem tu pierwszy raz. Wpatrywałem się uważnie w Luke'a, gdy ten praktycznie wykręcał swoje dłonie z podenerwowania i usiadł na łóżku.
 - Chciałem Cię przeprosić za um... za wszystko, co zrobiłem w sylwestra.
 Ok, tego się nie spodziewałem. Podszedłem w jego stronę i usiadłem obok, a Luke wziął głęboki oddech, zanim kontynuował.
 - Nie pamiętam wszystkiego, ale Calum mówił mi, że... powiedziałem dużo rzeczy, które nie są prawdą, po prostu... byłem pijany i... przepraszam, Ash.
 - Nie jestem na Ciebie zły - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
 Luke ciągle wpatrywał się w swoje kolana, dopiero gdy to powiedziałem, niepewnie uniósł na mnie wzrok.
 - Zwymiotowałem Ci na nogi - powiedział, jakby nie mógł zrozumieć, dlaczego teraz na niego nie krzyczałem.
 - Ugh, nawet mi nie przypominaj - mruknąłem i skrzywiłem się lekko.
 - Przepraszam - powtórzył kolejny raz.
 - Właściwie to myślałem, że ja powinienem Cię przeprosić.
 Luke przez chwilę się nie odzywał, gdy patrzył w jakiś punkt na mojej koszulce i przygryzał nerwowo wargę. Wyglądał idealnie, nawet jeśli wokół oczu miał dwa siniaki, przez co przypominał mi trochę pandę.
 - Nie masz za co - powiedział, ale brzmiał na nie do końca przekonanego. - Nie zrobiłeś nic złego.
 - Ta cała sprawa z Deb... ja...
 - Za to też przepraszam - przerwał mi. - Byłem dla niej niemiły.
 Patrzyłem na niego przez chwilę z niedowierzaniem, ale on nawet na mnie nie spojrzał i wyglądał, jakby chciał jak najszybciej skończyć tę rozmowę. Nie powinien był mnie przepraszać, na pewno nie za to, w jaki sposób odzywał się do Deb.
 - Luke - powiedziałem miękko i przysunąłem się bliżej niego. - Lubię Cię.
 Luke wziął głęboki oddech, po czym spojrzał na mnie ze zmarszczonymi nieznacznie brwiami, jakby nie był pewien, o co dokładnie mi chodziło.
 - Naprawdę Cię lubię, w sposób, w jaki nigdy nie przypuszczałbym, że mogę lubić chłopaka.
 Widziałem, jak jego oczy rozszerzają się w szoku, a usta rozchylają, gdy wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.
 - Spanie z Deb było głupotą, ale robiłem to dlatego, że chciałem odciągnąć moje myśli od Ciebie. Nie chciałem najpierw zaakceptować tego, co czułem i miałem nadzieję, że uda mi się jakoś o tym zapomnieć, że to nic takiego i mi przejdzie. Teraz wiem, że to było głupie. Luke, lubię Cię jako więcej niż przyjaciela.
 Miałem wrażenie, że Luke jakby zbladł po wszystkim, co powiedziałem, a jego dolna warga zaczęła drżeć, gdy spojrzał w jakiś punkt obok mojej głowy. Liczyłem raczej na inną reakcję, miałem nadzieję, że powie mi, że czuje to samo, ale on nie odezwał się ani słowem. Cholera, czy to była zła rzecz?
 - Pocałowałeś Ivy - powiedziałem nagle, a on szybko wrócił do mnie wzrokiem.
 - To nie powinno było się wydarzyć...
 - To ja chciałem być Twoim pierwszym pocałunkiem.
 Luke przełknął nerwowo ślinę i widziałem, jak jego spojrzenie z moich oczu skierowało się trochę niżej na moje usta. Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy z tego, że Luke jeszcze się nie całował, ale gdy Michael nam o tym powiedział, jeszcze bardziej nie mogłem doczekać się północy.
 - Mówiłeś wtedy poważnie? - spytał niepewnie.
 Nie byłem pewien, czy chodziło mu o to, jak chwilę wcześniej powiedziałem, że go lubię czy o coś innego, dlatego wolałem się upewnić.
 - Kiedy?
 - Gdy... rozmawialiśmy przez telefon i powiedziałeś, że...
 Och, o to mu chodziło. Nie musiał nawet mówić nic więcej, żebym wiedział, do czego nawiązywał. Może nie powiedziałem wtedy tego wprost i mógł pomyśleć, że żartowałem, ale naprawdę chciałem go pocałować o północy.
 - Mówiłem poważnie - powiedziałem, uśmiechając się nieznacznie.
 Luke znowu przygryzł wargę i szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, a później obrócił się na miejscu tak, by nie siedzieć bokiem do mnie i skrzyżował przed sobą nogi. Szybko zrobiłem to samo, siadając tak blisko niego, że nasze kolana się stykały. Nie wyglądało na to żeby mu to przeszkadzało.
 - Ja... to z Ivy się nie liczyło - mruknął, patrząc na mnie wielkimi oczami.
 Zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową, a dłoń położyłem na jego udzie, na co Luke wciągnął ze świstem powietrze.
 - Więc między nami wszystko dobrze? - spytałem, pochylając się trochę bardziej w jego stronę.
 Luke pokiwał szybko głową, zerkając to na moją dłoń na jego nodze, to na moją twarz. Wydawał się podenerwowany i czekał, czy zrobię coś więcej.
 - Lukey... - mruknąłem.
 Nasze twarze znajdowały się już teraz naprawdę blisko siebie, a on mimo tego jaki był spięty, zachichotał, gdy usłyszał, jak go nazwałem. Uśmiechnąłem się z czułością, a Luke powiedział cicho:
 - Ashy.
 Przysunąłem się jeszcze bliżej niego i gdy miałem już coś powiedzieć albo w jakiś sposób spytać, czy mogłem go pocałować, Luke zamknął oczy. To była dla mnie wystarczająca odpowiedź na moje niewypowiedziane pytanie.
 Zamknąłem oczy i musnąłem jego usta lekko moimi, a wolną dłoń położyłem na jego policzku. Luke nie ruszył się w żaden sposób, więc pocałowałem go jeszcze kilka razy, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. W końcu niepewnie zaczął oddawać mi pocałunki, a po chwili poczułem też jak jego palce wplątują się w moje włosy.
 Nigdy wcześniej nie całowałem się z chłopakiem i obawiałem się, że mimo tego, jak bardzo lubiłem Luke'a, może być to dla mnie dziwne. Jego usta nie były oblepione błyszczykiem, a jego dłoń w moich włosach była większa niż byłem do tego przyzwyczajony. I okazało się, że podobało mi się to nawet bardziej niż całowanie dziewczyn. A może było tak tylko dlatego, że osobą, którą całowałem, był właśnie Luke.
 Jego palce zacisnęły się bardziej w moich włosach, na co wydałem z siebie cichy pomruk, a Luke odsunął się szybko ode mnie.
 - Um, przepraszam.
 - Nie, nie, było dobrze - powiedziałem szybko.
 Pocałowałem go kolejny raz, tym razem mocniej i wiedziałem, że był z tego powodu zaskoczony, a tym bardziej gdy wciągnąłem go na moje kolana. Nie mogłem zmusić się do tego, by przestać go całować, teraz gdy już wiedziałem, jakie to było wspaniałe uczucie.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że Luke nie do końca wiedział, co powinien robić, ale w ogóle mi to w tym momencie nie przeszkadzało. Zawsze mogłem go tego nauczyć i nie byłoby to dla mnie żadnym problemem.
 I mimo tego, że było to trochę niezręczne i nieporadne, to zdecydowanie był to najlepszy pocałunek w moim życiu.

*

 Podałem Luke'owi butelkę z piwem, a on uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością, gdy zobaczył, że już ją dla niego otworzyłem. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, gdy powoli piliśmy i rozglądaliśmy się po pokoju wypełnionym ludźmi.
 Zrobienie dla Caluma imprezy urodzinowej zdecydowanie było dobrym pomysłem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Luke stresował się tym, że w jego domu będzie, aż tyle ludzi, ale mimo tego chciał zrobić to dla Caluma. Chyba nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak bardzo cieszył się z tego powodu i spodziewałem się, że Luke będzie zadowolony, że jego przyjacielowi spodobała się niespodzianka, ale wyglądał na smutnego.
 - O czym myślisz? - spytałem, patrząc w jego stronę.
 - O Calumie - odpowiedział i westchnął cicho.
 - Och, ok, powinienem o czymś wiedzieć?
 Luke spojrzał w moją stronę z rozbawieniem, a ja uśmiechnąłem się szeroko, widząc, że udało mi się chociaż na chwilę poprawić mu humor.
 - Wiesz, że Cal to mój ulubieniec - rzucił, zanim przyłożył butelkę z powrotem do ust.
 Położyłem sobie dłoń na piersi i zrobiłem urażoną minę, a Luke prawie zakrztusił się piwem, gdy zaśmiał się lekko.
 - Myślałem, że to ja jestem Twoją ulubioną osobą na świecie. Sam mi to powiedziałeś! 
 Luke wzruszył ramionami z uśmiechem na twarzy, a ja przysunąłem się bliżej niego i wyszeptałem do jego ucha:
 - On nie potrafi sprawić, że czujesz się w taki sposób, jak ja potrafię.
 Odsunąłem się z powrotem od niego i wziąłem łyka swojego piwa, udając, że nie widzę tego, że Luke zrobił się cały czerwony na policzkach. Właściwie nie robiliśmy jeszcze nic takiego, pocałowaliśmy się kilka razy po tamtym dniu, ale nic poza tym. 
 - Um... - mruknął Luke, spoglądając na mnie niepewnie. - Żartowałem, Cal nie jest...
 - Wiem - odpowiedziałem i pokiwałem głową. - Ale ja nie żartowałem.
 Jeśli to było możliwe, Luke zrobił się jeszcze bardziej czerwony i spojrzał z zawstydzeniem w dół. Czasem nie mogłem uwierzyć w to, że mógł być, aż tak uroczy.
 - Co myślałeś o Calumie? - spytałem już poważniejszym tonem.
 - Zastanawiam się, jak zareaguje, gdy dowie się o... - zaczął i rozejrzał się dookoła, zanim szeptem skończył: - sam-wiesz-kim.
 - Voldemorcie? - spytałem, marszcząc brwi w niezrozumieniu.
 Luke spojrzał na mnie, jakby nigdy nie widział zabawniejszej osoby na świecie i zasłonił usta dłonią, gdy zaczął się śmiać. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że chodziło mu o Michaela i Ivy albo jak to wymyśliliśmy w skrócie Mivy.
 - Och, o nich - powiedziałem z niezadowoleniem. - Myślisz, że będzie smutny, zły?
 - Boję się, że to złamie mu serce - odpowiedział cicho, a rozbawienie całkowicie zniknęło z jego twarzy. - To mój najlepszy przyjaciel, Ash, ale nie mogę niczego zrobić, żeby temu zapobiec...
 Przez chwilę nie mogłem nic powiedzieć i tylko przyglądałem mu się z uwielbieniem, słysząc jak bardzo troszczył się o swojego przyjaciela. Nic dziwnego, że moje uczucia do niego rozwijały się tak szybko i mocno, mimo tego, że znaliśmy się dość krótko.
 - Awww, Lukey - mruknąłem i pocałowałem go w policzek.
 Luke uśmiechnął się w moją stronę, a jego oczy praktycznie zaczęły błyszczeć ze szczęścia, po tym jak moje usta dotknęły jego twarzy. Albo tak mi się wydawało, bo byłem już przy moim trzecim piwie.
 - Po prostu... on lubi Ivy od tak dawna i mogę sobie doskonale wyobrazić, jak się poczuje, gdy dowie się o tym wszystkim. Wiem, że ja czułbym się okropnie, gdyby...
 - Co? - spytałem, chcąc, żeby dokończył. - Jeśli ktoś podobał Ci się równie długo, mam nadzieję, że Ci przeszło i już nic nie czujesz do tej osoby.
 Siliłem się na spokojny ton, ale w środku wręcz zżerała mnie ciekawość i strach, że mógł czuć coś do kogoś innego.
 - Nie... - powiedział niepewnie.
 Wstrzymałem oddech, gdy to usłyszałem i miałem wrażenie, jakby właśnie zmiażdżył moje serce w swoich dłoniach.
 - Och.
 Nie byłem w stanie powiedzieć nic więcej, miałem ochotę wrócić do mojego domu i zamknąć się w pokoju. Czy on naprawdę lubił kogoś innego? Byłem pewien, że czuł coś do mnie, sposób w jaki reagował na to, gdy do dotknąłem albo powiedziałem coś miłego, jasno o tym świadczył. Ale gdy się nad zastanawiałem, nigdy mi się do tego nie przyznał. Nawet kiedy ja powiedziałem mu, że lubię go jako więcej niż przyjaciela.
 - Lubię kogoś już dwa i pół roku, właściwie "lubię" nie opisuje nawet w połowie tego, co czuję... - powiedział niepewnie, a ja czułem się tylko gorzej, słuchając tego.
 - Kto to jest? - spytałem i unikałem patrzenia na niego, nie chcąc, żeby zobaczył, jak bardzo mnie to zraniło.
 - Ty.
 Odwróciłem się z powrotem w jego stronę, nie mogąc uwierzyć, że właśnie to powiedział. Luke zaczął rozglądać się dookoła, jakby bał się na mnie spojrzeć i ciągle przygryzał nerwowo wargę. Jak to było możliwe, że podobałem mu się tak długo, a ja do grudnia nie zdawałem sobie sprawy z jego istnienia?
 - Ja... - zacząłem, ale nawet nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć w tym momencie. - Nie miałem pojęcia...
 - W porządku - odpowiedział Luke i wzruszył ramionami, dalej na mnie nie patrząc. - Tak jak mówiłem, ludzie przeważnie nie zwracają na mnie uwagi... ale ja od samego początku zwracałem na Ciebie uwagę.
 Złapałem za jego dłoń i przyciągnąłem go do siebie, a on w ogóle się tego nie spodziewając, uderzył we mnie. Zaśmiałem się cicho, gdy na jego twarzy pojawiły się z powrotem rumieńce i położyłem dłoń na jego policzku, gdy pocałowałem go lekko.
 Luke przez chwilę nic nie robił, chyba za bardzo zszokowany, że pocałowałem go w pomieszczeniu pełnym ludzi, ale w końcu zaczął całować mnie mocniej niż się tego spodziewałem. Jego dłonie znalazły się w moich włosach, a ja objąłem go ramieniem w pasie, przyciągając jeszcze bliżej mnie. Miałem wrażenie, jakbyśmy byli tutaj sami, tylko on i ja, a wszyscy wokół nas zniknęli. Póki nie usłyszałem głośnego pisku.
 - Ash!
 Nie zdążyliśmy nawet się od siebie oderwać, gdy Ivy zarzuciła mi ręce na szyję i zaczęła się do mnie przytulać. Mimo tego, jak bardzo ją kochałem, w tym momencie zdecydowanie nie miałem ochoty na jej towarzystwo. Luke odsunął się ode mnie szybko i był jeszcze bardziej czerwony na twarzy niż chwilę wcześniej.
 - Mikey i ja szukamy dziewczyny dla Caluma - powiedziała Ivy i od razu dało się zauważyć, że dużo już wypiła. -  Mikeeeeey!
 Ivy wreszcie mnie puściła, gdy Michael do nas podszedł i oparła się o niego z leniwym uśmiechem na twarzy. Rzadko widziałem, żeby Ivy była pijana, więc mimo tego, że właśnie przerwała mi coś bardzo ważnego, byłem rozbawiony jej zachowaniem.
 - Och, ok, właściwie to mam kogoś idealnego - powiedziałem.
 - Jupi! - zawołała Ivy z podekscytowaniem.
 Luke zaśmiał się cicho, na co uśmiechnąłem się, spoglądając w jego stronę, zanim poszedłem szukać Alex. Poznałem ją na samym początku studiów, ale dopiero niedawno zauważyłem, jak dobrze dogadywałaby się z Calumem. Gdy zapraszałem ją na imprezę, wspomniałem jej kilka dobrych słów o Calumie i tak jak się spodziewałem, Alex była nim bardzo zainteresowana.
 Na szczęście szybko udało mi się ją znaleźć, a gdy wróciłem do reszty, Calum już tam był. Chciałem jak najszybciej mieć to z głowy, żeby móc spędzić resztę imprezy tylko i wyłącznie z Lukiem. Zapoznałem wszystkich ze sobą i widziałem, jak Calum od razu poprawił swoje włosy, a gdy Alex zaproponowała, żeby razem się napili, ochoczo się zgodził. Wszystko poszło zgodnie z planem.
 Złapałem Luke'a za dłoń i zacząłem iść przed siebie, chcąc znaleźć się jak najdalej od Ivy i Michaela. Niech on męczy się z nią, gdy jest pijana, ja miałem lepsze rzeczy do roboty. Przepychałem się przez ludzi, aż wreszcie udało się nam wyjść do przedpokoju.
 - Ash, gdzie idziemy?
 Zatrzymałem się nagle i odwróciłem w stronę Luke'a, nie puszczając ani na chwilę jego dłoni.
 - Pomyślałem, że pójdziemy do Twojego pokoju? Chyba, że wolisz zostać tam?
 Luke uśmiechnął się słodko, kręcąc głową i wszedł pierwszy po schodach, ciągnąc mnie za sobą. Gdy weszliśmy do jego pokoju, od razu opadłem na łóżko, a Luke stanął na środku pokoju z niepewną miną.
 - Chcesz pograć na playstation? Możemy obejrzeć jakiś film na laptopie?
 - Luke...
 Spojrzałem na niego z rozbawieniem, a on uniósł pytająco brwi, czekając, aż powiem coś więcej.
 - Chodź tutaj - powiedziałem i zaśmiałem się cicho.
 Widziałem po jego twarzy, że zrozumiał już, o co mi chodziło i szybko podszedł do łóżka, a gdy położył się koło mnie, schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Objąłem go ramieniem, przyciągając jego ciało jeszcze bliżej mojego i zadrżałem, gdy poczułem jego oddech na mojej skórze.
 - Naprawdę Cię lubię, Lukey - powiedziałem cicho.
 Luke podniósł głowę i spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Jeszcze jakiś czas temu staliśmy na dole, a ja zastanawiałem się, dlaczego był taki smutny, teraz wyglądał na cholernie szczęśliwego.
 - A ja naprawdę lubię Ciebie... - mruknął i przymknął oczy, gdy musnąłem jego usta moimi. - Ashy...
 Do końca imprezy nie zeszliśmy już na dół, zostaliśmy w tym miejscu i po tym, jak całowaliśmy się przez prawie godzinę, po prostu leżeliśmy razem. Luke wtulił się we mnie, dłonie zaciskając na mojej koszulce, a ja trzymałem go mocno przy sobie i w takich samych pozycjach obudziliśmy się następnego ranka. Przez całą noc żadne z nas nie poluźniło swojego uścisku.

*

 Chciałem spytać Luke'a, czy zostanie moim chłopakiem. Nie byłem tylko pewien, jak powinienem to zrobić i cholernie się denerwowałem. Nie chodziło tylko o to, że był pierwszym chłopakiem, któremu miałem zadać takie pytanie, był pierwszą osobą, z którą chciałem być na poważnie. Nigdy nawet nie spytałem żadnej dziewczyny, czy chciałaby ze mną być, dlatego miałem zero doświadczenia w tych sprawach.
 Miałem zadzwonić do Ivy i spytać ją o radę, gdy mama zauważyła, że coś mnie trapi. Przez chwilę się zawahałem, ale w końcu powiedziałem jej o wszystkim. Obawiałem się jej reakcji, choć wcale nie musiałem, bo przyjęła wszystko naprawdę dobrze i zapewniła mnie, że wspiera mnie we wszystkim, co robię. Poradziła mi, żebym za dużo o tym nie myślał i po prostu go o to spytał, po czym zaproponowała, żebym zaprosił Luke'a do nas. Później pomogła mi upiec pizzę (właściwie to upierała się, żeby zrobić coś bardziej eleganckiego, ale zapewniłem ją, że to będzie mu odpowiadało), a gdy tato wrócił do domu, od razu zaprowadziła go z powrotem do samochodu, oznajmiając mu, że wychodzą na wieczór. Nigdy wcześniej nie czułem, aż takiej wdzięczności dla mojej mamy.
 Luke właściwie nic nie wiedział o tym, że chciałem się z nim dzisiaj zobaczyć, dlatego napisałem mu wiadomość, żebym był gotowy za 30 minut. Zgodził się od razu i na szczęście nie pytał o żadne szczegóły, co tylko ułatwiało mi sprawę. Długo zastanawiałem się, co powinienem ubrać do moich typowych czarnych rurek i w końcu zdecydowałem się na zwykłą szarą koszulkę, postanawiając postawić na coś prostego.
 W drodze pod dom Luke'a, wciąż zastanawiałem się nad tym, jak dokładnie spytać go, czy zostanie moim chłopakiem. Mimo tego, co poradziła mi mama, chciałem zrobić coś specjalnego, żeby mógł to zapamiętać na zawsze. I może nawet miałem już pewien pomysł, właściwie był dość prosty, nie byłem tylko pewien, co Luke o tym pomyśli.
 Luke czekał już na zewnątrz, gdy zatrzymałem się przed jego bramą i szybko wsiadł do środka, posyłając w moją stronę lekki uśmiech.
 - Hej, Lukey - powiedziałem, czując się o wiele lepiej teraz, gdy go widziałem.
 Odpaliłem z powrotem silnik, a uśmiech na jego twarzy tylko się poszerzył, gdy usłyszał, jak go nazwałem.
 - Gdzie jedziemy, Ash?
 - Do mnie - odpowiedziałem i wzruszyłem ramionami, starając się zachowywać, jakbym nie miał jakichś konkretnych planów na ten dzień.
 Luke pokiwał tylko głową, nie pytając o nic więcej i na pewno myślał, że chciałem po prostu pograć na playstation czy porobić coś w tym stylu. Przez całą drogę do mojego domu, słuchaliśmy muzyki z jego telefonu i Luke chichotał pod nosem, gdy śpiewałem najgłośniej jak potrafiłem, od czasu do czasu zmieniając słowa piosenek.
 Gdy byliśmy już w moim domu, Luke od razu ruszył w stronę schodów, ale go zatrzymałem.
 - Czekaj, idź do salonu.
 Widziałem, że był zaskoczony, w końcu zawsze siedzieliśmy w moim pokoju, gdy był u mnie. Pocałowałem go szybko w policzek, a Luke uśmiechnął się słodko i bez słowa poszedł do salonu.
 Wszedłem do kuchni i odkroiłem dwa kawałki pizzy, a później podgrzałem je i w międzyczasie stukałem szybko palcami o blat, jakby to miało przyśpieszyć cały proces. Przypomniałem sobie, że powinienem wziąć też coś do picia, więc nalałem coli do szklanek i zaniosłem je do salonu. Posłałem Luke'owi szybki uśmiech, gdy wyszedłem z powrotem z pokoju, prawie biegnąc do kuchni. Złapałem oba talerze i odetchnąłem głośno, zanim wróciłem do Luke'a.
 - Pizza? - spytał ze zdziwieniem.
 - Nie jesteś głodny?
 Cholera, wcześniej nawet o tym nie pomyślałem. Postawiłem talerze na stole, po czym usiadłem na kanapie i spojrzałem na niego oczekująco.
 - Właściwie jestem dość głodny - odpowiedział.
 - Ok, dobrze, pomyślałem, że to dobry pomysł i... mama pomogła mi ją zrobić. Chciałem zrobić coś... miłego?
 Nigdy nie byłem nieśmiałą osobą, ale nagle zaczęło brakować mi słów i sam nie wiedziałem już, co mówię, a do tego wszystkiego czułem, jak robi mi się gorąco na twarzy. Luke spoglądał na mnie ze zdziwieniem i pewnie zastanawiał się, co było ze mną nie tak, bo nigdy się tak nie zachowywałem. Zbierz się do kupy, Ashton.
 - Mam nadzieję, że niczego nie zepsułem - powiedziałem, biorąc talerz do ręki i podniosłem mój kawałek pizzy, po czym wziąłem wielkiego gryza. - Całkiem dobra, możesz spokojnie zacząć jeść, raczej od tego nie umrzesz.
 Luke zaśmiał się lekko i zaczął jeść swój kawałek, od razu zapewniając mnie, że smakowało naprawdę dobrze. Przysunąłem się bliżej niego, tak żeby nasze nogi się dotykały, a on od od razu wtulił się w mój bok, jakby była to już dla niego automatyczna czynność.
 - Co robiłeś, odkąd pisaliśmy ze sobą jakieś... 4 godziny temu? - zagadnąłem, przerywając na chwilę jedzenie.
 - Serio, Ash? - mruknął Luke z rozbawieniem. - Nic takiego, ooch... - przerwał nagle i spojrzał na mnie z niezadowoloną minę. - Powiedziałeś Ivy, że odwiozę ją do domu.
 Luke wysunął lekko do przodu dolną wargę i zmarszczył nieznacznie brwi, a ja przez chwilę po prostu na niego patrzyłem, podziwiając to, jaki potrafił być uroczy.
 - Taa - odpowiedziałem, przypominając sobie, co powiedział. - Nie myślałem, że to będzie problem...
 - To nie był problem - powiedział niepewnie. - Ale Michael i Calum byli ze mną. Po prostu... jestem zły na Michaela... i na całą tę sytuację, nie podoba mi się, że mam jakiś sekret przed Calem.
 - Michael powie mu niedługo, miał mu powiedzieć po urodzinach, prawda? Nie martw się o to, Lukey.
 Tak jak miałem nadzieję, Luke uśmiechnął się na to pod nosem i po chwili wróciliśmy do jedzenia. Gdy skończyliśmy, wyniosłem talerze do kuchni, umyłem ręce i jak najszybciej się dało zająłem z powrotem moje miejsce.
 Wyciągnąłem z kieszeni miętówki, jedną włożyłem sobie do ust, a drugą wcisnąłem Luke'owi. Popatrzył na mnie z zaskoczeniem, a po chwili się zarumienił, gdy zrozumiał, dlaczego to zrobiłem.
 Przytuliłem się do niego i zacząłem składać pocałunki na jego szyi, prawie się przy tym na nim kładąc.
 - Czekaj, Ash - powiedział, ale wcale nie brzmiało to, jakby naprawdę chciał, żebym przestał. - Muszę iść umyć ręce.
 Miałem ochotę się zaśmiać, czując jego ramiona wokół mnie, ale dłonie miał uniesione do góry, bo nie chciał mnie dotknąć tłustymi palcami po pizzy. Mruknąłem w odpowiedzi i rozpiąłem guzik jego flanelowej koszuli, całując go w tamtym miejscu.
 Przesunąłem dłońmi w dół jego torsu i oparłem je na górze jego ud, a gdy poczułem w jednej z jego kieszeni telefon, uśmiechnąłem się z zadowoleniem. Drugą rękę wsunąłem pod jego koszulę, przesuwając w górę i dół po jego boku, jednocześnie całując go po szyi i obojczykach, a wtedy najostrożniej jak się dało wysunąłem komórkę, która opadła na materac obok jego nogi. Bingo.
 - Ok, idź umyj ręce - powiedziałem, odsuwając się od niego.
 Luke zamrugał parę razy i spojrzał na mnie ze zdziwieniem, po czym wolno podniósł się z kanapy. Zanim wyszedł, rzucił mi jeszcze raz spojrzenie przez ramię, a ja uśmiechnąłem się do niego niewinnie. Gdy tylko zniknął mi z oczu, przez chwilę nasłuchiwałem jego kroków, żeby upewnić się, że na pewno poszedł do łazienki.
 Podniosłem szybko jego telefon i na szczęście nie miał żadnego kodu, wszedłem w jego kontakty, a gdy znalazłem mój, zmieniłem nazwę. Odłożyłem komórkę na bok, nie mogąc się już doczekać, aż Luke wróci i będę mógł wykonać mój plan.
 Luke praktycznie wbiegł do pokoju, po czym usiadł mi na kolanach i zaczął mnie całować, kompletnie mnie zaskakując. Cholera, mój plan mógł chwilę poczekać.
 Położyłem dłonie na jego biodrach, przyciskając go bardziej do mnie, a on jęknął w moje usta. Jego palce zacisnęły się lekko na moich włosach, jak zawsze to robił, a nasze usta poruszały się razem szybko. Zapominając na chwilę o czymkolwiek innym, przewróciłem nas tak, że Luke leżał na plecach, a ja wisiałem nad nim.
 Jego policzki były całe czerwone i oddychał szybko, gdy patrzył na mnie z rozszerzonymi źrenicami i rozchylonymi ustami. Jeszcze na chwilę wróciłem do całowania go, póki nie przypomniałem sobie, co miałem zrobić. Do tego mogliśmy wrócić za chwilę.
 Usiadłem prosto, odsuwając się trochę od niego, a Luke zmarszczył brwi, gdy uniósł się na łokciach i spojrzał na mnie ze zdezorientowaniem.
 - Telefon wypadł Ci z kieszeni - powiedziałem, podnosząc komórkę z kanapy i podałem mu ją.
 Luke wziął ją ode mnie bez słowa i spuścił wzrok na swoje kolana, wyglądając, jakby zastanawiał się, co przed chwilą się stało. Normalnie to zawsze on przerywał pierwszy, a ja wręcz prosiłem go, żebyśmy całowali się jeszcze chwilę dłużej.
 Wyciągnąłem swoją komórkę z kieszeni, a Luke nawet nie zwracał na mnie uwagi i byłem pewien, że myślał teraz, że zrobił coś nie tak. Wybrałem jego numer z kontaktów, wcisnąłem zieloną słuchawkę i z mocno bijącym sercem czekałem, aż jego telefon zacznie dzwonić.
 Luke dalej trzymał komórkę w ręce, dlatego gdy tylko zaczęła dzwonić, od razu na nią spojrzał. Na ekranie pojawiło się moje zdjęcie, które ustawił już jakiś czas temu i Luke uniósł na mnie wzrok ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, czemu do niego dzwonię. Widziałem, jak jego oczy nagle rozszerzają się w szoku i spojrzał z powrotem na telefon, gdzie nad zdjęciem widniała nazwa kontaktu. 

Mój chłopak.

 - Ash... - wyszeptał.
 Uśmiechnąłem się szeroko, gdy Luke rzucił się na mnie i przytulił mnie mocno.
 - To znaczy "tak"? - spytałem wesoło.
 Luke tylko pokiwał głową, chichocząc cicho, a ja nie mogłem uwierzyć, że ktoś tak wspaniały jak on mógł w ogóle istnieć. A gdy jego usta wylądowały na moich, przyciągnąłem go bliżej mnie i tym razem nie miałem zamiaru go powstrzymywać.
 Nie byłem już zagubiony ani nie bałem się tego, że czułem coś do chłopaka. Bo Luke był pierwszą osobą, z którą byłem w prawdziwym związku i byłem pewien, że będzie pierwszą osobą, w której się zakocham. 
 A może już to zrobiłem.

11 komentarzy:

  1. Cholera dlaczego ty to robisz ... pisanie o gejach to chyba twoje przeznaczenie.
    Serio to jest najpiekniejsza i najslodsza para ever. Moje otp i moja religia. Szkoda, że nie będzie więcej takich rozdziałów :(
    I był Ashton daddy i piszczacy Luke i w ogóle genialnyc sylwester i ten moment jak leżą u Luke'a na łóżku ... rozpywam sie. I ulubiona scenka z Lukiem wskakujacym na Ashtona no hsuayavauaudhdbshauayqgav nie mogę, chyba umrę

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ty really bardzo chcesz mnie zabić?!?!
    Leże chora w łóżku z zjebanym humorem i co? Na Popular and Weirdo pojawił się nowy rozdział. Ja szybkim biegiem wchodze na bloga a tam... Werble proszę... Lashtooon!
    Perspektywa Ashtona? Mmmm lubie to!
    W jednym momencie śmiałam się do rozpuchu a w drugim było jedno wielkie "Awwww...". To jest dobre! Myślę, że każda z nas chciałaby taki rozdział w poniedziałki :)) No ale to już koniec ;c Co zrobisz? Nic nie zrobisz. :// Tyle Lashtooon Moments *.* Awwwwe <3 Kocham Lashton'a w tym opowiadaniu! Do soboty w komentarzu! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. powiem tylko aaaaaaaaaaaaaaaaawwww... jak słodko .. uroczo .. .mamo .. zmieniasz mnie w straszną osobę.. ale kocham to .. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. moze uda Ci sie wykrzesac jeszcze kilka czesci tego? :o prosze :)))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Taaaak!!!! *__* To takie słodkie! Nie tylko Mivy ale i Lashton!! Na prawdę GENIALNY(!!!) pomysł! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Umieram sjabjsjajnakajiajsijaiahiajamichaelcjsjsjsjjsjsjsjsjsjjsclifford

    OdpowiedzUsuń
  7. O MATKO!!!!!!
    DZIĘKI LASHTONOWI JAKIMŚ CUDEM MOŻE PRZETRWAM TE 5 DNI DO ROZDZIAŁU
    P I Ę Ć
    TO ZA DUŻO
    ALE AWWWWW
    LASHTON JEJKU
    BĘDĘ CHODZIĆ ROZMARZONA PRZEZ TE CAŁE PIĘĆ DNI
    A POTEM HUMOR MI ROZWALI PEWNIE REAKCJA CALUM'A
    O NIE
    JA NIE CHCĘ :((
    NIECH ON NIE BĘDZIE ZŁY NO
    PRZECIEŻ MA ALEX
    SWOJĄ BIG LOVE
    KOCHAM CIĘ ALE NIE TARGAJ TAK MOIMI EMOCJAMI BŁAGAM ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. Lashton pisany przez Ciebie to teraz moje życie *-*) mam (nie)super pomysł; mogłabyś pisać oddzielny fanfik o tym Lashtonie *-* co chwilę musiałam przestać czytać i fangirlować kilka minut, bo niektóre sceny były takie awwww :3
    Weny ❤ :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejuu, jak ja uwielbiam Lashtona ♥
    Chciałabym więcej części o nich <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochamkochamkochqmkochqmkocham Cie dziewczyno!! To jest najlepsze ff jakie czytam nie ważne czy sceny Mivy czy Laston czy moze w przyszłości Cal i Alex! Jeszcze raz powiem KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM

    OdpowiedzUsuń