biorąc pod uwagę to, jak bardzo kocham Lashtona w tym opowiadaniu, chciałam napisać o nich coś więcej
jeśli ktoś nie lubi czytać o takich związkach, to spokojnie może sobie to odpuścić, bo nie wpływa to w żaden sposób na główne rozdziały
nie jestem pewna, jak szybko dodam 2. cz.
mam nadzieję, że będziecie się tym jarać tak bardzo jak ja, gdy to pisałam <3
*
Luke
- Dzięki, że ze mną przyszedłeś.
Pokiwałem głową na słowa Caluma, posyłając nieznaczny uśmiech w jego stronę i wzrokiem znowu wróciłem w stronę zebranej grupki na środku sali.
Gdy Calum powiedział mi, że chce spróbować swoich sił w szkolnej drużynie piłki nożnej, od razu zaproponowałem mu, że z nim pójdę. Nie mogłem przepuścić tej okazji, by poobserwować obiekt moich westchnień.
Gdy tylko zobaczyłem go pierwszy raz, serce zaczęło bić mi jak szalone i nie mogłem ruszyć się z miejsca, obserwując go uważnie. Rzucił mi wtedy dziwne spojrzenie, zauważając jak się w niego wpatruję, więc szybko spuściłem głowę w dół. Mogłem poczuć, jak robi mi się gorąco na twarzy, tylko dlatego, że na mnie spojrzał.
Od tego momentu wiedziałem, że jestem gejem. Podejrzewałem to już wcześniej, ale nigdy nie miałem pewności, czy naprawdę tak było. Dopóki go nie zobaczyłem. Moje zauroczenie nim trwało już ponad rok i z każdym dniem miałem wrażenie, że tylko coraz bardziej mi się podoba.
Obawiałem się chwili, w której skończy szkołę i nie będę mógł więcej widywać go codziennie. To było jedyne miejsce, w którym miałem okazję go widzieć, mimo tego, że nigdy nie zamieniłem z nim ani słowa. Wystarczało mi samo obserwowanie go, bałem się tylko, że kiedyś zauważy moje prześladowcze zachowanie.
- Trochę się denerwuję - powiedział Calum, zwracając na siebie moją uwagę.
- Poradzisz sobie, jesteś w to świetny.
Calum uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością, schylając się, by dotknąć palcami swoich butów. Później wyprostował się i kilka razy zrobił to samo.
- Spytałem Michaela, czy przyjdzie, ale oczywiście playstation jest dla niego najważniejsze - mruknął Cal i prychnął pod nosem.
- Gdyby tutaj był, pewnie naśmiewałby się z Ciebie i przez niego stresowałbyś się jeszcze bardziej - rzuciłem, zerkając kątem oka na przeciągającą się grupkę osób.
- Właściwie masz rację, dobrze, że go tu nie ma.
Przygryzłem wargę, przyglądając się, jak chłopak kopnął piłkę, która wylądowała w samym środku bramki i z moich ust wydobyło się ciche westchnienie.
- Luke?
Spojrzałem z powrotem na Caluma, mając nadzieję, że nie zauważył, w kogo się wpatrywałem.
- Idę do nich.
- Powodzenia - powiedziałem, uśmiechając się zachęcająco.
Teraz musiałem się też skupić na obserwowaniu Caluma, ale okazało się to łatwiejsze niż mogłem przypuszczać, żeby patrzeć i na jednego, i na drugiego, bo Calum podszedł prosto do niego. Biorąc pod uwagę to, że był kapitanem drużyny, Cal musiał z nim porozmawiać.
Nikt nie wiedział o tym, że jestem gejem i że podoba mi się najpopularniejszy chłopak w szkole. Nie powiedziałem o tym ani mamie, ani Michaelowi, nawet Calum nie miał o tym żadnego pojęcia. Mimo tego, że byłem już pewny od ponad roku, że wolę chłopaków. Chyba miałem nadzieję, że jeśli nie będę o tym mówił, to problem przestanie istnieć.
Patrząc na niego, wiedziałem jednak, że tak nie będzie. W końcu to on uświadomił mi, kim byłem, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Sam jego wygląd od razu spowodował, że się nim zauroczyłem, a później gdy słyszałem, jaki jest i widziałem to, jak się zachowuje, wiedziałem, że jego osobowość była równie piękna.
- Ash!
Spojrzałem w stronę drzwi, gdzie właśnie pojawiła się Ivy Foster i zaczęła machać w stronę swojego przyjaciela. Wiele osób w szkole podejrzewało, że coś między nimi jest, mimo tego, że Ivy miała chłopaka. Widziałem jednak po ich zachowaniu, że traktują się wyłącznie jak przyjaciele, może nawet jak rodzeństwo i czułem z tego powodu wielką ulgę. Ashton nigdy też nie był w żadnym poważnym związku, a przynajmniej nikt w szkole o tym nie wspominał.
Ivy podeszła w stronę Caluma i Ashtona, po czym praktycznie uwiesiła się na szyi tego drugiego, a on objął ją ramieniem, unosząc przy tym nad ziemię. Wow. Zamrugałem kilka razy, skupiając swój wzrok na jego ramionach.
Calum po chwili odszedł od nich i nawet z daleka mogłem zobaczyć, że był cały czerwony na twarzy. Cal, odkąd tylko zobaczył Ivy, twierdził, że był w niej zakochany. W innym świecie, gdzie bylibyśmy popularni, a Ashton byłby gejem, moglibyśmy chodzić na podwójne randki. Michael mógłby pójść z nami i zabrać swoje playstation jako swoją partnerkę lub partnera.
W rzeczywistości jednak byliśmy na samym dole listy popularności w naszej szkole, gdy Ashton i Ivy zajmowali pierwsze miejsce. Zresztą ktoś z wyglądem takim jak Ashton, nie mógł być gejem. A nawet jeśli by był, to nigdy nie popatrzyłby na mnie w ten sposób.
Calum pokazał mi, że zaraz będzie zaczynał, na co uniosłem oba kciuki do góry, próbując dodać mu otuchy. Ivy ruszyła w stronę ławek i usiadła o jedną niżej mnie, powodując, że czułem się niekomfortowo ze świadomością, że jest tak blisko mnie. W każdej chwili mogła się odwrócić i coś do mnie powiedzieć. Ivy wydawała się miła w odróżnieniu od reszty jej znajomych, ale była uznawana za najładniejszą dziewczynę w szkole. Mimo tego, że nie pociągała mnie w ten sposób, zdawałem sobie sprawę z tego, że jest atrakcyjna i to cholernie mnie onieśmielało.
Wróciłem do obserwowania Ashtona, który właśnie odgarnął swoje włosy z czoła i zawiązał dookoła bandanę. Nieważne co zrobił ze swoim wyglądem, zawsze podobał mi się tak samo.
Później obserwowałem uważnie Caluma, tylko od czasu do czasu spoglądając na Ashtona, gdy nie mogłem się powstrzymać.
- Pierdolić to - mruknął Calum, siadając na miejscu obok mnie.
Ivy poszła już kilka minut temu, gdyby dalej tutaj była, Calum skupiałby całą swoją uwagę na niej. Teraz jednak po tym, jak zostało ogłoszone, kto dostał się do drużyny, przyszedł prosto do mnie.
- Byłeś najlepszy, Cal, nie rozumiem, czemu się nie dostałeś - powiedziałem z niezadowoleniem.
- Bo nie jestem wystarczająco popularny! - jęknął, machając rękami na boki. - Chcę być popularny i grać w drużynie i wziąć ślub z Ivy!
Zaśmiałem się lekko, kręcąc głową, a Calum wypuścił głośno powietrze z ust i podniósł się ławki, choć ledwo co na niej usiadł.
- Idę się przebrać, poczekasz tutaj?
Gdy zniknął za drzwiami, zacząłem się zastanawiać, czy to naprawdę z tego powodu go nie wzięli. Trener dawał drużynie wolną rękę i pozwalał Ashtonowi decydować o wielu sprawach, ufając, że będą robić to, co dla nich najlepsze. Ale jeśli naprawdę, by tak robili, to teraz Calum byłby już częścią drużyny. Nie wyobrażałem sobie jednak, żeby Ashton mógł zrobić coś takiego. Może to reszta drużyny nie chciała tam Caluma, więc nie miał wyboru, tylko się z nimi zgodzić? Każdy z nich był tam dupkiem, któremu zależało na popularności i dziewczynach, nie raz na korytarzu któryś z nas dostał od nich z ramienia. Najczęściej przydarzało się to Michaelowi, ale on wcale się tym nie przejmował.
Tylko Ashton wydawał się być inny. Nie znałem go osobiście, ale miałem nadzieję, że jeśli kiedyś udałoby mi się z nim porozmawiać, to nie okazałoby się, że był całkiem inną osobą niż sobie to wyobrażałem.
Obserwowałem, jak zbierał wszystkie piłki z sali i odkładał je z powrotem na ich wcześniejsze miejsce. Tak bardzo byłem na nim skupiony, że nie zauważyłem, że zostaliśmy jedynymi osobami w pomieszczeniu. Oddech uwiązł mi w gardle, gdy sobie to uświadomiłem i bałem się ruszyć z miejsca, bo mógłbym wtedy zwrócić na siebie jego uwagę.
Drzwi sali się otworzyły i Calum zajrzał do środka.
- Idziesz? - zawołał.
Ashton odwrócił się w jego stronę, a później spojrzał na mnie, wyglądając na zaskoczonego tym, że ktoś oprócz niego tutaj był. Szybko zarzuciłem pasek mojego plecaka na ramię i ruszyłem w stronę Caluma, nie patrząc już na Ashtona.
Gdy wyszedłem na zewnątrz i wiedziałem, że nie może mnie zobaczyć, odetchnąłem głęboko.
- Dobrze się czujesz? - spytał Calum, unosząc brew.
- Tak, um, było mi duszno w środku - mruknąłem.
Calum był moim najlepszym przyjacielem, ale nie mogłem mu powiedzieć, że byłem kompletnie, totalnie, całkowicie zauroczony Ashtonem Irwinem. To nie miało sensu.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że to nigdy się nie wydarzy i musiałem przestać o nim myśleć. Tak będzie dla mnie najlepiej.
*
Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę zostaliśmy zaproszeni na imprezę do Ashtona. Jego imprezy zawsze były tymi, na które wszyscy chcieli przyjść, a później przez cały tydzień był to jedyny temat w szkole. I tym razem my mieliśmy tam pójść.
Trochę się denerwowałem na samą myśl, jak dużo będzie tam osób, ale starałem się o tym nie myśleć i skupić na tym, że będę miał okazję porozmawiać z Ashtonem. Po tym jak skończył szkołę, nie widziałem go przez całe 5 miesięcy i naprawdę dobrze mi szło zapominanie o moim małym zauroczeniu (ok, może nie do końca, ale lubiłem wmawiać sobie, że właśnie tak było). Do czasu, aż go spotkaliśmy.
Wyglądał jeszcze lepiej niż to pamiętałem, a widząc z bliska jak się zachowywał, miałem pewność, że naprawdę był tak dobrą, miłą osobą, jak to sobie wyobrażałem. Nie zamieniłem z nim ani słowa, ale miałem nadzieję, że uda mi się to zrobić na jego imprezie. Jeśli się odważę...
Zgarnęliśmy po drodze Michaela, który najpierw bardzo opierał się przed pójściem, ale ostatecznie zgodził się, wiedząc, że będzie tam darmowy alkohol. Gdy weszliśmy do środka, od razu pomyślałem, że było tu jeszcze więcej osób niż się spodziewałem. Chciałem jak najszybciej czegoś się napić, co pomogłoby mi się rozluźnić.
Oczywiście Calum zgubił się nam gdzieś po drodze, ale Michael i ja znaleźliśmy w kuchni stolik z alkoholem. Po otworzeniu butelki, od razu wziąłem kilka łyków piwa. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, a wtedy zauważyłem Ashtona.
- Jest Ashton - powiedziałem do Michaela.
Zacisnąłem mocno palce na butelce, obserwując jak kieruje się w stronę wyjścia i wziąłem kilka kolejnych łyków, zanim zawołałem:
- Hej, Ashton!
Kurwa. Szlag. Cholera. Próbowałem nie pokazać po sobie, jak bardzo byłem w szoku, że to zrobiłem i zacisnąłem mocno usta. Gdy zobaczyłem, jak Ashton był wcześniej miły dla Caluma, dodało mi to trochę odwagi. Miałem tylko nadzieję, że teraz nie zrobię nic głupiego.
Michael na pewno był na mnie zły w tym momencie, ale nic mnie to nie obchodziło, gdy całą swoją uwagę skupiłem na Ashtonie, który właśnie do nas podszedł.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a w jego policzkach zrobiły się urocze dołeczki, a ja miałem wrażenie, jakby moje serce chciało wyrwać się w jego stronę.
- Hej, um... jesteście znajomymi Ivy, prawda? - spytał przyjaznym tonem.
Oparł się o blat obok, przyglądając się nam uważnie. Nie zwracał uwagi na nikogo innego w kuchni, co sprawiło, że czułem się z tą całą sytuacją jeszcze lepiej. Zawsze najbardziej obawiałem się tego, że jeśli w końcu z nim porozmawiam, okaże się kompletnym dupkiem. Wyglądało jednak, że nie miałem się czego bać, Ashton był najsłodszą, najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałem.
- Taa, można tak powiedzieć - powiedziałem, upijając łyk piwa. - Jestem Luke, a to jest Michael.
Ashton pokiwał głową, przez krótką chwilę patrząc na mnie, a ja zacząłem zastanawiać się, czy moje włosy nie rozwaliły się, odkąd wyszedłem z domu i czy nie było widać, jak moja dłoń lekko drży. Później jego wzrok przesunął się na Michaela i wydawało mi się, że nie miał już tak przyjaznej miny jak chwilę wcześniej.
- Widzieliście już Ivy? - spytał, wracając wzrokiem do mnie. - Nie mogę nigdzie jej znaleźć.
Podejrzewałem już, że Michael może chcieć odpowiedzieć coś głupiego, więc nadepnąłem mu na stopę, chcąc dać mu znak, żeby się nie odzywał. Nie wyszło to jednak do końca tak, jak sobie zaplanowałem.
- Kurwa! - wrzasnął i zaczął podskakiwać w miejscu.
Ashton zacisnął szczękę ze złością, na co wytrzeszczyłem na niego oczy, instynktownie robiąc krok w tył. Jeszcze chwilę temu miał na twarzy wielki uśmiech, a teraz wyglądał, jakby mógł komuś zrobić poważną krzywdę. Nie spodziewałem się go zobaczyć takiego, po tym jak uroczo i przyjaźnie potrafił wyglądać.
- Nie to miałem na myśli - powiedział Michael. - Uderzyłem się w stopę.
Po tych słowach widać było, jak Ashton trochę się rozluźnił, ale dalej rzucał Michaelowi nieprzyjemne spojrzenie. Nie byłem pewien, co powinienem zrobić. Najlepiej byłoby, jeśli Michael by stąd poszedł i zostawił mnie samego z...
- To ja pójdę... tam - mruknął Michael i zgarnął w ramiona najwięcej butelek piwa, ile się dało.
Podążyłem za nim wzrokiem, aż wyszedł z kuchni i mimo tego, jak wokół nas było pełno ludzi, czułem, jakbym został sam z Ashtonem. Wziąłem kilka dużych łyków mojego piwa, zanim odważyłem się z powrotem na niego spojrzeć.
- Chodzisz do szkoły z Ivy? - spytał, uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
Oczywiście, że w ogóle mnie nie kojarzył, nie powinienem spodziewać się, że byłoby inaczej. Pokiwałem głową, nie ufając w tym momencie swojemu głosowi. Gdy Michael tutaj był, było o wiele łatwiej. Skończyłem piwo i od razu złapałem następne, rozglądając się dookoła za otwieraczem. Nie mogłem go nigdzie znaleźć i wtedy uświadomiłem sobie, że Michael musiał go zabrać.
Ashton wziął butelkę z moich rąk i otworzył ją kluczem, po czym podał mi z powrotem. Uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością, mając nadzieję, że nie wygląda to jak jakiś dziwny grymas.
- Jesteś nowy? Nie pamiętam Cię, a też tam chodziłem.
Pionowa zmarszczka pojawiła się między jego brwiami, gdy zbliżył je do siebie i przygryzł wargę, jakby próbował sobie mnie przypomnieć. Prawie wydałem z siebie niezidentyfikowany dźwięk na to, jak słodko wyglądał.
- Tak, wiem - odpowiedziałem, za co od razu przekląłem się w myślach. - Um, nie, chodzę tam od zawsze.
- Och, nie mogę sobie Ciebie przypomnieć, przepraszam.
Ashton uśmiechnął się do mnie przepraszająco i wyglądał, jakby było mu naprawdę głupio z tego powodu, choć wcale nie powinien się tak czuć. Nie dziwiło mnie to, że nie kojarzył mnie ze szkoły. Jeśli jest się tak popularnym jak on i otacza Cię tyle ludzi, trudno zwrócić uwagę na cichego, nieśmiałego chłopaka z młodszego rocznika.
- Nic dziwnego - odpowiedziałem, wzruszając ramionami.
Wziąłem kilka łyków mojego piwa, gdy Ashton spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Dlaczego?
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, dlatego znowu przycisnąłem do ust butelkę i przed dłuższą chwilę nie przestawałem z niej pić. Później odstawiłem puste już naczynie na blat, a Ashton posłał mi dziwne spojrzenie.
- Nie jestem osobą, na którą ludzie zwracają uwagę - wymamrotałem.
Ashton skrzywił się na moje słowa i czułem jego uważny wzrok na sobie, gdy sięgałem po kolejną butelkę. Czułem już lekki wpływ alkoholu, ale potrzebowałem zdecydowanie więcej, jeśli chciałem przeprowadzić normalną rozmowę z kolesiem, który podobał mi się od dawna.
- Mogę Cię zapewnić, że ludzie zwracają na Ciebie uwagę.
Odwróciłem głowę szybko w jego stronę, czując jak serce mocno bije mi w piersi, bo nie byłem pewien, co dokładnie miał na myśli. Ashton kiwnął głową w stronę dziewczyny, która stała na drugim końcu kuchni. Jej oczy wpatrzone były we mnie, a gdy tylko zauważyła, że na nią patrzę, zachichotała i zaczęła szeptać coś do swojej koleżanki. Och... o to mu chodziło.
Mimo tego, że byłem zawiedziony tym, że nie miał na myśli samego siebie (co było oczywiste, nie powinienem był się nawet łudzić), poczułem jak robi mi się gorąco na twarzy.
- Jesteś uroczy - powiedział Ashton z rozbawieniem, zauważając moje zawstydzenie.
Heteroseksualni kolesie, wyglądający jak on, nie powinni mówić takich rzeczy do stuprocentowo homoseksualnych chłopaków, którym się podobali. Moje dłonie tak bardzo się spociły, że butelka prawie wyślizgnęła się z moich palców, gdyby Ashton nie zabrał jej ode mnie, kolejny raz pozbywając się dla mnie kapsla.
- Muszę pójść zobaczyć, co dzieje się w salonie. W końcu to moja impreza. - podał mi z powrotem butelkę, uśmiechając się słodko. - Pogadamy później?
- O-ok, um, jasne - rzuciłem, kiwając głową.
Przygryzłem język, podążając za nim wzrokiem, gdy wychodził z pomieszczenia, a później wypuściłem głośno powietrze z ust. Właśnie rozmawiałem z Ashtonem Irwinem, chłopakiem, który uświadomił mi, że jestem gejem i nie zrobiłem z siebie totalnego pośmiewiska. A przynajmniej tak mi się wydawało.
Brałem co chwilę łyk piwa, odtwarzając sobie w głowie całą tę sytuację i próbując sobie przypomnieć każdą rzecz, którą zrobiłem i powiedziałem. Ashton nie wyglądał, jakby przeszkadzało mu moje towarzystwo, nawet zaproponował, że pogadamy później. Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy przypomniałem sobie, jak nazwał mnie uroczym. Gdy to powiedział, na pewno nie przypuszczał, jak dużo będzie to dla mnie znaczyć.
Mijały kolejne minuty, a ja stałem w tym samym miejscu, nie wiedząc, co powinienem ze sobą zrobić. Całe szczęście dziewczyna, która się na mnie patrzyła, wreszcie gdzieś zniknęła i nikt już nie zwracał na mnie uwagi. Zerkałem w stronę drzwi, mając nadzieję, że Ashton tutaj wróci, ale gdy minęło już prawie pół godziny, byłem pewien, że tak się nie stanie.
Może tak naprawdę wcale nie chciał ze mną rozmawiać i tylko szukał jakiejś wymówki, by móc stąd wyjść? W końcu to wszystko było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Alkohol w moich żyłach dodawał mi pewności siebie, ale jednocześnie przekonywał mnie, że Ashton nie chciał mieć ze mną nic wspólnego.
Wyszedłem z kuchni i przeszedłem do salonu, nie spodziewałem się, aż tylu osób w jednym miejscu, ale teraz niewiele mnie to obchodziło. Postanawiając, że poszukam Caluma albo Michaela, zacząłem chodzić po pomieszczeniu. Wydawało mi się, że obejrzałem każdy kąt pokoju, ale nie mogłem ich znaleźć. Cholera, co miałem teraz zrobić?
Poczułem dłoń na ramieniu i szybko odwróciłem się, prawie wpadając w ramiona osoby, która przede mną stała. Ashton uśmiechnął się z rozbawieniem, łapiąc mnie za ramię, bym się nie wywrócił i pokazał w kierunku drzwi. Od razu pokiwałem głową i poszedłem za nim z powrotem do kuchni.
- Przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale jeden koleś strasznie się upił i musiałem powstrzymać go przed rozwaleniem telewizora, a później wpadłem na Ivy, ponoć jakiś dziwny koleś ją zaczepiał.
Ashton usiadł przy stole, a ja rozejrzałem się dookoła, zanim zająłem miejsce po drugiej stronie. Tym razem nie było tu nikogo poza nami.
- Co? - spytałem, gdy dotarło do mnie, co powiedział.
- Ale powiedziała, że to nic takiego, więc... - powiedział, myśląc, że pytałem o Ivy.
Pokręciłem głową i przygryzłem wargę, wpatrując się w niego wielkimi oczami. Czy on właśnie przeprosił mnie, że tak długo do mnie nie wracał? Więc gdy wcześniej zaproponował, że pogadamy później, naprawdę miał to na myśli. Ashton Irwin chciał spędzić ze mną czas na swojej imprezie, podczas gdy mógłby obściskiwać się teraz z jakąś laską. Chętnych na pewno by mu nie brakowało.
- Dobrze się czujesz?
Ashton przyglądał mi się podejrzliwie, jakby oczekiwał, że w każdej chwili mogę zacząć gdzieś wymiotować. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, chcąc pokazać mu, że czuję się dobrze, właściwie to nigdy w życiu nie czułem się lepiej niż w tym momencie.
- Więc... - zaczął Ashton, wyglądając, jakby próbował wymyślić jakiś temat do rozmowy. - W której klasie liceum już jesteś?
- Ostatniej - mruknąłem. - Właściwie przez jakiś czas zastanawiali się, czy nie powinienem przeskoczyć klasę, ale w końcu stwierdzili, że więcej bym na tym stracił niż zyskał.
Gdy zastanawiałem się, po jaką cholerę to dodałem, Ashton zmarszczył brwi, wyglądając na zmieszanego.
- Czekaj, masz 17 lat?
Niepewnie pokiwałem głową, obserwując przy tym uważnie jego reakcję. To nie powinno mieć dla niego dużego znaczenia, ile dokładnie miałem lat, pewnie więcej się już nie zobaczymy. Choć bardzo bym tego chciał...
- Myślałem, że jesteś młodszy - powiedział w końcu, wzruszając ramionami.
- Nie mam, co liczyć na to, że sprzedadzą mi alkohol w barze - wymamrotałem, przerywając mu.
Ashton zaśmiał się lekko, przy czym kolejny raz ukazały się dołeczki w jego policzkach. Miałem ochotę wyciągnąć rękę w jego stronę i dotknąć je palcem.
- Nie, ale ja zawsze mogę Ci go kupić.
Spuściłem wzrok na stół i musiałem powstrzymać się przed szerokim uśmiechem, który cisnął mi się na twarz. To zdecydowanie brzmiało, jakby Ashton chciał się jeszcze ze mną spotkać. Miałem tylko nadzieję, że za chwilę nie obudzę się we własnym łóżku, a to wszystko nie okaże się tylko pięknym snem.
Przez następne pół godziny rozmawialiśmy na najróżniejsze tematy, a każdą rzecz, którą wymówił, traktowałem jak niezwykle ważną informację. Ten wspaniały moment przerwała nam Katie, która praktycznie wczołgała się do środka, a później zacisnęła dłonie wokół śmietnika, prawie wkładając do środka głowę. Jeszcze nigdy tak bardzo jej nienawidziłem, jak właśnie wtedy, ale Ashton zamiast zostawić mnie i zabrać ją gdzieś na bok, zadzwonił po Ivy.
Jego przyjaciółka nie wyglądała na zbytnio zadowoloną, gdy pojawiła się przy Katie. Ashton chyba w czymś jej przerwał, bo miała potargane włosy i zaczerwienione usta, jakby przez ostatnie kilkanaście minut się z kimś obściskiwała. Lepiej nie wspomnę o tym Calumowi.
Ivy zabrała kompletnie pijaną Katie z kuchni, zostawiając mnie i Ashtona samych. Znowu. Do końca imprezy (a przynajmniej końca imprezy dla mnie) zostaliśmy w tych miejscach, śmiejąc się i omawiając każdy aspekt naszego życia. Przestałem się już denerwować jego towarzystwem, czasem tylko rumieniąc się, gdy powiedział coś dwuznacznego, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej, naprawdę fajny z Ciebie koleś, Luke - powiedział Ashton, gdy odprowadził mnie do drzwi.
Większość ludzi dalej tutaj była, nie miałem pojęcia, co stało się z Michaelem i Calumem, ale wiedziałem, że muszę już wracać do domu, jeśli nie chciałem mieć kłopotów z mamą.
- Ty też jesteś naprawdę fajny, naprawdę, naprawdę fajny.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedziałem, ale Ashton nie wyglądał na przejętego tym, gdy zaśmiał się lekko.
- Podaj mi swój telefon.
Wyciągnąłem szybko komórkę z kieszeni i obserwowałem, jak przyciskał coś na ekranie ze skupioną miną.
- Wysłałem do siebie wiadomość.
Podał mi z powrotem komórkę, a ja zamrugałem parę razy, nie spuszczając z niego wzroku. Miałem numer Ashtona w telefonie, a on miał mój w swoim. I nawet nie musiałem się natrudzić, żeby tak się stało. Byłem po prostu sobą, a on widocznie naprawdę mnie polubił, skoro to zrobił. Nie mogłem być bardziej szczęśliwy z tego powodu i tym razem nie mogłem się powstrzymać od szerokiego uśmiechu.
- Dzięki temu będziemy mogli kiedyś umówić się na to piwo w barze - dodał, uśmiechając się słodko.
Pokiwałem szybko głową, ciesząc się, że o tym pamiętał. Pożegnaliśmy się i wracając do domu, jedyną myślą w mojej głowie było: "to nie mogło wydarzyć się naprawdę". Zapisałem jego numer i przez chwilę wpatrywałem się w nazwę kontaktu, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę tam był. Wiedziałem, że nie mogłem wyolbrzymiać tego wieczora i wymyślać sobie, że może Ashton czuł choć w małej części to co ja. Był po prostu przyjazną osobą, za jego motywami nie kryło się nic więcej.
Tego dnia zasnąłem z uśmiechem na ustach, nie mogąc przestać myśleć o Ashtonie. Zresztą nigdy nie potrafiłem tego zrobić.
*
Rozglądałem się z zaciekawieniem po pokoju Ashtona, nie chcąc przegapić ani jednej ważnej rzeczy. Ściany miał obwieszone plakatami zespołów i z zadowoleniem zauważyłem, że słuchaliśmy takiej samej muzyki. Całe szczęście nie widziałem żadnych plakatów półnagich lasek, co trochę poprawiło mi humor, który wcześniej zepsuli mi Michael i Calum.
Oficjalnie znałem się z Ashtonem już tydzień, mimo tego, że moje zauroczenie nim trwało kilka lat. Od czasu jego imprezy wymieniliśmy sporo wiadomości i naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Dlatego dzisiaj, gdy zobaczyłem go w sklepie, gdzie pracował Michael, nie czułem się zbytnio skrępowany czy zawstydzony jego towarzystwem. Teraz wiedziałem już, czego powinienem po nim oczekiwać i wydawało się, że powoli zmierzamy w kierunku przyjaźni. Nie oczekiwałem nawet niczego więcej.
Mimo tego, gdy Ashton powiedział, że dopiero wraca do domu, a Calum uznał, że przespał się z jakąś dziewczyną, poczułem ukłucie w klatce piersiowej. Nie chciałem wierzyć, że naprawdę to zrobił, ale im dłużej o tym myślałem, tym bardziej byłem przekonany, że naprawdę tak było. Czego innego można się spodziewać po nastoletnim kolesiu...
Ashton był najbardziej heteroseksualnym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
- Luke?
Odwróciłem głowę w stronę Ashtona, który spoglądał na mnie z oczekiwaniem. Chyba zadał mi jakieś pytanie, a ja nie zwróciłem na to uwagi, za bardzo skupiając się na moich myślach. Poczułem, jak robi mi się gorąco na twarzy, ale miałem nadzieję, że nie było tego po mnie widać.
- Możesz powtórzyć?
- W co chcesz pograć? - spytał, pokazując dłonią na pudełka z grami.
No tak, w końcu właśnie dlatego tutaj przyszliśmy. Ashton spytał, czy chcę pograć u niego na playstation, a ja oczywiście się zgodziłem. Spytał o to jeszcze Caluma, ale on nie mógł przyjść... Na szczęście.
- Um, fifa? - zaproponowałem.
Zacząłem przerzucać mój ciężar z jednej stopy na drugą, stojąc niezręcznie na środku pokoju. Ashton zaśmiał się lekko, przyglądając mi się, na co posłałem w jego stronę niepewny uśmiech.
- Usiądź na łóżku.
Cholera. Spojrzałem wielkimi oczami na materac obok mnie i przełknąłem głośno. To nie było nic takiego, robiłem z tego większą sprawę niż powinienem.
- Nie lubię fify - odpowiedział wreszcie Ashton na moje wcześniejsze pytanie.
Usiadłem na łóżku i wytrzeszczyłem na niego oczy, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Mówisz poważnie? - spytałem.
Ashton pokiwał głową z rozbawionym wyrazem twarzy, widząc moje oburzenie. W końcu pokazał mi pudełko innej gry, na co zgodziłem się, nie musząc się nawet nad tym zastanawiać. Jeśli nie graliśmy w fifę, to było mi praktycznie wszystko jedno.
- Jak możesz nie lubić fify?
- Przestań - odpowiedział, śmiejąc się cicho.
Podszedł do łóżka i podał mi pada, po czym opadł na miejsce obok mnie. Spojrzałem w dół na nasze kolana, które prawie się stykały.
- Po prostu tego nie lubię, to zbrodnia? - dodał z uśmiechem, gdy się nie odezwałem.
- Właściwie to tak - mruknąłem, na co Ashton rzucił mi rozbawione spojrzenie.
Po tym skupiliśmy swoją uwagę na grze i czułem się prawie, jakbym grał z Calumem albo Michaelem. Co jakiś czas krzyczeliśmy w stronę ekranu, śmiejąc się z tego drugiego, jeśli został zabity i ciesząc się, jeśli coś poszło po naszej myśli. Dopóki Ashton nie zmienił trochę swojej pozycji, a jego kolano dotknęło mojego uda.
Wciągnąłem ze świstem powietrze i zamarłem, przestając naciskać przyciski na joysticku. Jego kolano praktycznie wbijało się w moją nogę, ale wcale nie przeszkadzało mi to w sposób "cholera, idioto, to boli", ale w sposób "nie mogę skupić się na niczym, jeśli jakakolwiek część Twojego ciała dotyka mojej".
- BUM, nie żyjesz! - krzyknął Ashton.
Musiał nie zauważyć tego, że nasze nogi się dotykały albo, że przestałem się ruszać w jakikolwiek sposób. Zaśmiał się radośnie i odwrócił głowę w moją stronę, a jego uśmiech szybko zniknął, gdy zobaczył moją twarz. Nie miałem pojęcia, jak musiałem wyglądać, ale nie mogło to być nic dobrego, skoro Ashton się tym zmartwił.
- Hej, Luke, wszystko w porządku?
- Um - odchrząknąłem i zacząłem wiercić się na moim miejscu, tak żeby jego kolano znajdowało się dalej mnie. - Taa, zamyśliłem się.
Ashton nie wyglądał na do końca przekonanego, ale uśmiechnął się nieznacznie, przy czym w jego policzkach ukazały się dołeczki. Te cholerne dołeczki były dla mnie jak przekleństwo.
- Nie musimy grać, jeśli nie chcesz - powiedział, odkładając joystick na materac.
- Możemy grać - odpowiedziałem i wzruszyłem ramionami.
Jeśli nie będzie mnie już dotykał w żaden sposób, to bez problemu będę mógł skupić się na grze. Ashton uśmiechnął się leniwie i opadł plecami na łóżko, a ja spojrzałem niepewnie w jego stronę.
- Właściwie to mi nie chce się już grać - przyznał i poklepał miejsce obok siebie. - Pogadajmy.
Przez chwilę patrzyłem na wolny kawałek materaca, póki nie uświadomiłem sobie, co chciał, żebym zrobił. Położyłem się obok niego i nasze nogi otarły się o siebie, wywołując lekki uśmiech na mojej twarzy i na pewno zarumienione policzki.
- Powinieneś przyjść na moją imprezę sylwestrową - powiedział nagle Ashton.
- Jasne, ok - odpowiedziałem szybko.
Zbyt szybko. Ashton uśmiechnął się z rozbawieniem, przyglądając mi się z wesołymi błyskami w oczach.
- Właściwie jeszcze nic nie zrobiłem w związku z sylwestrem, ale organizuję go co roku, więc... - mruknął i skierował swój wzrok na sufit. - Mimo tego, że większość osób już sama się tutaj zaprosiła, to jesteś pierwszą oficjalnie zaproszoną przeze mnie osobą.
- Czuję się wyróżniony.
Zaśmiałem się lekko, choć tak naprawdę przez jego słowa, moje serce szalało, a w brzuchu miałem to dziwne uczucie.
- I powinieneś - zażartował. - Cieszę się, że przyjdziesz. Na ostatniej imprezie chyba dobrze się bawiłeś, co?
- Byłem ciągle z Tobą - rzuciłem, marszcząc nieznacznie brwi.
Ashton popatrzył na mnie, udając, że jest oburzony i położył sobie dłoń na piersi. Spojrzałem na chwilę w tamtą stronę, podziwiając jego długie palce, ale szybko wróciłem wzrokiem do jego twarzy.
- Chcesz przez to powiedzieć, że źle się bawiłeś, bo psułem Ci imprezę?
- Nie! - zawołałem od razu, nawet o tym nie myśląc. - Było świetnie, naprawdę świetnie.
- Bo ja z Tobą byłem? - spytał Ashton z zadziornym uśmiechem.
Otworzyłem usta i zamknąłem parę razy, nie wiedząc, w jaki sposób powinienem na to odpowiedzieć. To była prawda, ale nie chciałem się do tego przed nim przyznać.
- Lubię Twoje plakaty - wymamrotałem nagle, unikając odpowiedzi na jego pytanie.
Ashton uniósł się na łokciach, by mógł spojrzeć na swoje ściany i przyjrzeć się im dokładnie, choć musiał znać je na pamięć. Nie wyglądał na zaskoczonego moją nagłą zmianą tematu, od razu akceptując to, że wolałem rozmawiać o czymś innym.
- Których zespołów z tych słuchasz? - spytał, zerkając w moją stronę z uśmiechem.
- Wszystkich - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Mógł pomyśleć, że próbowałem się mu podlizać, ale taka była prawda. Zaczęliśmy rozmawiać więcej na ten temat, pytając się o nasze ulubione piosenki i płyty. Nie mogłem sobie wyobrazić lepiej spędzonego czasu niż leżenie z Ashtonem na jego łóżku, rozmawiając o muzyce.
Nie byłem pewien, ile dokładnie minęło, ale za oknem powoli już ciemniało, więc wiedziałem, że musiałem wracać do domu. Wyszedłem stamtąd rano i mama na pewno już martwiła się, że tak długo mnie nie było, skoro miałem wrócić niedługo.
Gdy podniosłem się z materaca, zauważyłem na podłodze kawałek gazety, wystający spod łóżka. Mając nadzieję, że Ashton tego nie zauważy, przesunąłem ją stopą tak, żebym mógł zobaczyć, co to było. Mogłem tego nie robić. Miałem wrażenie, że serce opadło mi do żołądka, gdy zauważyłem gołą kobietę na okładce.
- Och, znowu to - mruknął Ashton, stając obok mnie. - Ivy też wczoraj to zobaczyła.
Przygryzłem wargę i pokiwałem głową, odwracając szybko wzrok w drugą stronę. Nie powinienem przejąć się tym tak bardzo, w końcu wiedziałem, że Ashton jest hetero, ale z jakiegoś powodu poczułem się przez to gorzej.
- To nie moje - dodał po chwili i mogłem poczuć na sobie jego spojrzenie. - Mój znajomy ze studiów był u mnie ostatnio, gdy robiliśmy wspólny projekt i to dość obrzydliwy typek, nie chcę nawet myśleć, co musiał robić w moim pokoju, gdy wyszedłem do łazienki, skoro przypadkiem to tu zostawił.
To brzmiało jak totalne kłamstwo, ale Ashton ani razu się nie zaciął, mówiąc to i brzmiał na pewnego siebie. Wzruszyłem ramionami, posyłając mu nieznaczny uśmiech, jakbym chciał mu przekazać, że nic mnie to nie obchodziło.
A gdy Ashton odprowadził mnie do drzwi, mocno mnie przytulił i kolana na pewno by się pode mną ugięły, gdyby nie to, że mnie trzymał. I w tym momencie uwierzyłbym w każde słowo, które wyszłoby z jego ust, bo mimo tego, jak mało się znaliśmy, byłem w nim zakochany. Przez cały ten czas mogłem sobie myśleć, że to tylko głupie zauroczenie, że znałem go za mało, by czuć do niego coś poważnego.
Prawdą było, że byłem w nim zakochany od pierwszego razu, gdy go zobaczyłem i to cholernie bolało, że on nigdy nie będzie mógł tego odwzajemnić.
*
Byłem zmęczony i jedyne o czym marzyłem, to pójść spać, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Jęknąłem z niezadowoleniem, podejrzewając już, że to Calum chciał porozmawiać o dzisiejszym dziwnym zachowaniu Michaela. Zebraliśmy się wszyscy u mnie w domu razem z Ashtonem i Ivy, żeby trochę popływać. Oczywiście musiało się skończyć na tym, że ktoś był pijany i w ogóle nie zdziwiło mnie, gdy tą osobą okazał się być Michael.
Podniosłem telefon, ale gdy zobaczyłem imię Ashtona na ekranie, od razu odechciało mi się spać.
- Hej - mruknąłem, przyciskając komórkę do ucha.
- Hej, Lukey - odpowiedział.
Zachichotałem lekko i szybko zasłoniłem usta dłonią, gdy zdałem sobie z tego sprawę. To nie było zbyt męskie. Ashton zaśmiał się cicho, a szeroki uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy, bo był to dla mnie najpiękniejszy dźwięk na świecie.
- Hej, Ashy - powiedziałem, choć już się z nim przywitałem.
Naprawdę zbliżyliśmy się do siebie przez ten krótki czas, gdy oficjalnie się znaliśmy. Choć nie widzieliśmy się tak często, jak tego bym chciał, ciągle wysyłaliśmy do siebie wiadomości, a czasem rozmawialiśmy przez telefon jak teraz. Czasami miałem wrażenie, że Ashton ze mną flirtuje, ale szybko karciłem się za te myśli, wiedząc, że jest po prostu bardzo przyjazną osobą i pewnie z każdym rozmawia w ten sam sposób.
- Co u Ciebie? - spytał.
Zaśmiałem się znowu, bo rozeszliśmy się niecałą godzinę temu, gdy wyjeżdżał z pod mojego domu ze śpiącym Michaelem na tylnym siedzeniu jego samochodu.
- Ash, dopiero co się widzieliśmy - odpowiedziałem.
- Dużo mogło się zmienić w tym czasie - powiedział z udawanym oburzeniem.
Zmarszczyłem lekko brwi, myśląc nad tym, co robiłem w międzyczasie. Michael narobił niezłego bałaganu, więc trochę mi zajęło zanim wszystko ogarnąłem, tym bardziej, że byłem bardzo leniwy i robiłem to najwolniej jak się dało.
- Posprzątałem wszystko, co zostawiliśmy przy basenie i miałem właśnie pójść spać.
- Och, ok, w takim razie nie będę Ci...
- Nie - przerwałem mu szybko. - Już mi się odechciało spać, wolę z Tobą porozmawiać.
Położyłem się na łóżku, układając się wygodnie i kładąc telefon przy mojej twarzy.
- Musisz naprawdę mnie kochać - powiedział.
Oddech uwiązł mi w gardle, gdy tylko to usłyszałem, przez chwilę myśląc, że Ashton wiedział o moich uczuciach do niego. To zniszczyłoby całą naszą przyjaźń. Dopiero po chwili uspokoiłem się, gdy uświadomiłem sobie, że żartował.
- Właściwie to Cię nie lubię - mruknąłem, postanawiając trochę się z nim podroczyć.
- Nieprawda! - zawołał szybko, brzmiąc na urażonego. - Jestem Twoją ulubioną osobą, prawda?
Zaśmiałem się cicho, słysząc jak Ashtonowi bardzo zależało na tym, żebym to przyznał.
- Nie wiem, właściwie to Calum...
- Lukeyyy - przerwał mi i mogłem sobie wyobrazić, jak w tym momencie robił smutną minę. - Prawda, że jestem Twoją ulubioną osobą?
Milczałem przez chwilę, słuchając jego cichego oddechu, gdy niecierpliwie czekał na moją odpowiedź. Przymknąłem oczy i choć nie mógł tego zobaczyć, uśmiechnąłem się szeroko.
- Jesteś moją ulubioną osobą, Ash.
Ashton na pewno myślał, że powiedziałem to tylko po to, żeby dał mi spokój, że nasza rozmowa to tylko głupie żarty, ale naprawdę miałem to na myśli. Nigdy bym mu się jednak do tego nie przyznał.
Przez chwilę żadne z nas się nie odezwało i pomyślałbym, ze Ashton się rozłączył, gdyby nie to, że ciągle mogłem usłyszeć jego oddech po drugiej stronie. Zastanawiałem się, o czym teraz myślał, ale za bardzo się bałem, żeby o to spytać. Dlatego postawiłem na bezpieczniejszy temat.
- Um, udało Wam się wpakować Michaela do jego mieszkania?
- Ta, mieliśmy z nim trochę problemów, ale w końcu się udało - odpowiedział, brzmiąc na rozkojarzonego.
- Dzięki, nie musiałeś tego robić, wiem, że za nim nie przepadasz.
- Ale to Twój przyjaciel - dodał, jakby to wszystko wyjaśniało.
Kolejny raz uśmiechnąłem się szeroko, a serce zabiło mi mocniej i cieszyłem się, że nie mógł mnie teraz zobaczyć. Pewnie patrząc na mnie, z daleka można było zauważyć, co czułem do osoby, z którą właśnie rozmawiałem.
- Nie mogę już doczekać się sylwestra - powiedział nagle Ashton. - Zobaczysz, Lukey, będzie jeszcze lepiej niż ta ostatnia impreza.
- Będzie więcej osób niż wtedy? - spytałem.
Miałem nadzieję, że Ashton znowu spędzi ze mną dużo czasu, ale wiedziałem, że będzie musiał też zająć się swoimi innymi gośćmi. Doskonale to rozumiałem i wcale nie miałem mu tego za złe.
- Dużo więcej - odpowiedział, po czym zaśmiał się lekko i dodał: - Ale nie martw się, nie pozbędziesz się mojego towarzystwa ani na chwilę.
- O nie - odpowiedziałem żartobliwie.
Skoro Ashton sam mówił, że spędzimy całego sylwestra razem, to tym bardziej byłem podekscytowany tą imprezą.
- O nie? - powtórzył po mnie. - W takim razie nie masz co liczyć na pocałunek o 24.
Wytrzeszczyłem oczy, unosząc się lekko, bym lepiej mógł spojrzeć na telefon. Czy on właśnie... Czy on naprawdę to powiedział... Serce biło mi jak szalone i ugryzłem się mocno w wargę, by nie zacząć krzyczeć.
- Luke? - spytał cicho.
- T-tak? - wykrztusiłem. - Um, ja... chętnie spędzę z Tobą całego sylwestra.
Ashton zachichotał w podobny sposób, w jaki ja zrobiłem to wcześniej i mogłem sobie wyobrazić, jak uśmiechał się teraz, a w jego policzkach zrobiły się te urocze dołeczki.
- Ok, to jesteśmy umówieni - powiedział.
Zmarszczyłem nieznacznie brwi, nie będąc pewnym, co dokładnie miał przez to na myśli. Dla mnie to wszystko brzmiało, jakbyś umawiali się, że pocałujemy się o wybiciu północy, ale jemu nie mogło chodzić o to samo. A nawet jeśli właśnie o to mu chodziło, to pewnie żartował.
- Na co? - spytałem w końcu.
- 24:00. Ty i ja - odpowiedział, brzmiąc na poważnego.
Przełknąłem głośno, kiwając głową, choć nie mógł tego zobaczyć. Nie miałem nawet jeszcze swojego pierwszego pocałunku, ale jeśli Ashton naprawdę chciał mnie pocałować o północy, to byłby to najlepszy pierwszy pocałunek w historii pierwszych pocałunków.
- O-ok - odpowiedziałem drżącym głosem.
- Świetnie - rzucił wesoło. - I Luke? Też jesteś moją ulubioną osobą, wiesz?
Chwilę po tym pożegnaliśmy się, a ja nawet gdy minęło kilka minut, leżałem w tym samym miejscu z wielkim uśmiechem na mojej twarzy. Byłem pewien, że gdyby mama weszła teraz do mojego pokoju, przeraziłaby się, widząc jak uśmiecham się w stronę sufitu.
Ashton mieszał w mojej głowie i nie byłem już pewien, co powinienem o tym wszystkim myśleć. Czy to było możliwe, że mimo tego z iloma dziewczynami zawsze się umawiał, teraz mógł być zainteresowany mną? Chłopakiem?
Nie mogłem wyrzucić z moich myśli tego, co powiedział o pocałunku na sylwestra i wyobrażałem sobie różne scenariusze tego, co mogło się wydarzyć. Zrobiło mi się, aż za bardzo gorąco i im więcej o tym myślałem, tym bardziej byłem podekscytowany. W końcu zwlekłem się z łóżka, kierując się do łazienki.
Tam szybko zrzuciłem z siebie ubrania i odetchnąłem z ulgą, gdy ściągnąłem spodnie, które nagle stały się za bardzo przylegające w niektórych miejscach. Przez to wszystko musiałem wziąć długi, gorący prysznic i miałem tylko nadzieję, że nikt w domu nie usłyszy, jak będę powtarzał imię Ashtona na głos.
Teraz naprawdę nie mogłem się doczekać sylwestra.
O.MÓJ.BOŻE!
OdpowiedzUsuńCZY TY SE ZE MNIE ŻARTUJESZ?!
JEZU KOCHAM CZWARTKI!
LASHTON AWWWW! <3
JEJKU 2 CZĘŚĆ...
PRAGNE JEJ JUŻ TERAZ!
KOCHAM TO!
Awwww KURWA.
JEZUUUU...
FANGIRLING.
ZNOWU.
KURWA.
DZIĘKI.
UGH.
KOCHAM CIĘ! <3
Xx
TEN ROZDZIAŁ TO MOJE ŻYCIE, MOJA RELIGIA, LASHTON ... OTP, UMARŁAM
OdpowiedzUsuńLUKEY TO NAJSŁODSZE, CO MOGŁO POWSTAĆ
I OMG ASHTON FILTHY LOVER
TO JEST TAK PIĘKNA HISTORIA MIŁOSNA ŻE JA NIE WIEM
WARTO BYŁO CZEKAĆ <3
Uwielbiam Lashtona w tym opowiadaniu i Kocham Cię za to że napisałaś to cudeńko :D :D normalnie teraz nie będę mogła doczekać się 2 części no bo... sylwester... :D :D tam się sporo działo i chętnie przeczytam sobie perspektywę Luka ( lub Asha?..) :D
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i do przeczytania :*
W I Ę C E J !!!
OdpowiedzUsuńjejku jejku jejku jejku ❤
OdpowiedzUsuńja chcę już 2 część *-*)
to jest zajebiste :3
końcówka XD >>>>>>
JESTEM W NIEBIE
OdpowiedzUsuńNIEBIE KURWA
LASHTON TO NAJLEPSZE CO MOŻE BYĆ
DOBRA NIE
MUKE JEST LEPSZY
ALE LASHTON JENYYYY
MOJE SERCE SIĘ ROZPŁYNĘŁO
NIE BYŁO GOTOWE NA TO
MATKO BOSKA
JAKIE TO JEST CUDOWNE
UMARŁAM, PA
awww..
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł. Fajnie jest poznać wszystko z ich perspektywy! :D Awww *__*
OdpowiedzUsuńO Boziu....
OdpowiedzUsuńOooooooo mamo....
Jak ja to uwielbiam....
<3 <3 <3<3 <3 <3<3!!!!!!!!
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa... cudne cudne cudneeee.. ja chce więcej :)...
OdpowiedzUsuńAww Lashton *_* Obyś niedługo napisała drugą część, bo to jest naprawdę świetne. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*