Ivy
- Nie będę mogła po Ciebie przyjechać po lekcjach.
Westchnęłam głośno, słysząc słowa swojej mamy, ale pokiwałam głową, pokazując jej, że rozumiem. Wpatrywałam się uparcie w widok za oknem, nawet na nią nie patrząc. Niepierwszy raz zdarzało się, że musiała dłużej pracować. Byłam już do tego przyzwyczajona. Zresztą oboje moi rodzice dużo pracowali, czasem wydawało mi się, że tylko to się dla nich liczyło.
- W porządku, zabiorę się z kimś z moich znajomych.
Odpięłam pas i sięgnęłam po klamkę, chcąc już wyjść z samochodu, póki nie zatrzymał mnie głos rodzicielki.
- Ma dzisiaj padać, lepiej weź parasolkę, leży na siedzeniu z tyłu.
Zmarszczyłam nieznacznie nos, obracając się w jej stronę. Mama spoglądała teraz na zegarek na swoim nadgarstku i widać było, że śpieszyło się jej do pracy.
- Nie potrzebuję parasolki, mówiłam Ci, że z kimś pojadę.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak chłodno to powiedziałam, póki mama nie uniosła wzroku, patrząc na mnie uparcie. Teraz się o mnie martwiła...
- W porządku - mruknęłam i obróciłam się na siedzeniu, żeby sięgnąć po przedmiot.
Pomachałam jej parasolką przed twarzą, żeby pokazać, że zrobiłam to co chciała i szybko wysiadłam z samochodu.
- Miłego dnia! - krzyknęła jeszcze za mną, zanim trzasnęłam drzwiami.
Machnęłam do niej ręką i ruszyłam w stronę szkoły, na mojej twarzy zaraz pojawił się lekki uśmiech, gdy mijałam znajome osoby. Jedyne co mi teraz przeszkadzało to głupia parasolka, którą musiałam ze sobą nieść.
Czasem wydawało mi się, jakby każdy w tej szkole miał mnie za jakiś pieprzony ideał - Ivy Foster, najpopularniejsza dziewczyna, która miała przy sobie zawsze wielkie grono znajomych. Właśnie, znajomych, z nikim z nich tak naprawdę nie znałam się, aż tak dobrze. Po prostu spędzaliśmy razem przerwy między zajęciami i chodziliśmy na wspólne imprezy. Jedyną osobą, o której mogłam pomyśleć jak o przyjacielu był Ashton. Mieszkał niedaleko mnie i nasi rodzice byli całkiem bliskimi przyjaciółmi. Ash skończył już szkołę i zaczął studiować, na szczęście w tym samym mieście, więc dalej cały czas się widywaliśmy. Mi zostało jeszcze 7 miesięcy, żeby skończyć liceum. Właściwie nie mogłam się już doczekać, aż je skończę i będę mogła stać się bardziej niezależna.
Przechodziłam szybko szkolnym korytarzem i gdy wyszłam zza zakrętu, wpadłam na ciemnowłosego chłopaka. Wydawało mi się, że widziałam go już tutaj, ale nie byłam pewna. Do tej szkoły chodziło naprawdę sporo osób, więc zrozumiałe było, że nie znałam nazwiska każdego z nich. Po jego twarzy od razu mogłam powiedzieć, że nie pochodził stąd. Obok niego stał wysoki blondyn, unikając patrzenia na mnie, więc nawet nie zwróciłam na niego większej uwagi. Przeprosiłam szybko, posłałam ciemnowłosemu chłopakowi przyjazny uśmiech i poszłam dalej, kierując się w stronę szafek, otworzyłam tę, która należała do mnie i wrzuciłam tam od razu tę głupią parasolkę. Wygładziłam dłonią sweter, w który byłam ubrana i udałam się do klasy, w której miałam pierwsze zajęcia.
Gdy tylko weszłam do środka, od razu kilku moich najbliższych znajomych zaczęło machać w moją stronę, bym szybko do nich podeszła. Uśmiechnęłam do nich wesoło, gdy zbliżałam się w ich stronę.
- Słyszałaś, że Ashton robi imprezę w piątek?
Spojrzałam na Katie, unosząc brew. Oczywiście, że o tym wiedziałam, w końcu to ja z nas wszystkich byłam z nim najbliżej.
- Jasne, że o tym słyszała, idiotko. - Matt przewrócił oczami, patrząc na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Ok, to było głupie pytanie, ale nie musisz na mnie od razu naskakiwać - syknęła w jego stronę Katie.
Stałam przez chwilę z boku, przysłuchując się rozmowie niezbyt zainteresowana. Te ich kłótnie stawały się coraz częstsze, więc nie było to dla mnie nic nowego.
- Więc będziesz? - spytała Deb, zwracając na siebie moją uwagę.
- Jasne, będę. Nie mogłabym tego opuścić.
Pokiwałam lekko głową i opadłam na miejsce koło niej. Właśnie miał zacząć się jeden z moich "ukochanych" przedmiotów - matematyka.
Deb podsunęła mi swój zeszyt z odrobionym zadaniem domowym, na co zachichotałam cicho.
- Tak dobrze mnie znasz. - wyciągnęłam zeszyt i długopis ze swojego plecaka i zabrałam się do przepisywania. - Ty i Nick też będziecie?
- Pewnie, słyszałam, że tym razem będzie jeszcze więcej osób niż ostatnio.
- Tak, Ashton zaprosił naprawdę sporo studentów - mruknęłam, pisząc po kartce.
- Świetnie, pewnie będzie dużo przystojniaków - powiedziała Deb z zadowoleniem.
- Deb, masz Nicka! - zawołałam rozbawiona jej zachowaniem.
- Ugh, ok, zostawiam ich wszystkich dla Ciebie.
- Dzięki - odpowiedziałam, śmiejąc się lekko. - Po tej imprezie raczej nie będzie kolejnych przez jakichś czas - dodałam po chwili.
- Och, nie! Kocham imprezy Asha!
- Na pewno zrobi imprezę sylwestrową - zapewniłam ją.
- Moje życie nie powinno Cię interesować, Matt! - doszedł do nas głos Katie.
Uniosłam głowę z nad zeszytu i zaśmiałam się w stronę Deb, słysząc jak Katie i Matt dalej się kłócą. Dzień jak co dzień.
*
Michael
Siedziałem sam w stołówce szkolnej przy najdalej oddalonym stoliku od innych ludzi. Nienawidziłem ich wszystkich, naprawdę nimi gardziłem, każdy był taki sam, zależało im tylko na popularności, pieniądzach i imprezach. Zachowywali się jak zaprogramowane maszyny, które nie były zdolne do samodzielnego myślenia. Idioci.
- Michael!
Uniosłem niechętnie głowę, przede mną pojawili się Calum i Luke. Ok, oni nie należeli do tych znienawidzonych przeze mnie osób, właściwie byli to moi jedyni przyjaciele. Jedyne osoby w tej szkole, które umiały myśleć za siebie.
- Co? - spytałem w ogóle niezainteresowany, chciałem wrócić do grania na moim telefonie.
Luke opadł na miejsce obok mnie, Calum usiadł naprzeciwko nas, uśmiechając się szeroko, a jego oczy błyszczały radośnie.
- Nie może przestać mówić o tym od rana - odezwał się Luke i westchnął głośno, po czym oparł się łokciem o stół, a na dłoni położył podbródek.
Oderwałem od niego wzrok i spojrzałem na Caluma, czekając, aż się odezwie.
- Ivy Foster wpadła na mnie na korytarzu - powiedział, jakby to była najlepsza rzecz, jaka go spotkała w życiu.
- Co z tego? - spytałem, a moje usta wykrzywiły się w grymas.
Kolejna głupia, popularna dziewczyna, która nawet nie potrafiła patrzeć, gdzie idzie.
- Co z tego?! - zawołał Cal z oburzeniem. - Może to, że mnie dotknęła!
Luke zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową, a ja zrobiłem minę, jakbym właśnie zobaczył coś naprawdę obrzydliwego.
- Mike, to najładniejsza dziewczyna w całym naszym mieście, jest po prostu... - Calum uśmiechnął się z rozmarzeniem. - Taaaaka gorąca, zrobiłbym, co by tylko chciała, jeśli wiesz co mam na myśli.
Cal poruszył brwiami, jęknąłem cicho, wcale nie miałem ochoty tego słuchać. Calum już parę razy zdążył nam powiedzieć co chętnie, by dla niej zrobił, a raczej co by z nią zrobił...
- Wiesz, że ona nawet nie ma pojęcia kim jesteś? - spytałem po chwili, spoglądając z politowaniem na mojego przyjaciela.
- Mimo tego, że macie razem angielski, biologię i wf - dodał Luke.
- Niedługo się to zmieni, zobaczycie - odpowiedział nam Cal, patrząc gdzieś w bok, jakby planował sobie wszystko w głowie. - Ivy Foster i jej zgrabny tyłek jeszcze będą moje.
Parsknąłem pod nosem, a Luke zaśmiał się lekko, rozbawiony jego zachowaniem. Oboje wiedzieliśmy, że nigdy się to nie zdarzy, biedny Calum jednak dalej się łudził.
- Twoja laska właśnie przyszła.
Na słowa Luke'a, Calum od razu odwrócił się przez ramię, spoglądając na dziewczynę, która weszła do środka.
Wcale nie uważałem, że była taka wspaniała. Była ładna, ale na pewno było dużo ładniejszych od niej dziewczyn i bardziej ambitnych, nieskupionych wyłącznie na popularności i chłopakach. Właściwie nie znałem jej zbyt dobrze, widywałem ją tylko w szkole, ale nigdy nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Przypuszczałem jednak, że właśnie taka jest, jak cała reszta jej głupich znajomych. Pewnie spała z większą ilością chłopaków niż ilość razy, gdy pofarbowałem włosy. Czyli naprawdę sporo.
Ivy szła z szerokim uśmiechem między stolikami, póki nie usiadła przy stałym miejscu "chłamu umysłowego" jak to zdarzało mi się ich nazywać. Mimo tego, że przy jednym stoliku było miejsce dla 6 osób, przy ich znajdowało się około 15. A oczywiście w samych ich środku znajdowała się ona. Przyglądałem się jej dłużej, zastanawiając się nad słowami Caluma. Może i miała długie, brązowe włosy i całkiem zgrabny tyłek, ale dla mnie dalej nie była nikim interesującym.
- Ach, kocham ją - mruknął Cal, kładąc głowę na stole. - Jest taka...
- Przepiękna, cudowna i wygląda jak dziewczyna z marzeń każdego faceta? - podpowiedział mu Luke.
- Tak - odpowiedział Calum ze zdziwieniem. - Skąd...
- Mówiłeś to już chyba ze 100 razy. - przewróciłem oczami i wróciłem do swojego telefonu, na którym grałem, póki mi nie przerwali.
- Bo to prawda.
Cal westchnął głośno, jakby bolało go to, że go nie rozumiemy albo tylko ja nie rozumiem, byłem całkiem pewny, że Luke tak właściwie się z nim zgadza.
- Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby się z nią zapoznać.
- Powinna Cię już dawno znać, tyle razy pomagałeś jej na angielskim.
Nie było mnie przy tym, ale Calum zdążył nam opowiedzieć te cudowne historie, np. gdy przypadkiem dotknął jej dłoni przy podawaniu jej zeszytu i według niego cały świat zatrzymał się na chwilę. Wybuchnąłem mu wtedy śmiechem prosto w twarz, przez co nie odzywał się do mnie przez kilka dni.
- Nieważne, Michael.
- Jest niezła - powiedział nagle Luke, kiwając głową. - Naprawdę, naprawdę niezła.
Warknąłem pod nosem, słysząc jak kolejny mój przyjaciel mówi o tej głupiej dziewczynie. Wstałem od stołu, zaciskając mocno palce na swoim telefonie i zacząłem iść w stronę wyjścia, mając nadzieje, że będę mógł zagrać w spokoju.
- Michael! Gdzie idziesz?!
*
Ivy
Otworzyłam szafkę i zabrałam wszystkie swoje rzeczy, przyglądałam się chwilę parasolce, chcąc po prostu ją tam zostawić. Lekcje skończyły się chwilę temu i właśnie zastanawiałam się, kto mógłby mnie podwieźć. Większość moich znajomych wróciła do domu już godzinę temu.
- Hej Matt, mogę pojechać z Tobą?
Matt pokręcił głową z przepraszającym uśmiechem i zamknął swoją szafkę.
- Jestem motorem i już zabieram ze sobą Norę. A co z Deb albo Nickiem?
- Nie ma już ich w szkole.
Westchnęłam cicho i w końcu wyciągnęłam parasolkę, wiedząc, że będę musiała pojechać autobusem. Do przystanku nie było, aż tak blisko ze szkoły, więc skoro już mama zmusiła mnie, bym wzięła ze sobą parasolkę, to może jednak się przyda.
Pożegnałam się z Mattem i gdy wyszłam ze szkoły, pierwsze co od razu rzuciło mi się w oczy to deszcz. Zastanawiałam się jeszcze przez chwilę czy nie zadzwonić do Ashtona, ale prawdopodobnie miał jeszcze zajęcia. W końcu rozłożyłam parasolkę i ruszyłam chodnikiem w stronę przystanku.
Powinnam podziękować mamie, gdy wrócę do domu, gdyby nie ona, teraz byłabym już cała mokra. Jeśli w ogóle będę miała okazję jeszcze z nią dzisiaj porozmawiać... Zaczynało coraz bardziej lać, więc przyśpieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się na miejscu.
Zauważyłam przed sobą jakąś postać, chłopak szedł wolno, nie zwracając uwagi na deszcz. Ubrany był cały na czarno, czarne rurki, czarna bluza i czarne buty. Jedynie jego włosy wyróżniały się na tym tle. Po bokach miały kolor tlenionego blondu, na środku były czarne, co nadawało im wygląd skunksa. Teraz oklapły od deszczu, bo chłopak nie osłaniał się niczym przed ulewą.
Od razu go rozpoznałam, nie zastanawiając się długo, przyśpieszyłam jeszcze trochę i gdy znalazłam się przy nim, przesunęłam parasolkę, tak by i jego ochraniała przed deszczem.
Michael spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a gdy zobaczył, kto dokładnie był koło niego, skrzywił się lekko. Nie pokazałam jednak po sobie, jak mnie to uraziło i dalej szłam obok niego, unosząc wysoko rękę z parasolką, by osłonić go przed deszczem. Zdecydowanie było mi niewygodnie, był naprawdę wysoki.
- Pomyślałam, że już za bardzo zmokłeś - powiedziałam, nie zrażając się jego niezadowoloną miną.
Michael wpatrywał się we mnie tępym wzrokiem, jakby nie rozumiejąc co się dzieje. Może zastanawiał się, dlaczego z nim rozmawiam, w końcu nigdy wcześniej tego nie robiłam. Na początku byłam całkiem pewna, że wie kim jestem, ale może właśnie w tym był problem, może akurat on nie kojarzył mnie ze szkoły.
- Jestem Ivy - dodałam, gdy Michael nic się nie odezwał.
Wyciągnęłam wolną rękę w jego stronę, a on prychnął z rozdrażnieniem.
- Wiem, kim jesteś. Kto by nie wiedział...
Więc to nie w tym był problem.
- Och, ok. - uśmiechnęłam się niepewnie. - Po prostu patrzyłeś na mnie, jakbyś widział mnie pierwszy raz w życiu.
Zaśmiałam się cicho, a Michael obrócił głowę w drugą stronę i przewrócił oczami, co i tak udało mi się zauważyć. Doszliśmy już do przystanku i Michael zatrzymał się, a ja stanęłam obok niego.
- Więc zawsze jeździsz autobusem, Michael?
Michael obrócił się gwałtownie w moją stronę, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. Wydawało mi się, że tak bardzo zszokowało go to, że nazwałam go po imieniu i okazało się, że miałam rację.
- Znasz mnie? - spytał po chwili, dalej będąc w szoku.
- Michael Clifford, oczywiście, że Cię znam. - zaśmiałam się cicho, przyglądając się jego zaskoczonej twarzy. - Przecież mamy razem chemię.
- Michael Clifford, oczywiście, że Cię znam. - zaśmiałam się cicho, przyglądając się jego zaskoczonej twarzy. - Przecież mamy razem chemię.
Za każdym razem gdy wchodziłam do klasy, moje oczy same wędrowały w jego stronę, sprawdzając jaki tym razem kolor mają jego włosy. Zawsze siedział na samym końcu, grając na swoim telefonie. Próbował ukryć to przed nauczycielem, ale ja zauważyłam, jak trzyma telefon oparty na kolanie pod ławką. Oprócz jego imienia jednak nic o nim nie wiedziałam, nie słyszałam nigdy, by ktoś coś o nim mówił, ani nie widziałam go nigdy poza szkołą.
Autobus przyjechał, co uratowało Michaela przed odpowiedzeniem mi. Wszedł szybko do środka, nie oglądając się za siebie i usiadł na miejscu na samym końcu. W środku nie było zbyt dużo osób, przynajmniej nie było nikogo z naszej szkoły. Widząc, jak zbliżam się w jego stronę, rzucił plecak na wolne miejsce obok siebie. Tym razem jednak się tym nie przejęłam, podejrzewając już, że Michael będzie dla mnie niemiły.
Uśmiechnęłam się do niego nieznacznie i usiadłam po drugiej stronie autobusu. Michael obrócił się twarzą w stronę okna, wpatrując się zawzięcie w mijane budynki.
- Sam to wymyśliłeś? - spytałam nagle.
Widziałam, że najpierw chciał mnie zignorować, udawać, że tego nie usłyszał, w końcu jednak ciekawość zwyciężyła. Obdarzył mnie chłodnym spojrzeniem i spytał:
- Co?
- Twoje włosy - odpowiedziałam, wskazując w kierunku jego głowy.
Uśmiechałam się do niego ciągle, mimo tego w jaki sposób Michael ze mną rozmawiał. Zdecydowanie był dziwną osobą, ale miał w sobie coś takiego, co przyciągało mnie do niego.
- Ta...
- Podoba mi się - powiedziałam szczerze.
Michael wytrzeszczył na mnie oczy, pewnie zastanawiając się czy dobrze usłyszał, co powiedziałam. Poruszył się niekomfortowo na siedzeniu, a ja zagryzłam wargę, by się nie roześmiać, widząc jego reakcję. Wyglądało na to, że nie był przyzwyczajony do komplementów.
Nie odpowiedział mi nic, nie podziękował, spuścił wzrok na swoje kolana, czując jak uważnie mu się przypatruję. Nie wydawało mi się jednak, że to dlatego, że był nieśmiały czy czuł się niepewnie, zdecydowanie miał dosyć mojego towarzystwa. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie autobus się zatrzymał i Michael kątem oka zobaczył, jak wstaję z miejsca.
- Tutaj wysiadam, do jutra Mikey!
- Co?
Michael uniósł szybko głowę, patrząc na mnie, a ja zatrzymałam się i spojrzałam na niego przez ramię. Mimo, że nie mieliśmy jutro razem zajęć, miałam szczerą nadzieję, że uda mi się zauważyć go na korytarzu lub w stołówce.
- No tak, jestem pewna, że zobaczymy się jutro w szkole - powiedziałam, myśląc, że właśnie o to pytał.
Michael pokręcił przecząco głową i skrzywił się lekko.
- Mikey?
Na mojej twarzy pojawił się rozbawiony uśmiech i poprawiłam pasek od plecaka na swoim ramieniu.
- Mikey - zawołałam śpiewnym głosem przez prawie cały autobus i wyszłam.
Uśmiechnęłam się pod nosem, myśląc o Michaelu. Był inny od moich znajomych ze szkoły, od razu mogłam to zauważyć. I miałam zamiar dowiedzieć się o nim czegoś więcej.
Szykuj się Michael, bo tak łatwo nie uda Ci się mnie spławić.
Szykuj się Michael, bo tak łatwo nie uda Ci się mnie spławić.
Zapowiada się na prawdę dobre opowiadanie! Ivy już mi się podoba. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mea Brooks
juggler-fanfiction.blogspot.com
dark-hurricane.blogspot.com
Rozdział jest genialny! Już nie migę doczekać się następnego! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie ;>
OdpowiedzUsuńCzekam już na kolejne rozdziały ;>
Zaintrygowałam się już samym prologiem. A po pierwszym rozdziale.. nie ma bata, muszę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńoojaaciee. PODOBA MI SIĘ BAAARDZO
OdpowiedzUsuń