Luke
3 lata po epilogu
Wyszedłem z łazienki i wpadłem prosto na Ashtona, który chyba tylko czekał, aż stamtąd wyjdę. Pisnąłem cicho, gdy w niego uderzyłem, bo zupełnie nie spodziewałem się, że będzie tam stał. Ashton zaśmiał się lekko i objął mnie w pasie rękoma, przyciągając jeszcze bliżej siebie.
- Ivy dzwoniła.
Na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech, który tak bardzo uwielbiałem i miałem szczęście oglądać go na co dzień.
- Mhm - mruknąłem, dając mu znać, żeby kontynuował i przytuliłem się do niego, opierając podbródek na jego ramieniu.
Uśmiechnąłem się z zadowoleniem, czując jego mocny uścisk i ciepło ciała przy moim. To było moje ulubione miejsce na świecie.
- Prosiła, żebyśmy do nich niedługo przyszli, bo oboje muszą wyjść z domu - dodał.
Michael i Ivy z powrotem przeprowadzili się tutaj, jeszcze przed tym jak Ivy urodziła, bo stwierdzili, że jednak trudno będzie im poradzić sobie samym. Najczęściej to mama Michaela im pomagała, ale często dzwonili też do nas, a właściwie do Ashtona, który świetnie radził sobie z dziećmi.
- Ok, możemy do nich pójść - odpowiedziałem, ale zamiast zacząć się szykować, wtuliłem się w niego jeszcze bardziej.
- Tylko, że ja muszę iść do pracy za jakieś 30 minut - powiedział, przesuwając ręką w górę i dół moich pleców.
Odsunąłem się od niego od razu tak, żebym mógł spojrzeć na jego twarz. Ashton musiał żartować, prawda? Nie mogłem pójść tam sam, dobrze wiedział, że dzieci trochę mnie przerażały... A może raczej samo opiekowanie się nimi.
Czasem któryś z moich starszych braci też prosił mnie o zajęcie się moimi bratankami i bratanicami, ale zawsze brałem wtedy ze sobą Ashtona. Nie miałem problemu z bawieniem się z dziećmi, jeśli ktoś inny był tam jeszcze oprócz mnie. Często nawet wychodziło, że byłem bardziej zainteresowany tym, co robiłem niż powinienem i sam układałem wszystkie puzzle albo składałem figurki i pojazdy z klocków, nieprzychylnie patrząc na każdego, kto starał się mi pomóc (to zawsze był Ashton i zawsze wszystko psuł).
Mogłem też oglądać z nimi bajki, pytając z zainteresowaniem o każdy szczegół, choć po czasie stawało się to dość nużące. Ale nie przeszkadzało mi to bardzo, póki Ashton karmił dzieci, którymi się akurat zajmowaliśmy i pytał je co jakiś czas, czy czegoś chcą albo pilnował, żeby używały toalety. Gdy tylko wychodził na moment z pokoju, miałem wrażenie, że dzieciom od razu coś się stanie i wszystko będzie moją winą.
Dlatego słysząc, że musiał iść do pracy, poczułem, jak zaczynam trochę panikować. Bo przecież nie mogłem pójść tam sam...
- Powiedziałeś jej, że przyjdę? - spytałem ostrożnie.
Ashton pokiwał głową, przygryzając wargę i przyglądając mi się w połowie z rozbawieniem, w połowie z niepewnością, jakby obawiał się, w jaki sposób na to zareaguję.
- Um, zadzwonię po Caluma - rzuciłem i miałem już wyciągnąć telefon z kieszeni, gdy Ashton powiedział:
- On i Alex zajmują się dzisiaj przygotowaniami do ślubu, pamiętasz?
No tak, rzeczywiście, Calum mi o tym mówił, ale na chwilę wyleciało mi to z głowy. Skrzywiłem się z niezadowoleniem, zastanawiając się, kto inny mógłby tam ze mną pójść. Na studiach nie zyskałem dużo nowych znajomych, zresztą Michael na pewno nie byłby zadowolony, wiedząc że zabrałem do jego domu kogoś mu zupełnie obcego.
- Poradzisz sobie, Lukey - dodał pokrzepiającym głosem Ashton, ściskając lekko moje boki.
- Nie mam pojęcia, jak zajmować się dziećmi - odpowiedziałem i pokręciłem energicznie głową.
Wysunąłem do przodu dolną wargę, robiąc smutną minę i spojrzałem na niego wielkimi oczami, jakby to miało mi teraz jakoś pomóc. Ashton nie mógł zrezygnować z pójścia do pracy, tylko dlatego, że obawiałem się tam pójść bez niego.
- Przecież opiekowałeś się dziećmi pełno razy! - zawołał od razu. - Nawet wczoraj byłeś u swojego brata...
- To moja mama opiekowała się dziećmi, ja oglądałem kreskówki, a później bawiłem się w Harry'ego Pottera.
- Co, zrobiliście pojedynek na zaklęcia? - spytał Ashton z rozbawieniem.
- Nie, robiliśmy eliksiry - odpowiedziałem, na co on zaśmiał się cicho. - Ashyyy, zadzwoń do Ivy i powiedz, że nie możemy przyjść.
- Obiecałem jej, że przyjdziesz, a oni naprawdę muszą wyjść... Luke, daj spokój.
Strąciłem z siebie jego dłonie i podszedłem do łóżka, gdzie usiadłem na końcu materaca, po czym założyłem ręce na pierś. Dlaczego Ashton musiał mi to robić i postawić mnie przed faktem dokonanym, zamiast najpierw spytać o moje zdanie? Przecież wiedział, że ledwo co potrafię zająć się samym sobą, a co dopiero kimś innym. I to tak małym. I niezbyt jeszcze rozmownym. Sprawa wyglądałaby o wiele lepiej, gdyby chodziło o przynajmniej sześcioletnie dziecko.
- Ugh, ok... - powiedziałem niepewnie, choć wewnątrz panikowałem. - Jeśli naprawdę nie mogą poprosić kogoś innego.
Ashton uśmiechnął się wesoło na moje słowa i usiadł obok mnie, trącając kolanem moją nogę. Myślałem intensywnie, co mogłem zrobić, żeby jakoś pomóc sobie w tej sytuacji i szczerze mówiąc, zacząłem się nawet zastanawiać nad zadzwonieniem po moją mamę. Mogłem przyjść do ich domu, a gdy wyjdą szybko po nią zadzwonić tak, żeby nie wiedzieli, że naprawdę nie potrafiłem sam sobie poradzić.
To mogło wypalić. Miałem tylko nadzieję, że mama nie była dzisiaj zajęta.
- Luke?
Odwróciłem się bardziej w jego stronę, czekając, aż powie coś więcej, a on złapał moją dłoń w swoje, gładząc skórę palcami.
- Michaela mama też tam będzie - oznajmił jak gdyby nigdy nic.
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem i zabrałem mu rękę, opierając ją zamiast tego o jego pierś, by popchnąć go lekko do tyłu.
- Ash! - jęknąłem z niezadowoleniem.
On tylko zaśmiał się wesoło i starał się pochylić w moją stronę, ale znowu go od siebie odepchnąłem.
- Wiedziałem, że nie będziesz chciał pójść tam sam, dlatego od razu spytałem, czy jego mama może też przyjść. Nie ma za co, kochanie - wytłumaczył z uśmiechem.
- Mogłeś powiedzieć mi od razu - odpowiedziałem, marszcząc brwi, a on złapał mnie za kostki nóg i pociągnął w swoją stronę.
- Wiesz, że czasem lubię się z tobą podroczyć. Wybacz - dodał, ale w ogóle nie wyglądał, jakby naprawdę było mu przykro z tego powodu. - Zresztą powinieneś się domyślić, że nikt nie każe opiekować ci się dziećmi bez pomocy nikogo innego.
Może i to było prawdą, ale pomyślałem, że byli już naprawdę zdesperowani i skorzystali ze swojej ostatniej opcji - mnie. Byłem trochę poirytowany tym, że Ashton od razu nie powiedział mi, że mama Michaela tam będzie, ale przede wszystkim czułem wielką ulgę. Z jej obecnością tam, raczej nie było opcji, że coś złego mogło się stać.
- Dam Hulkowi twoje nowe buty do pogryzienia - rzuciłem, mrużąc na niego oczy, a on wziął głęboki oddech.
Tak, nazwaliśmy naszego psa Hulk i oboje uważaliśmy, że było to najwspanialsze imię, na jakie mogliśmy wpaść. Zresztą okazało się, że dosyć pasowało, gdy zaczął rozwalać połowę rzeczy w naszym domu. W większości były to rzeczy Ashtona.
- On zjadł już chyba moich dziesięć par! - zawołał szybko, traktując moją "groźbę" nadzwyczaj poważnie.
- Mówiłem ci, żebyś chował je do szafki - odpowiedziałem od razu i choć powtarzałem mu to niezliczoną ilość razy, to i tak nigdy tego nie robił.
- Tak, tak, wiem - mruknął, po czym machnął lekceważąco ręką i przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie.
Choć chciałem zachowywać się, jakbym się na niego gniewał, nie potrafiłem robić tego zbyt długo. Tym bardziej gdy Ashton praktycznie się na mnie położył i zaczął całować mnie po całej twarzy, na co zachichotałem głośno.
- Koooocham cię, Lukey - powiedział, muskając kącik moich ust.
- Tak, tak, wiem - powtórzyłem jego słowa z przed kilkunastu sekund.
Ashton spojrzał na mnie z oburzoną miną, a ja zasłoniłem usta dłonią i zacząłem się śmiać w rękaw mojej koszulki. On tylko pokręcił głową ze zrezygnowaniem, ale jego usta wykrzywiły się w nieznacznym uśmiechu.
- Jesteś zbyt słodki, żebym mógł się na ciebie gniewać. - przesunął palcami przez moje włosy, a ja automatycznie przymknąłem oczy na ten gest. - A teraz musimy już oboje się ogarnąć do wyjścia.
Ashton stanął obok łóżka i przeciągnął się, więc sam szybko się podniosłem i złapałem go za rękę, zatrzymując jeszcze na chwilę w tym miejscu.
- Kocham cię, Ashy.
Przygryzłem lekko wargę, spoglądając na niego, a on uśmiechnął się szeroko. Pociągnął mnie bliżej siebie i myślałem, że mnie pocałuje, ale on zamiast tego uniósł nasze dłonie i musnął ustami obrączkę na moim palcu.
I mimo tego, jak długo byliśmy już razem i tego, że od roku byliśmy po ślubie, moje serce zaczęło bić szybciej. Tak jak robiło to za każdym razem przy początkach naszego związku. Tak jak robiło to codziennie, gdy całował mnie, jakby nic innego wokół się nie liczyło.
I tak jak robiło to, gdy zasypiałem każdej nocy, czując jego ramiona wokół mnie.
*
8 lat po epilogu
Potarłem moje zaspane oczy i zamrugałem parę razy, patrząc tępo na ladę przede mną. Ledwo widziałem na oczy, ale w końcu było dopiero w pół do ósmej rano, a przez Ashtona nie spałem do późna. Dlatego nic dziwnego, że teraz ledwo co widziałem, ale przynajmniej za jakieś kilkanaście minut będę mógł z powrotem pójść spać.
Podskoczyłem ze strachu, gdy po kuchni rozległ się charakterystyczny dźwięk tostera i położyłem sobie rękę na piersi. Za każdym cholernym razem. Położyłem grzanki na talerzu i zacząłem smarować je dżemem wiśniowym, wcześniej wkładając kolejne kromki do tostera.
- Gabe! - zawołałem głośno, a później skrzywiłem się, czując lekki ból głowy.
Odstawiłem talerz z gotowym śniadaniem na stół, postawiłem obok szklankę i nalałem do niej pomarańczowego soku. Później powtórzyłem cały proces z kolejnymi grzankami, odstawiłem talerz po drugiej stronie od tamtego i nalałem do kubka kawę z ekspresu. Moim zdaniem smakowała okropnie, ale Ashton nigdy nie narzekał.
- Gabriel, pośpiesz się!
Przeciągnąłem się w każdą możliwą stronę i uśmiechnąłem z zadowoleniem na przyjemne uczucie. Miałem znowu zacząć krzyczeć, gdy do kuchni wszedł Ashton. Był już ubrany do wyjścia, jego włosy były ułożone, a na twarzy nie było widać żadnych oznak zmęczenia. W tym momencie wyglądał jak całkowite przeciwieństwo mnie.
- Hej - powiedział z uśmiechem i podszedł w moją stronę.
- Mmm, cześć - odpowiedziałem, po czym pocałowałem go krótko w usta.
Ashton oparł dłoń na tyle mojej szyi, zatrzymując mnie i przedłużając pocałunek. Drugą rzeczą, którą robiłem od razu po obudzeniu się było zawsze mycie zębów, o czym on doskonale wiedział, inaczej nie było szansy, że chciałby mnie teraz całować. Ok, prawdę mówiąc, to ja uważałem to za obrzydliwe, a Ashton nie miałby z tym żadnego problemu.
Położyłem dłonie na jego policzkach i mruknąłem z aprobatą, czując jego dłoń na moim boku pod materiałem koszulki, w której spałem. Gdy odsunęliśmy się od siebie, wytrzeszczyłem oczy na Gabriela, który stał w drzwiach i odchrząknąłem niezręcznie.
W jednej dłoni trzymał pasek swojego plecaka, który oparty był o ziemię i byłem pewien, że ciągnął go ze swojego pokoju po podłodze, ale postanowiłem tego nie komentować. Przynajmniej był już ubrany, bo często schodził na dół jeszcze w piżamie, co powodowało wielkie opóźnienie w porannej rutynie. Dzisiaj pewnie Ashton pilnował go, żeby zrobił wszystko, co miał przed zejściem na śniadanie.
- Wyspałeś się? - spytałem, po tym jak popchnąłem lekko Ashtona w stronę stołu, a Gabriel zajął miejsce przed swoim talerzem.
- Hm, mogło być lepiej - powiedział ze skupioną miną, jakby poważnie zastanawiał się nad odpowiedzią. - Chętnie pospałbym jeszcze, a później pooglądał bajki, możemy to zrobić?
- Gabe, wiesz, że musisz iść do szkoły - odpowiedział mu Ashton, posyłając uśmiech w jego stronę.
Właściwie mogłem już wrócić do pokoju i pójść spać, ale wolałem posiedzieć tu jeszcze chwilę, zanim Gabriel będzie musiał wyjść do szkoły. Ashton zawsze zaczynał pracę wcześnie, więc po drodze zawoził go na lekcję, ale uważał, że nie ma czasu na robienie śniadania, bo inaczej się spóźni. Dlatego to mi przypadł ten obowiązek, mimo tego, że mogłem spać jeszcze kilka godzin, zanim sam musiałem pracować. Tak naprawdę nie przeszkadzało mi to zbytnio, ale dziś byłem wyjątkowo niewyspany, a to wszystko dzięki mojemu mężowi.
- Po co? - spytał Gabriel, wpychając sobie grzankę do ust i brudząc prawie połowę twarzy dżemem.
- Żeby nauczyć się nowych, interesujących rzeczy - rzucił Ashton z udawanym entuzjazmem.
Zaśmiałem się cicho na jego słowa, bo wiedziałem, że Ashton nigdy nie radził sobie zbyt dobrze z nauką. Oparłem się o ladę, przyglądając się im z lekkim uśmiechem na twarzy i przysłuchując ich rozmowie.
Adoptowaliśmy Gabriela rok temu i na początku było to naprawdę dziwne, że nie było już tylko naszej dwójki (i Hulka), ale że było tu też teraz dziecko. Przez cały czas. Długo zastanawialiśmy się, czy chcemy to zrobić, Ashton prawie od początku był do tego przekonany, to ja wahałem się o wiele dłużej. Obawiałem się, że sobie nie poradzę, tym bardziej jeśli miałoby to być naprawdę małe dziecko.
Gabriel miał siedem lat, gdy go poznaliśmy, więc nie miałem zbytnio problemu, żeby się z nim dogadać. Gdy wcześniej rozmawialiśmy z Ashtonem na temat adopcji, on raczej zawsze wspominał dwuletnie lub trzyletnie dzieci, ale okazało się, że oboje naprawdę polubiliśmy Gabriela i nie musieliśmy nawet przeprowadzać żadnej poważnej dyskusji na temat tego, czy to on powinien dołączyć do naszej rodziny. Podświadomie wiedzieliśmy, że to musiał być właśnie on i że druga osoba myślała w ten sam sposób.
Na początku bardzo się denerwowałem i chodziłem wokół niego praktycznie na palcach, obawiając się, że zrobię coś nie tak. Gabriel był tak wygadany, że na początku to on mówił do mnie o wiele więcej niż ja do niego i nawet pocieszał mnie, choć nie wiedział, że to właśnie z jego powodu się stresowałem.
- Babcia powiedziała, żebym został u niej na weekend i będę mógł grać w gry na jej fajnym telewizorze - powiedział Gabriel, patrząc co jakiś czas w moją stronę, jakby chciał się upewnić, że ja też go słuchałem, a nie tylko Ashton.
- Która babcia? - spytałem, bo obie nasze mamy miały wypasione telewizory i lubiły go przekupywać, żeby chciał do nich przychodzić.
- Twoja - odpowiedział i pokazał palcem na Ashtona.
Ashton zaśmiał się lekko na to, ale pokiwał nieznacznie głową.
- Jeśli chcesz, to możesz zostać u babci na weekend, prawda, Luke?
Spojrzał w moją stronę i poruszał znacząco brwiami, po czym puścił mi oczko, a ja szybko odwróciłem wzrok, patrząc na naszego syna, który wpatrywał się teraz we mnie wielkimi oczami.
- Jasne, możesz tam spać - powiedziałem, na co on się wyszczerzył.
Brakowało mu kilka zębów, w tym górnej jedynki, ale jak dla mnie wyglądał w ten sposób naprawdę uroczo. Tym bardziej z jego wielkimi, ciemnymi oczami, jasnobrązowym odcieniem skóry i czarnymi loczkami, otaczającymi twarz. Każdy kto go widział, zawsze zachwycał się tym, jak słodko wyglądał.
- A teraz idź umyć zęby i twarz - przypomniałem mu, a on niechętnie podniósł się z krzesła i wyszedł z kuchni.
- Jestem taki śpiącyyyy - jęknąłem z niezadowoleniem, podchodząc w stronę Ashtona.
Chciałem usiąść obok niego, ale on złapał mnie za biodra i pociągnął na swoje kolana, powodując, że wydałem z siebie cichy pisk. Powinienem był już dawno się przyzwyczaić do tego, że robił takie rzeczy.
- Nie wyspałeś się? - spytał i pocałował mój policzek.
- Nie i dobrze wiesz dlaczego - odpowiedziałem, po czym pstryknąłem go w nos.
- Przepraszam - odpowiedział z wesołym uśmiechem.
Pokręciłem tylko głową, uśmiechając się nieznacznie i w końcu wygoniłem go z kuchni, żeby zrobił jeszcze wszystko, co miał przed wyjściem. Naczynia ze stołu włożyłem do umywalki, byłem nawet zbyt leniwy, żeby włożyć je do zmywarki, ale i tak to było coś, czym zawsze Ashton się zajmował. Tak jak ja narzekałem na jego niechowanie butów do szafki, on narzekał, że zostawiałem brudne naczynia w umywalce.
Wziąłem z lady drugie śniadanie, które wcześniej przygotowałem Gabrielowi i schowałem je do jego plecaka, upewniając się też, czy na pewno spakował rzeczy potrzebne mu na lekcje. Zapiąłem z powrotem zamek i wyszedłem na korytarz, gdzie Gabriel próbował zawiązać buty, gdy Hulk biegał obok niego, próbując polizać go po nosie.
- Hulk - zawołałem i zagwizdałem, a on szybko podniósł głowę, patrząc na mnie z zaciekawieniem. - Chodź tu, Gabe musi już iść do szkoły.
Poklepałem się po nodze, a pies podbiegł w moją stronę, od razu nadstawiając uszy, żebym zaczął go za nimi drapać.
- A może jednak zostanę i pooglądam bajki? - spróbował Gabriel jeszcze raz.
- Przykro mi, ale nie ma takiej opcji, Gabe - powiedziałem z udawanym smutkiem.
Podałem mu plecak i pomogłem założyć na plecy, a on wypuścił głośno powietrze, wydymając przy tym usta.
- Ale ty zostajesz w domu.
- Za kilka godzin idę do pracy, przecież wiesz o tym - odpowiedziałem i przesunąłem dłonią po jego włosach.
Ashton zszedł po chwili po schodach, poklepał Hulka po głowie, a później pocałował mnie szybko w usta, przy czym Gabriel wydał krótkie: "ble". Zaśmiałem się cicho, a Ashton przewrócił oczami i specjalnie pocałował mnie jeszcze raz, powodując, że nasz syn wyszedł z domu, nawet nie kłócąc się dłużej o pójście do szkoły.
Oboje spojrzeliśmy przez uchylone drzwi, które zostawił i ku naszemu zadowoleniu, zobaczyliśmy, jak Gabriel czeka przy samochodzie.
- Chyba będę musiał robić tak zawsze - rzucił Ashton, spoglądając w moją stronę.
- Nigdy nie widziałem, żeby tak chętnie wyszedł rano z domu - skomentowałem z rozbawieniem.
Ashton pokiwał głową z uśmiechem i złapał mnie za podbródek, muskając znowu moje usta, a później wyszedł na zewnątrz, ale zanim zamknął drzwi, zajrzał jeszcze do środka.
- Kochaaaam cię.
Uśmiechnąłem się szeroko na te słowa, choć zawsze właśnie w ten sposób się ze mną żegnał, gdy musiał pójść do pracy.
- Ja też cię kocham - odpowiedziałem i złapałem za klamkę. - Ale teraz się pośpiesz, bo się spóźnicie.
Ashton zrobił smutną minę, po czym zaczął iść tyłem w stronę auta i posłał mi jeszcze buziaka, zanim otworzył samochód i Gabriel do niego wsiadł. Obserwowałem jeszcze chwilę, jak Ashton pomagał mu z zapięciem pasa, a później sam zajął swoje miejsce i odjechali. Dopiero wtedy zamknąłem drzwi wejściowe, przekręciłem kluczyk i uśmiechnąłem się do Hulka, który położył się przede mną, przyglądając mi się uważnie.
Nie mogłem się już doczekać momentu, gdy będę wracał z pracy, a Ashton i Gabriel będą tutaj na mnie czekać.
*
Lashtooon <3
wyobrażam sobie Gabriela jako najsłodsze dziecko na świecie
dodam oczywiście jeszcze rozdział o Mivy, mam nadzieję, że w następnym tygodniu, ale zobaczymy, jak wyjdzie, bo mam sporo innych rzeczy do ogarnięcia ;)
O jejkuś 😭❤
OdpowiedzUsuńGabe to najsłodsze dziecko świata ❤
Lashtiiii >>_
Jakoś dziwnie mi było czytać te sceny gdzie się przytulają, całują itp. a potem jak przeczytałam o tym adoptowanym dziecku... Przepraszam, ale nie mogę się zmusić do dokończenia.
OdpowiedzUsuńczekam na rozdział o mivy! :)
ZROBIŁAŚ TO SPECJALNIE CO NIE? ty wiesz, co się ze mną dzieje jak Luke piszczy… jesteś złem wcielonym
OdpowiedzUsuńśmieje się, bo Ashtona czekał pod łazienką na Luke'a hehehehehehe #stalker
jgdahsdgajdhkagdkajd oni są tacy cute nawet jak po prostu się przytulają, omg moje serce. i ten podbródek na ramieniu dżizzzzzzzzzzzzzzzzas czy mogę wcisnąć się pomiędzy nich?
„To było moje ulubione miejsce na świecie. „ Lucas, kurwa mać co ty wyprawiasz, chcesz żebym zapłakała się na śmierć?!!?!
awwww, Lashton opiekuje się dzieckiem Mivy … to jest goal dla tego malucha, serio zazdro
i jeszcze te praktyki rodzicielskie, które zdecydowanie im się przydadzą
ooo Lukey, bejbi nie bój się, jesteś taki cute, że każde dziecko cię pokocha (choć nigdy tak mocno jak ja)
ok, moment narracji, gdzie Luke wkręca się w zabawę klockami … fml serio… moje feelsy. to jest najwspanialsza rzecz na świecie i chyba zaraz się posikam, a jeszcze to: „nieprzychylnie patrząc na każdego, kto starał się mi pomóc (to zawsze był Ashton i zawsze wszystko psuł). „ LUKE SZYKUJ SIĘ JUŻ PO CIEBIE JADĘ
Ashton przygryza wargę i nie wiem, ale wyobraziłam to sobie i … hothothot
buhahaha, sytuacja zabawy w Harrego Pottera … SIKAM BO WIEM SKĄD TO JEST
„Strąciłem z siebie jego dłonie i podszedłem do łóżka, gdzie usiadłem na końcu materaca, po czym założyłem ręce na pierś.” SYGAJDHAKJDGJAHDKADJHADG PRINCESSKA OMG ASHTON TERAZ LATAJ ZA NIM NATYCHMIAST
„Ashton uśmiechnął się wesoło na moje słowa i usiadł obok mnie, trącając kolanem moją nogę.” awww Ashy
ahahahahah tak Lukey, dzwoń po mamę, bo to zawsze najlepsze wyjście z każdej sytuacji
Ashton ty szatanie, a jednocześnie kochana kuleczko (wtf co ja pisze, help)
„on złapał mnie za kostki nóg i pociągnął w swoją stronę. „ agfdjaha a teraz się rozbierzcie i …. no
zamiast „Hulkowi” przeczytałam „ Kulkowi” i chciałam napisać, że yhym na bank Luke wymyślał to imię, a teraz patrze i … ok XD ale tez mi się podoba XD
TAK WŁAŚNIE KOCHAJCIE SIĘ
SERIO POPŁAKAŁAM SIĘ PRZEZ TEN FRAGMENT I DOTARŁO DO MNIE JAK BARDZO LASHTON JEST MOIM ŻYCIEM I OMG DLACZEGO PAW SIĘ SKOŃCZYŁO NIECH LUKEY I ASHY WRÓCĄ NIE WYTRZYMAM BEZ NICH (tak, wiem, że to dopiero połowa rozdziału)
czekaj co… PO CZYM BYLIŚCIE
CO MASZ NA PALCU COOOOOOOOOOO
omg Lashton to jest para, z którą chyba zżyłam się najbardziej w całym swoim fanficowym życu i ta wiadomosć … to jest tak jakby ktoś mi powiedział, że moje własne dzieci wzięły ze sobą ślub (ok, to brzmi dziwnie, wiem), ale naprawdę czuje się dumna i płacze pisząc to, bo kurwa nie mogło być nic lepszego, uwielbiam ich i wszystko, co się z nimi wiąże i dspofjksgsdfagdfj chyba nie dam sobie rady z własnymi uczuciami w tym momencie … oddychaj, oddychaj
mwehehe, mówisz że Ashton nie pozwolił ci spać ]:->
tak toster to przerażająca rzecz XD
KIM JEST GABE … CZY TO JEST TO O CZYM JA MYŚLE JAPIERDOLE JEŻELI TAK TO JESTEM MARTWA
bo Ashton zawsze jest piękny, nawet rano
LUCAS TO JEST PERFEKCYJA ŻONA CZY TYLKO JA TO WIDZĘ OMG
yhym, nie przeszkadzajcie sobie, całujcie się, ja bardzo chętnie na to popatrzę
Gabe to ich adoptowane dziecko… zaraz pęknie mi serce, płacze, zawał, zdycham
DLA TAKICH CHWIL WŁAŚNIE ŻYJĘ
wyobrażam sobie Ashtona z dzieckiem i serio to jest dla mnie za dużo… fml, zbyt idealne
„Żeby nauczyć się nowych, interesujących rzeczy” bicz pliz, nie okłamuj syna swego
nie wiem czemu ale bardzo cieszy mnie fakt, że oboje byli zgodni ze sobą w kwestii adopcji Gabriela (uwielbiam to imię omg)
agdajdhjhada ASHTON TAK WYSLIJ DZIECKO DO MAMY I SPĘDŹ CAŁY WEEKEND ZE SWOIM MĘŻEM W ŁÓŻKU POZWALAM NA WSZYSTKO ALE MA BYĆ KINKY
Usuń„Chciałem usiąść obok niego, ale on złapał mnie za biodra i pociągnął na swoje kolana” uwielbiam jak Ashton robi takie rzeczy
I ZNÓW PISZCZY FUCK
czuje się tak emocjonalnie, bo Luke jest wspaniałym ojcem (Ashton też) i sprawdza mu plecak i w ogóle dba o to wszystko i * łzy w oczach * naprawdę widać, że go kocha
ja tam bym została i patrzyła na te całuski, ekhm
OKEJ CZY ASHTON MOŻE SIĘ TROSZECZKĘ USPOKOIĆ BO W TYM MOMENCIE TO JA MAM OCHOTĘ GO POCAŁOWAĆ I ZROBIĆ ASHY WYJDŹ ZA MNIE JESTEŚ SUPER CHŁOPAKIEM I TAK SŁODKO SIĘ ZACHOWUJESZ
yaas, Gabriel to mały aniołek <3
ok, więc wydaje mi się, że 80% tego komentarza to jest zachwycanie się Lucyferem, ups ale co ja poradzę jak to jest taki bejbik i mój ukochany w tym opo ( zaraz po tym jak to napisałam zaczęłam robić hmm,, ale w sumie Ashton … ygh a może Michael… co z Ivy? fuck przecież CALUM, omg jeszcze Alex … lol)
no i do tego przez 90% płakałam, bo LASHTON i każda rzecz którą robili była dla mnie bardzo emocjonalna so…
KOCHAM CIEBIE I BONUSOWE ROZDZIAŁY, PEACE YO
Lashton a'ka najlepsza homoseksualna para w tym ff 💞
OdpowiedzUsuńKocham Cię i bonusy które piszesz 💞
Buziaki
Caroline xx