Ivy
Dwie godziny od rozpoczęcia imprezy wszyscy byli już raczej mocno pijani. Cały mój dom wypełniony był najebanymi ludźmi i nawet nie miałam pojęcia, kim była połowa z nich. Co chwilę ktoś chciał się napić ze mną, powtarzając, że muszą wypić z solenizantką, a ja wtedy lałam sobie wodę do kieliszka. Gdybym za każdym razem naprawdę napiła się wódki, to teraz leżałabym już na podłodze w mojej łazience obok ubikacji. Zdecydowanie lepiej będzie, jeśli do końca imprezy zostanę trzeźwa, skoro musiałam tutaj wszystko ogarniać.
Katie podeszła do mnie jakiś czas temu, a Michael wyglądał na naprawdę niezadowolonego z tego powodu i gdy tylko ją zobaczył, zostawił mnie z nią samą. Po kilkunastu minutach rozmowy z nią próbowałam jakoś dyskretnie ją spławić, żebym mogła spędzać czas z moim chłopakiem, ale nic z tego. Nieważne czy mówiłam Katie, że muszę iść coś posprzątać, czy pójść do toalety, ona szła za mną. Kiedyś na imprezach zawsze spędzałyśmy najwięcej czasu razem, ale nie pomyślałam, że teraz, aż tak się do mnie przyczepi.
- Um, muszę pójść zobaczyć, co się tam dzieje - powiedziałam, oddalając się o kilka kroków od niej.
- Gdzie? Pójdę z Tobą - odpowiedziała od razu i ruszyła za mną.
Nie byłam nawet pewna, gdzie dokładnie szłam, ale ruszyłam między ludźmi i gdy w oczy wpadł mi Luke i Ashton, wiedziałam, że mój przyjaciel mi pomoże. Katie nie była taka zła, ale Michael nie spędziłby ani chwili w jej towarzystwie, dlatego tak bardzo zależało mi na pozbyciu się jej.
- Hej, dobrze się bawicie? - spytałam, gdy zatrzymałyśmy się przed nimi.
- Ash! - pisnęła Katie, jakby dopiero teraz go zauważyła i rzuciła mu się na szyję. - Heeej, dawno Cię nie widziałam!
- Hej - powiedział Ashton z rozbawieniem i poklepał ją niezręcznie po plecach.
Prawie zaśmiałam się na głos, widząc zniesmaczoną minę Luke'a i jego wzrok wlepiony w ramiona Katie.
- Nie widziałam Cię całe wieki! Chyba ostatnio na Twoim sylwestrze! - zawołała Katie, gdy odsunęła się od Ashtona.
Luke od razu stanął bliżej niego i złapał go za rękę, a Katie wtedy spojrzała w jego stronę i pisnęła głośno z podekscytowaniem. Zmarszczyłam brwi ze zdezorientowaniem, a Ashton skrzywił się lekko, bo krzyknęła mu prawie do ucha.
- Jesteście tacy słodcy razem!
Och, dlatego się tak ucieszyła. Luke zamrugał kilka razy, jakby nie był pewien, czy dobrze usłyszał, a Ashton uśmiechnął się w jej stronę niezręcznie.
- Um, dzięki.
- Prawda, że są najbardziej uroczą parą, jaką kiedykolwiek widziałaś? - spytałam Katie równie entuzjastycznym głosem, na co Ashton posłał mi mordercze spojrzenie.
Wiedziałam, że mój przyjaciel w jakiś sposób pomoże mi pozbyć się towarzystwa Katie, czy tego chciał czy nie.
- Tak, o matko, jak długo jesteście już razem? Jak to się w ogóle stało, że...
Przestałam już słuchać Katie, gdy zaczęła zadawać im mnóstwo pytań o ich związek i powoli zaczęłam się wycofywać. Ashton ciągle patrzył w moją stronę i wiedziałam, że swoim wzrokiem przekazuje mi, że mimo tego, że to moje urodziny, to i tak będę miała przerąbane. Luke za to wyglądał na zagubionego jej szybkim gadaniem i uniósł do ust butelkę piwa, którą trzymał, biorąc z niej kilka dużych łyków. Alkohol na pewno przyda mu się w tym momencie.
Zaczęłam szukać Michaela, którego nie widziałam już od dłuższej chwili, ale nie było to takie proste zadanie, biorąc po uwagę ile osób znajdowało się aktualnie w moim salonie. Musiałam przepychać się między nimi i podniosłam wysoko ręce, starając się uniknąć dotknięcia kogoś przypadkiem. Sama raz poczułam czyjąś dłoń na moim tyłku, ale byłam pewna, że nie było to celowe. Prawdopodobnie...
Wreszcie udało mi się zauważyć Michaela, który siedział na fotelu w kącie pokoju z butelką piwa w jednej dłoni i komórką w drugiej. To było oczywiste, że znajdę go właśnie w tym miejscu. Wyglądał, jakby naprawdę dobrze się bawił...
- Mikey! - zawołałam.
Michael nawet nie usłyszał mnie przez głośną muzykę i dalej skupiał swój wzrok na telefonie. Podeszłam bliżej niego i usiadłam mu na kolana, a on spojrzał na mnie ze znudzoną miną, ale uśmiechnął się nieznacznie, gdy zauważył, że to ja.
- Och, to Ty - powiedział, na co uniosłam brew.
- Spodziewałeś się kogoś innego?
- Nie, ale Calum zrobił to samo jakieś 10 minut temu - odpowiedział, wzruszając ramionami.
Zaśmiałam się cicho i objęłam luźno rękami jego szyję, splatając palce moich dłoni z tyłu.
- Co, Calum usiadł Ci na kolanach? - spytałam z rozbawieniem.
- Jest naprawdę pijany, na miejscu Alex bym go olał.
- Aż tak źle?
Przyjrzałam się uważniej twarzy Michaela i wcale mnie nie zdziwił jego zamglony wzrok ani jego zaczerwienione lekko policzki. Piwo w jego dłoni na pewno było już jego którymś z kolei, ale nie mógł wypić zbyt dużo, bo zachowywał się normalnie. Przynajmniej póki co.
- Jest prawie tak pijany jak Luke na sylwestra - powiedział w końcu, po czym wziął duży łyk ze swojej butelki.
- Niemożliwe...
- Gdy zrzuciłem go ze mnie, pocałował podłogę i powiedział: "dzięki, że zawsze mnie złapiesz".
Zaśmiałam się głośno, a Michael dokończył swoje piwo i odłożył butelkę na stolik obok.
- Musisz siedzieć na moich kolanach w pokoju pełnym ludzi, których nienawidzę?
- Są pijani i nie zwracają na nas uwagi - odpowiedziałam od razu, nawet nie musząc się nad tym zastanawiać.
Mimo mojej odpowiedzi, Michael nie wyglądał na zbytnio zadowolonego i rozglądał się po pomieszczeniu, jakby chciał sprawdzić, czy mówiłam prawdę. Westchnęłam głośno, bo myślałam, że mamy to już za sobą, ale najwyraźniej się myliłam. Przesunęłam jedną dłoń na jego policzek i pocałowałam go mocno w usta, chcąc odwrócić jego uwagę od tych wszystkich osób i próbując zwrócić ją na mnie.
- Nie możemy po prostu pójść do Twojego pokoju? - wymamrotał Michael przy moich ustach.
- Mhm, nie teraz, później.
Odsunęłam się lekko, by móc na niego spojrzeć i uśmiechnęłam się z rozbawieniem, widząc jego zdziwioną minę, która szybko zamieniła się w podekscytowaną.
- Ok, trzymam Cię za słowo.
Nie zdziwiło mnie ani trochę, że po tym Michael miał o wiele lepszy humor i zamiast zacząć na coś narzekać, spytał mnie:
- Jak udało Ci się zgubić swoją ulubioną koleżankę?
- Och, zostawiłam ją z Ashtonem i Lukiem, gdy tylko tam podeszłyśmy, Katie zaczęła przytulać Ashtona, a Luke wyglądał, jakby chciał ją zabić. Jest strasznie zazdrosny, co?
- To dlatego, że jest taki niepewny siebie, pewnie się boi, że ktoś zabierze mu Ashtona.
- O to nie musi się martwić, Ashton ma kompletnego bzika na jego punkcie - powiedziałam, a Michael pokiwał głową, zgadzając się ze mną. - Wracając do tematu Katie, jak tylko zobaczyła Luke'a obok, zapiszczała głośno i zaczęła wypytywać ich o ich związek. Zagubiona mina Luke'a była bezcenna, za to lepiej będzie jeśli będę unikać Asha przez jakiś czas, nie wyglądał na zbytnio zadowolonego...
- Nie dziwie mu się.
- Ivyyyyy!
- Znowu... - jęknął Michael z niezadowoleniem.
Posłałam mu rozbawione spojrzenie, a on przewrócił oczami i dopiero wtedy odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził głos Caluma. Michael miał rację, ledwo co go zobaczyłam, a już mogłam stwierdzić, że był naprawdę pijany. Alex stała obok niego, popijając drinka z plastikowego kubka i nie wyglądała na nawet w połowie tak pijaną jak on.
Calum przytulił mnie mocno, praktycznie kładąc się na mnie, a Michael syknął głośno, bo cała nasza waga była teraz na nim. Alex pociągnęła Caluma za tył koszulki, więc ten puścił mnie i zrobił kilka kroków do tyłu, prawie się przy tym wywracając.
- Kiedy będę mógł wziąć... - zaczął i przerwał na chwilę, jakby zapomniał, co chciał powiedzieć.
- Wziąć co? - spytałam.
- Twojego psa na spacer - dokończył w końcu.
Alex zakryła usta kubkiem, gdy zaczęła się cicho śmiać, a ja poczułam, jak Michael schował twarz w moich włosach i musnął ustami moją szyję.
- Na pewno nie dzisiaj, Cal - odpowiedziałam z rozbawieniem. - Może jutro?
- Może jutro - powtórzył po mnie, kiwając szybko głową. - Jas-jasne.
- Jak to się stało, że aż tak się upił? - spytałam Alex.
- Przegrał ze mną zakład - odpowiedziała, uśmiechając się w moją stronę.
Calum mimo tego, że stał w jednym miejscu, potknął się o swoją stopę i upadłby na podłogę, ale Alex zdążyła złapać go za łokieć i podciągnęła go do góry. Calum przerzucił jej rękę przez ramiona i uśmiechnął się w jej stronę pijacko, po czym złożył na jej policzku obślinionego buziaka.
- Dzięki, słonko - powiedziała Alex i otarła to miejsce rękawem.
- Nie ma za co - odpowiedział na to Calum z szerokim uśmiechem, wyglądając na niesamowicie z siebie zadowolonego.
- Pójdę zobaczyć do kuchni, czy nikt tam niczego nie rozwalił - powiedziałam, a później odwróciłam się bardziej w stronę Michaela, który podniósł głowę na moje słowa.
Michael pokręcił głową, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami i wiedziałam, co chce mi przez to przekazać. "Nie zostawiaj mnie z nimi samego." Zaśmiałam się cicho, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo ta sytuacja była podobna do tej sprzed chwili, gdy zostawiłam Katie z Lashtonem.
- Zaraz wrócę - zapewniłam Michaela i pocałowałam go krótko w usta.
- Ugh, w takim razie przynieś mi piwo - powiedział z niezadowoloną miną.
Przewróciłam oczami, ale pokiwałam głową i podniosłam się z jego kolan. Calum zaczął machać energicznie dłonią, więc odmachałam mu szybko i posłałam Michaelowi ostatnie spojrzenie przez ramię, zanim zostawiłam ich w trójkę. Miałam nadzieję, że Michael ich nie pozabija.
Gdy weszłam do kuchni, zdziwiłam się, nie widząc tu ani jednej osoby, za to skrzywiłam się, zauważając, jak wielki syf wszyscy tu narobili. Wiedziałam, że niedługo będzie tu jeszcze gorzej, a rano na pewno nie będzie mi się chciało sprzątać tego wszystkiego, dlatego postanowiłam pozbierać przynajmniej plastikowe kubki rozsypane po podłodze i opakowania po przekąskach.
Dość szybko się z tym uwinęłam i wtedy wzięłam butelkę piwa ze stołu, i rozejrzałam się dookoła za otwieraczem. Zauważyłam go na blacie, więc podeszłam w tamtą stronę, położyłam piwo na ladzie i pozbyłam się kapsla, a wtedy z butelki polało się trochę piany. Cholera.
Sięgnęłam po ręcznik papierowy i wytarłam blat, byłam tak skupiona na tym, co robiłam, że nie usłyszałam nawet, jak ktoś wszedł do pomieszczenia. Dopiero gdy czyjeś ramiona objęły mnie od tyłu, przyciągając blisko siebie, zdałam sobie z tego sprawę. Wyglądało na to, że Michael jednak nie był w stanie wytrzymać samemu z Calumem i Alex.
Tyle, że gdy spojrzałam w dół na dłonie splecione na moim brzuchu, wstrzymałam oddech, zauważając, że to wcale nie były dłonie Michaela. Prawdopodobnie mogłabym nawet poznać Michaela po jego kostce nad stopą, tak dobrze znałam każdy fragment jego ciała. Dlatego nie miałam żadnych wątpliwości, że osoba, która właśnie mnie trzymała, nie była Michaelem.
Pierwszą moją myślą było, że to ten cały Wade wszedł do mojego domu, korzystając z tego, że była impreza i nikt nawet nie zwracał zbyt dużo uwagi na to, kto wchodzi do środka.
Odwróciłam się szybko i odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam przed sobą Matta.
- Wystraszyłeś mnie - powiedziałam, śmiejąc się nerwowo.
- Przepraszam - odpowiedział z uśmiechem.
Teraz oparł dłonie o blat po obu stronach mojego ciała i stanął blisko mnie, na co zmarszczyłam brwi, nie mając pojęcia, o co mu chodzi.
- Wiem, że nie możesz naprawdę lubić tego dziwaka - mruknął, robiąc kolejny krok w moją stronę.
Popchnął stopą moją stopą i stanął między moimi nogami, pochylając głowę w moją stronę.
- Ja... co Ty robisz, Matt... to nie jest śmieszne.
- To musi być jakiś żart, prawda Ivy? - spytał, a jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. - Zasługujesz na kogoś lepszego...
- Na Ciebie? - zakpiłam i próbowałam go od siebie odepchnąć, ale on nie ruszył się nawet o milimetr.
Matt uśmiechnął się pod nosem, widząc jaka jestem słaba w porównaniu do niego i złapał w jedną dłoń moje oba nadgarstki. Przysunął się jeszcze bliżej, tak że swoim ciałem przyciskał mnie do blatu, a ja nie mogłam nic zrobić.
- Dokładnie - odpowiedział w końcu.
Widziałam, jak jego usta zbliżają się do moich, więc szybko obróciłam głowę w drugą stronę i pocałował mój policzek.
- Co Ty wyprawiasz, Matt, przestań! - krzyknęłam.
On jakby w ogóle mnie nie słyszał, zaczął całować mnie po szyi, na co wzdrygnęłam się z obrzydzeniem. Próbowałam wyrwać mu ręce, ale miał na nich tak silny uścisk, że wiedziałam, że będę miała odciśnięte jego palce na nadgarstkach. Jeśli kopnęłabym go w krocze, to pewnie padłby na podłogę, ale sam chyba domyślił się, że mogłam to zrobić i dlatego wcześniej stanął właśnie między moimi nogami.
- Nie możesz się tak marnować, wiesz Ivy - zamruczał do mojego ucha, po czym przygryzł mocno jego płatek. - Jesteś najlepszą dupą w szkole, więc powinnaś umawiać się z kimś równie popularnym.
- Gówno prawda - syknęłam i próbowałam uderzyć go łokciem w brzuch, ale moje wysiłki na nic się zdały, a on tylko zaśmiał się cicho. - Jesteś obrzydliwy, Matt.
Jego wolna ręka znalazła miejsce na moim biodrze, a później wsunął ją pod materiał mojej koszulki. Miałam ochotę zwymiotować, tym bardziej, że czułam przez jego dżinsy, jak bardzo podobała mu się ta cała sytuacja.
- Od dawna chciałem Cię przelecieć, zresztą tak jak cała reszta kolesi w naszej szkole.
- Pomocy! - krzyknęłam najgłośniej, jak potrafiłam.
Matt zaśmiał się kolejny raz i popchnął mnie na blat jeszcze bardziej, tak że syknęłam z bólu.
- Głupia, nikt Cię nie usłyszy przez tę muzykę. A nawet jeśli wszyscy są tak pijani, że nawet nie zwrócą na to uwagi.
- Przestań, Matt, to nie jesteś Ty, za dużo wypiłeś - powiedziałam łagodniejszym głosem, choć w rzeczywistości miałam ochotę uderzyć jego głową o ladę.
- Wiesz, że tego chcesz Ivy - rzucił i złapał dłonią mój podbródek, obracając moją głowę tak, żebym na niego spojrzała. - To będzie najlepsze pieprzenie w całym Twoim życiu, zobaczysz.
W tym momencie serce biło mi tak mocno ze strachu, że miałam wrażenie, jakbym zaraz miała dostać ataku paniki albo zemdleć z emocji. Nie chciałam tego jednak po sobie pokazać i starałam się zachować bez emocjonalną minę, gdy naplułam mu prosto w twarz.
Matt skrzywił się i otarł swój policzek rękawem, po czym posłał mi niezadowolone spojrzenie.
- Nie bądź taka, Ivy, przekonasz się, że będę Ci ze mną o wiele lepiej niż z tym dziwakiem.
Nie wiedziałam już, co powinnam powiedzieć, żeby Matt dał mi spokój. Miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, że go nienawidzę, ale nie dałoby mi to teraz zbyt wiele. Skrzywiłam się z obrzydzeniem, gdy uderzył swoimi biodrami o moje i wydał z siebie cichy pomruk.
- To będzie Twój prezent urodzinowy.
Możliwość, że zaraz zwymiotuję mu na twarz stała się właśnie o wiele bardziej prawdopodobna i właściwie nawet chciałam, żeby to się stało, bo wtedy na pewno zostawiłby mnie w spokoju.
Zanim jednak Matt mógł zrobić coś więcej, został ode mnie odepchnięty i odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że byłam już bezpieczna. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam, jak Michael uderzył mocno Matta z pięści w twarz, a ten poleciał prosto na stół ze szklanym blatem, na którym stało kilkanaście butelek alkoholu.
Zamknęłam oczy, słysząc głośny huk, trzask i dźwięk tłuczonego szkła, nawet nie musiałam na to patrzeć, żeby wiedzieć, że wszystko się potłukło, łącznie z blatem stołu. Trudno było ogarnąć mi myślami to, co się stało przez ostatnie kilkanaście minut. Miałam wrażenie, jakby to nie stało się naprawdę, bo przecież takie rzeczy nigdy mi się nie przytrafiały.
Po chwili poczułam, jak czyjeś ramiona mnie obejmują i tym razem byłam pewna, że to był Michael. Jego usta dotknęły mojego czoła, a ja wtuliłam się bardziej w jego ciało. Jego uścisk wokół mnie lekko się zacieśnił i cieszyłam się, że o nic nie pytał mnie w tym momencie.
Wreszcie otworzyłam oczy i obejrzałam się za siebie. Po całej podłodze rozsypane było szkło, po stole zostały tylko kawałki drewna, wokół którego były kałuże alkoholu, a w środku tego wszystkiego leżał nieprzytomny Matt.
- Czy on... - zaczęłam i nie wiedziałam nawet, jak powinnam skończyć to pytanie.
- Wszystko z nim w porządku - odpowiedział Michael z niezadowoleniem. - Niestety.
Odwróciłam się w jego stronę i uniosłam głowę, żeby mój spojrzeć na jego twarz. Wyglądał, jakby naprawdę mocno starał się, żeby zostać spokojnym, ale mimo wszystko mogłam zauważyć, że wręcz kipiał z wściekłości.
- Od kiedy jesteś taki silny? - zażartowałam, starając się zachowywać normalnie, choć czułam, jakbym miała zacząć zaraz płakać.
W tym momencie do kuchni weszły dwie dziewczyny, których chyba nigdy wcześniej nie widziałam i zatrzymały się nagle, zauważając Matta na podłodze i rozwalony stół. Ich spojrzenia przeniosły się na Michaela i mnie, po czym praktycznie wybiegły z pokoju.
- Chodź - mruknął Michael.
Chciałam zaprotestować, gdy przestał mnie obejmować, ale złapał obie moje ręce tak, że obejmowałam go teraz od tyłu i zaczął mnie za sobą prowadzić. Weszliśmy do salonu, na co wtuliłam się tylko bardziej w jego plecy, starając się nie nadepnąć mu przypadkiem na stopy. Nie zwracałam uwagi, gdzie idziemy, póki Michael się nie zatrzymał.
- Zostań tutaj - powiedział, ściągając z siebie moje ręce i moją dłonią złapał dłoń Luke'a. - Zaraz wrócę.
Michael pocałował mnie w czubek głowy, a Luke i Ashton spojrzeli na nas dziwnie, po czym pokazał mojemu przyjacielowi, żeby poszedł za nim. Normalnie Ashton pewnie by zaprotestował, biorąc pod uwagę jego niechęć do Michaela, ale tym razem poszedł za nim bez słowa.
Luke spojrzał na nasze złączone ręce ze zmarszczonymi brwiami, więc chciałam ją puścić, ale wtedy ścisnął ją lekko i uśmiechnął się do mnie niepewnie.
- Wszystko w porządku?
Brzmiał na o wiele trzeźwiejszego niż przypuszczałam, że będzie w tym momencie, ale może po prostu trochę otrzeźwiał, zauważając, że coś musiało się stać. Pokiwałam tylko głową, nie chcąc o tym rozmawiać, a Luke nie spytał mnie o to już więcej. Staliśmy w ciszy, czekając na powrót Michaela i Ashtona, trzymając się dalej za ręce, co było jednocześnie dziwne, ale i pocieszające.
Wydawało mi się, że minęło cholernie dużo czasu, choć pewnie było to ledwie kilka minut, zanim wrócili. Ashton wyglądał na zaniepokojonego, ale widząc mój wzrok, uśmiechnął się nieznacznie. Z daleka było widać, że było to wymuszone.
- Zobaczymy się później, Ivy - powiedział Ashton, przytulając mnie mocno. - Doprowadzę cały ten dom do porządku, o nic się nie martw.
- Och, ok - mruknęłam, nie będąc pewną, co się dzieje. - Dzięki, Ash.
Ashton odsunął się ode mnie i wtedy Michael złapał moją dłoń, pożegnał się z nimi i wyprowadził mnie do przedpokoju. Tam kazał mi ubrać buty i kurtkę, więc właśnie to zrobiłam, bez pytania go o cokolwiek. Widziałam, jak Ashton i Luke wyszli z salonu, posłali w naszą stronę wymuszone uśmiechy i zniknęli w kuchni.
- Chodź, idziemy.
Michael objął mnie ramieniem w pasie i wyprowadził mnie na zewnątrz, a tam wzięłam głęboki oddech, czując świeże powietrze.
- Do Ciebie? - spytałam po chwili.
Zdążyliśmy przejść już kawałek drogi i było dość oczywiste, gdzie szliśmy, ale czułam, jakbym powinna się odezwać. Michael trzymał mnie blisko siebie i prawie wchodziliśmy na siebie co chwilę, ale nie wyglądał, jakby przeszkadzało mu to w tym momencie.
- Yhym, pomyślałem, że to dobry pomysł.
Pokiwałam głową, uśmiechając się do niego nieznacznie. Czułam się dziwnie, jakbym nie była pewna, jak powinnam zachować się w tym momencie. Powinnam być zła, smutna czy zachowywać się, jakby nic się nie stało?
Przez resztę drogi nie mówiliśmy już zbyt wiele, starając się zachować szybkie tempo, mimo naszej niezbyt wygodnej pozycji i tego, że Michael co chwilę całował mnie w czubek głowy. Gdy wreszcie dotarliśmy do jego mieszkania, zamknęliśmy się w jego pokoju. Usiadłam na skraju łóżka i rozejrzałam się dookoła.
- Gdzie... gdzie mój pies? - spytałam płaczliwym tonem, czując jak łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.
Tak jakbym tylko czekała, aż znajdziemy się właśnie tutaj. W jedynym miejscu, w którym czułam się całkowicie bezpiecznie. Jakbym była w domu.
- U mojej mamy w pokoju - odpowiedział cicho i podszedł bliżej mnie.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie bez słowa, a ja zamrugałam parę razy, chcąc pozbyć się łez, ale na nic się to nie zdało.
- Zabiję go - powiedział Michael, klękając przede mną i ocierając palcami łzy z mojej twarzy. - Poczujesz się wtedy lepiej?
- Nie, bo wtedy wylądujesz w więzieniu - udało mi się wykrztusić, mimo tego, że płakałam coraz bardziej.
Michael uśmiechnął się ze smutkiem i przytulił mnie mocno, a ja wtuliłam twarz w jego koszulkę. Jeszcze przez kilkanaście minut nie mogłam się uspokoić, a on trzymał mnie przy sobie, przesuwał ręką po moich plecach w uspokajającym geście i całował mnie po włosach.
- Już... już mi lepiej, przesadzam, przecież... nic takiego się nie stało - powiedziałam, unosząc głowę.
- Nieprawda i masz prawo się tak zachowywać, możesz płakać, ile tylko chcesz, ok?
Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek i uśmiechnęłam się do niego niepewnie.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytał po chwili.
Od razu pokręciłam przecząco głową, bo była to ostatnia rzecz, którą chciałam teraz zrobić.
- Chcę iść spać.
- Ok, jasne.
Michael podniósł się z podłogi i podszedł do kanapy, a tam ściągnął z siebie koszulkę i spodnie. Wstałam z łóżka, żeby ściągnąć z siebie dżinsy, po czym zamieniłam moją bluzkę na jedną z Michaela.
Szybko wślizgnęłam się pod kołdrę, kładąc się na mojej stronie łóżka i obserwowałam, jak Michael sprawdzał coś na swoim telefonie, po czym odłożył go na stolik i położył się obok mnie. Objął mnie ramionami w pasie, przysuwając mnie jak najbliżej siebie, a ja wsunęłam nogę między jego. Zamknęłam oczy, czując ciepło jego ciała przy moim, dzięki czemu czułam się o wiele lepiej, wiedząc, że Michael jest zaraz obok mnie.
- Jesteś najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu, wiesz? - usłyszałam jego cichy głos.
Kolejny raz tego dnia serce zaczęło bić mi jak szalone, ale z całkiem innego powodu niż wcześniej. I tym razem to nie było coś złego.
*
jee, udało mi się napisać rozdział na dzisiaj.
drama tiiime. moja miłość do Mivy przekracza jakiekolwiek granice <3
ostatnio tak mało tu komentarzy pod rozdziałami...
jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #pawff, żebym mogła to zobaczyć ;)
Mikey taki uroczy! <3
OdpowiedzUsuńMichael <3 Tak
OdpowiedzUsuńRozdział <3 Tak
Ty <3 Tak
Trzy razy tak. Dziękujemy :*
BOŻE ŚWIĘTY!
OdpowiedzUsuńMÓWIŁAM ŻE BĘDZIE DRAMA TIME!!!!!!!!
NO KURWA, ALE ŻEBY Z MATTEM?!
JAK PRZYCISNĄŁ JĄ DO TEJ SZAFKI (CZY COKOLWIEK TO TAM BYŁO) MODLIŁAM SIĘ BY ZJAWIŁ SIĘ CUDOWNY MICHAEL, WKURWIONY ASHTON, PIJANY CALUM, NIEŚMIAŁY LUCAS LUB NAWET ZNAJĄCA KARATE ALEX! BOŻE! MYŚLAŁAM, ŻE SIĘ PORYCZĘ (I TO ZROBIŁAM, ALE TO SIĘ WYTNIE)! " - Jesteś najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu, wiesz? - usłyszałam jego cichy głos.
Kolejny raz tego dnia serce zaczęło bić mi jak szalone, ale z całkiem innego powodu niż wcześniej. I tym razem to nie było coś złego." POPŁAKAŁAM SIĘ JUŻ NA DOBRE. OK. *ŚCIERA ŁZY SZEPCZĄC, ŻE JUŻ W PORZĄDKU*
Jejciu ♥ Jak ja kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńNie żartuje sobie kocham je i to mocno.
Przeczytałam go z 3 razy jak nie 4.
Jest to blog który zajmuje miejsce 1 na mich listach
i na te rozdziały czekam z utęsknieniem ♥
Czekam na kolejny i jeju Mikey jest taki słodki :*
Zapraszam do sb -> http://habits-story-hemmo.blogspot.com/
To jest tak cholernie idealne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńnajlepsze fanfiction jeny <3
OdpowiedzUsuńpo pierwsze chciałam cię bardzo mocno przeprosić że nie skomentowałam kilku ostatnich rozdziałów, bardzo przepraszam!!! ale teraz obiecuje że będę komentować każdy tak jak kiedyś, bo ubóstwiam ciebie i to opowiadanie!! ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńa teraz co do rozdziału.... jeny spodziewałam się że bedzie drama ale że aż taka??? Matt'a nienawidzę z całego mojego serca i najchętniej przejechałabym go czołgiem kilkakrotnie. Szczerze mówiąc niewiele zapamiętałam z tego rozdziału, prawdopodobnie przez te wszystkie Mivy feels itd i trochę też przez to że miałam cały obraz zamazany bo płakałam jak kretynka i nie mogłam się opanować. MATKO JAKIE TO JEST BOSKIE!! ale jeny Michael dzisiaj przeszedł samego siebie, jakie to było kochane i wgl ojeju :( moje serce bije w rytmie MIVYMIVYMIVYMIVYMIVY a serce mojej pięści bije w rytmie MATTMATTMATTMATTMATTMATT i ma ochotę się na niego rzucić i roztrzaskać mu tą jego cholerną facjatę!!!!!!! idk czy to wgl miało sens ale nevermind
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Matt ty dupku! Popieprzony w dodatku! Podejrzewałabym tego całego Wade'a o to, że może narobić zamieszania na imprezie Ivy, ale w życiu nie przypuszczałabym, że to jej były przyjaciel mógł chcieć zrobić coś tak okropnego. Co za dupek! Aż mnie trzęsie, kiedy pomyślę sobie, że Michael mógłby nie zdążyć.
OdpowiedzUsuńO mamo, o mamo!
OdpowiedzUsuńMichael taki waleczny i taki słodki :3 normalnie rozpływam się... :D
OdpowiedzUsuńale się dzieje!! już myślałam że to ten Wade się napatoczył a tu taka niespodziewajka! :o
dawno nie komentowałam ale to tylko dlatego że ostatnio czytam na wattpad i telefon nie zawsze chce ze mną współpracować ;) zatem poprawię się bo wczoraj mój laptop wrócił do mnie :D yeeey!!
Ściskam Cię mocno i życzę duuużo weny kochana :*
do przeczytania :)
O mój boze o mój boze Matt co ty sobie wyobrazasz!? Mike jest idealnym chłopakiem dla Ivy nie wyobrażam sobie jej z innym. Ash cokolwiek robiłeś z Michaelem to brawo chodź raz sie nie klociliscie. Rozdział cudowny <3 do następnego i kocham mocniutko :*
OdpowiedzUsuńTo co zrobił Matt mnie zaskoczyło i mam nadzieję, że się już nie powtórzy. :( Ale Michael taki opiekuńczy, i ogólnie Mivy *__* Rozdział świetny i czekam na kolejny!! :) xx
OdpowiedzUsuńGdzie moja łopata na Matta? (niezamierzony rym, heheheh)
OdpowiedzUsuń+ Jestem zainteresowana kupnem Michaela, orientujesz się gdzie takiego znajdę?
Jezusie moje feelsy po tym rozdziale nbgurbgifvbrgurunfc
OdpowiedzUsuńCal jak zwykle zabija swoją głupotą, lmao
I Matt kurwa, dupek z niego, dobrze, że Mikey przyszedł w porę, uff
Jak Ivy płakała to po prostu i ja miałam chęć płakać, jejkuu
A słowa Cliffo na koniec >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
,,Dzięki, że zawsze mnie złapiesz" Hahahahahahahahahah =D Padłam ze śmiechu! Rozdział jak zawsze świetny :)
OdpowiedzUsuńMivy ♥♥♥♥ Michael jest taaaaaki słodki ♥ Matt to największy idiota na świecie! Nienawidzę go!
Czekam na następny!
Super czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńJejuśku, dziewczyno świetny rozdział!!!! Czekam na kolejne :*
OdpowiedzUsuńTo było dywuefbfhweufwe, no po prostu cudowne!
Kocham czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńBuhahahahha, CALUM MOIM MISTRZEM XD "dzięki, że zawsze mnie złapiesz" Czytałam to jakoś dwa dni temu, a do tej pory się pizgam. No wyje po prostu XD Apeluje o więcej pijanego Caluma!
OdpowiedzUsuń"- Dzięki, słonko - powiedziała Alex i otarła to miejsce rękawem." Alex wydaje mi się taka cute <3 uwielbiam ją, idealna dziewczyna dla Caluma. (brakuje mu tylko psa)
HDGSDGSDAHSYQT LASHTON UMARŁAM, zazdrosny Lukey, który boi się, że ktoś mu odbierze Ashtona chlip chlip (wzruszyło mnie to w chuj) i do tego: "O to nie musi się martwić, Ashton ma kompletnego bzika na jego punkcie." nawet nie wiem co napisać, my feels ... Lashton OTP ... tak bardzo ich kocham
BAŁAM SIĘ CZYTAĆ JAK IVY POSZŁA SAMA DO KUCHNI, BO PRZECZUWAŁAM ŻE COŚ SIĘ STANIE
Dobra, stawiałam na obleśnego Wade'a, a to co się okazało ... Matt ty obrzydliwy kutasie jak śmiałeś tknąć moją Ivy, nienawidzę cię z całego serca. Ivy bejbi chodź do mnie, przytulę cię.
"- Wiesz, że tego chcesz Ivy - rzucił i złapał dłonią mój podbródek" w tym momencie myślałam, że się porzygam ... Jedyne co mi chodziło po głowie to to jak Mikey wpada i rozpierdala całą kuchnie i .... ŁIIIII nie zawiodłam się. MICHAEL JESTEŚ BOHATEREM OBRONIŁEŚ SWOJĄ DZIEWCZYNĘ PRZED TYM IDIOTĄ NAWET NIE WIESZ CO CZUJE ROZWALA MNIE OD ŚRODKA MIŁOŚĆ <3333333333333
"Tak jakbym tylko czekała, aż znajdziemy się właśnie tutaj. W jedynym miejscu, w którym czułam się całkowicie bezpiecznie. Jakbym była w domu." matko, zawsze mnie to tak rozczula ...
OK i jeszcze coś:
Po pierwsze: "- Zabiję go - powiedział Michael, klękając przede mną i ocierając palcami łzy z mojej twarzy. - Poczujesz się wtedy lepiej?"
Po drugie: "Jeszcze przez kilkanaście minut nie mogłam się uspokoić, a on trzymał mnie przy sobie, przesuwał ręką po moich plecach w uspokajającym geście i całował mnie po włosach."
Po trzecie: "- Nieprawda i masz prawo się tak zachowywać, możesz płakać, ile tylko chcesz, ok?"
Michael awansował na najlepszego faceta na świecie. To było za razem smutne i takie romantyczne i ja UHSYGDGAJHJ Michael prosze przestań bo poryczę się na dobre...
To był najlepszy Mivy moment w całym opowiadaniu. Mój niekwestionowany FAV.
PS. Moment jak Luke trzyma Ivy za rękę - ................................ (umarłam)