Michael
Oglądałem dokładnie każdą półkę, by upewnić się czy wszystko było na swoim miejscu, zanim zamknę sklep. Zrobiłem już wszystko inne i to była ostatnia rzecz, która miałem do zrobienia, a później mogłem wrócić do domu i grać na playstation. Idealny sposób na spędzenie wieczora.
- Mike, Twój telefon dzwoni.
Oczywiście Calum i Luke musieli przyjść do sklepu i zawracać mi głowę, choć oni uważali, że robią mi przysługę swoim towarzystwem. Poklepałem się po kieszeniach spodni, zauważając, że faktycznie nie mam przy sobie komórki. Spojrzałem w ich stronę w momencie, gdy Luke pochylił się nad ladą, patrząc na mój telefon.
- Mike... - powiedział wolno, robiąc wielkie oczy. - Dlaczego Ivy do Ciebie dzwoni?
Calum rzucił się w stronę lady i zabrał telefon, przysuwając go jak najbliżej swojej twarzy, jakby to miało w jakiś sposób zmienić, co widział.
- To inna Ivy - skłamałem.
Podszedłem szybko w ich stronę, czując rosnącą panikę, że mogliby dowiedzieć się o tym, co łączyło mnie i Ivy. Właściwie co nas łączyło? To nie było nic takiego...
Jeśli to naprawdę było nic takiego, to dlaczego wyrwałem Calumowi komórkę z dłoni, prawie go przy tym przewracając?
- Było napisane Ivy Foster - wycedził Calum przez zaciśnięte zęby, zły za to, jak się na niego rzuciłem. - Jakim cudem może to być inna Ivy?
Odrzuciłem połączenie i schowałem komórkę do kieszeni, zastanawiając się usilnie nad jakąś wymówką. Coś, w co mogliby uwierzyć i daliby spokój całej sprawie.
- Ach, no tak... - zacząłem, udając pewnego siebie. - Na pewno chciała spytać o zadanie z chemii.
Luke i Calum popatrzyli najpierw na siebie, a później wrócili wzrokiem do mnie i oboje w tym samym czasie założyli ręce na pierś.
- Mamy ferie... - powiedział Luke.
Pokiwałem głową i spuściłem wzrok na ladę, udając, że sprawdzam, czy wszystko było w porządku z kasą.
- Wow, serio Luke, dzięki, że mi o tym powiedziałeś - rzuciłem z sarkazmem.
- Więc? - spytał Cal, wyraźnie już znudzony moim unikaniem odpowiedzi.
- Mamy do zrobienia ten duży projekt i na pierwszej lekcji po feriach nauczyciel będzie to sprawdzał. Ivy jest ze mną w grupie - powiedziałem na jednym wydechu. - Niestety, ugh.
Uniosłem na nich wzrok, czekając na jakąkolwiek reakcję z ich strony. Calum pokiwał głową, a Luke wzruszył ramionami i wyglądało na to, że oboje mi uwierzyli. Nie chciałbym, żeby dowiedzieli się, że mogłem choć trochę lubić Ivy.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że masz jej numer?! - zawołał nagle Cal z ekscytacją.
Popatrzyłem na niego jak na idiotę, słysząc, że to było wszystko, co miał do powiedzenia. Złapałem klucze i ruszyłem w stronę wyjścia, nie oglądając się na nich.
- Mike, daj mi jej numer! - zawył Calum, idąc za mną.
Wyszliśmy na zewnątrz i zamknąłem drzwi na każdy możliwy zamek. Było cholernie zimno i do tego zdążyła już napadać gruba warstwa śniegu.
- Nie - odpowiedziałem.
Odwróciłem się z powrotem w ich stronę i od razu napotkałem ich zdziwione spojrzenia, nie byłem tylko pewien, co zrobiłem tym razem.
- Dlaczego nie? - spytał Luke.
Cholera. Powiedziałem to, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Wiesz, jak bardzo ją lubię, Mike! - zawołał Calum i uderzył mnie w ramię. - Ty możesz jej nienawidzić, ale nie bądź dupkiem dla mnie.
Och Calum, nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. Ruszyłem przed siebie, a oni od razu zaczęli iść za mną, nie chcąc zostawić sprawy tego numeru.
- Mike, co Ci szkodzi dać mu jej numer?
- Wtedy będzie gadał o niej jeszcze więcej - rzuciłem, szybko znajdując wymówkę.
- Obiecuję, że nie powiem ani słowa! - krzyknął od razu Cal, idąc szybko obok mnie i zrobił wielkie oczy, myśląc, że mu to pomoże. - Będę rozmawiał o niej tylko z Lukiem.
Zacisnąłem usta, nie widząc już innego powodu, dla którego nie miałbym dać mu tego numeru. Zatrzymałem się nagle i wyciągnąłem telefon z kieszeni, a twarz Caluma aż cała się rozpromieniła, gdy zrozumiał, co robię.
- Wyślę Ci go SMS-em.
Cal szybko pokiwał głową, a Luke pokazał mu uniesione kciuki, ciesząc się prawie tak samo bardzo jak on. Przewróciłem oczami i wysłałem Calumowi numer, tak jak powiedziałem, że zrobię. Jeśli Ivy go odrzuci i będzie miał złamane serce, to sam się o to prosił. To wcale nie będzie moja wina, prawda?
- O Boże, czekałem na tę chwilę tak długo - powiedział Calum, zapisując numer na swoim telefonie.
Chciałem już schować komórkę do kieszeni, gdy zawibrowała w mojej dłoni, dając mi znać, że dostałem nową wiadomość. O wilku mowa. I dopiero teraz uświadomiłem sobie, że skoro Ivy dzwoniła do mnie kilka minut wcześniej, to musiała czegoś chcieć.
Otworzyłem SMSa, ale w ogóle nie spodziewałem się ujrzeć tego, co zobaczyłem. Co do cholery? Dlaczego Ivy pomyślała, że dobrym pomysłem będzie, jeśli wyśle mi zdjęcie? Nie byłem ani jej chłopakiem, ani jej przyjacielem, żeby wysyłała mi swoje głupie fotki.
Przeczytałem krótką wiadomość przy zdjęciu, w której pytała, czy dobrze wyglądała na wyjście ze swoimi znajomymi. Czy wyglądałem na cholerną dziewczynę, że pytała mnie o poradę w kwestii ubrań? Kliknąłem na zdjęcie, żeby pojawiło się na całym ekranie i musiałem się powstrzymać, żeby nie zacząć się ślinić.
Ivy miała na sobie obcisłe dżinsy, buty na koturnie i bluzkę, która była idealnie dopasowana w każdym miejscu. Włosy miała związane w wysokiego kucyka, przez co wyglądała jeszcze seksowniej. Kurwa mać. Cholera. Szlag by to.
Na pewno zrobiła to specjalnie. Doskonale wiedziała, co robiła, gdy wysyłała mi to zdjęcie. Ugh, pieprz się, Ivy. Nie mogłem oderwać wzroku od zdjęcia, pożerając wzrokiem każdy fragment jej ciała. Nawet nie miała dużego dekoltu czy odkrytych nóg, a wyglądała naprawdę seksownie.
- Mike?
Zamrugałem kilka razy i spojrzałem na Caluma, który wpatrywał się we mnie oczekująco. Chyba musiał coś do mnie mówić, gdy ja prawie dostałem zawału z powodu Ivy.
- Cooo? - spytałem.
Spojrzałem z powrotem na telefon i zapisałem zdjęcie, nawet nie próbując wymyślić dla siebie żadnej wymówki, dlaczego to zrobiłem. Gdybym tego nie zapisał, byłbym idiotą.
- Tak czy nie?
- Tak - rzuciłem, nie zwracając dalej na nich uwagi.
Do: Ivy Foster
Wiem, co chcesz zrobić.
Wziąłem głęboki oddech i uniosłem głowę, widząc zdziwione, ale jednocześnie ucieszone twarze Caluma i Luke'a.
- Świetnie! - zawołał Cal. - To chodźmy.
- Gdzie? - spytałem, patrząc to na jednego, to na drugiego.
Luke zaśmiał się cicho i pokręcił głową, gdy zaczęliśmy znowu iść.
- Wiedziałem, że w ogóle nie słuchałeś.
- Nieważne, zgodziłeś się, nie możesz się wycofać - dodał Calum.
Zmarszczyłem z niezadowoleniem brwi, bo dalej nie miałem pojęcia, o czym oni do cholery mówili. Skręcili w lewo, co zdecydowanie nie było drogą do mojego domu, ale poszedłem za nimi, wzdychając głośno.
- Idziemy do kręgielni - wyjaśnił mi wreszcie Luke.
Skrzywiłem się, bo doskonale wiedzieli, że nie lubiłem tam chodzić. Zresztą byliśmy tam tylko raz z oczywistego powodu. Chodzili tam Ci wszyscy lubiani i popularni ludzie, a nam było do tego zdecydowanie daleko. Prawdopodobnie będzie tam też moja ulubiona grupka z naszej szkoły.
Chwila... Ivy nawet napisała, że wychodzi ze znajomymi, więc może tam będzie. Nie wiedziałem, czy to dobra czy zła rzecz.
Mogłem po prostu zrezygnować, wrócić się do domu, nie zwracając uwagi na protesty Caluma i Luke'a. Dlatego nie wiem czemu, dalej za nimi szedłem.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni, gdy dostałem SMSa i oczywiście nie był to nikt inny tylko Ivy.
Od: Ivy Foster
Nie wiem, o co Ci chodzi ;)
Oczywiście. Nie kłopotałem się z tym, żeby jej odpisać, za to kolejny raz popatrzyłem na jej zdjęcie.
Jednego tylko nie mogłem zrozumieć, dlaczego taka dziewczyna jak ona, tak bardzo starała się, żeby polubił ją ktoś taki jak ja?
*
Tak jak się spodziewałem w kręgielni było naprawdę sporo osób. Miałem nadzieję, że nie będzie już żadnych wolnych stolików i po prostu stąd wyjdziemy, ale Calumowi udało się znaleźć miejsca akurat dla nas trzech. Co za szczęśliwy przypadek...
- Napiłbym się piwa.
- Musisz poczekać do 18-stych urodzin - powiedział Luke.
- Widziałem dużo osób, które nie są pełnoletnie, a tutaj piją - dodałem, rozglądając się na boki.
- Właśnie - potwierdził Cal, kiwając przy tym głową.
Luke spojrzał na grupkę osób, siedzącą niedaleko nas, chodzili do naszej szkoły i na ich stole stało kilka kufli.
- Sprzedalibyście mi alkohol? - spytał Calum i zaczął poprawiać włosy.
- Nie - odpowiedział od razu Luke, po czym zasłonił dłonią usta, gdy zaczął się śmiać.
Calum posłał mu niezadowolone spojrzenie i odwrócił się w moją stronę, po czym przyjrzał mi się uważnie.
- Wyglądasz na pełnoletniego - powiedział.
- Nie pójdę kupić Ci piwa - odpowiedziałem, krzywiąc się.
- Mikeeee - zawył.
- Zamknij się. Idź sam.
- Luke ma rację, nie sprzedadzą mi.
Calum pokręcił głową z rozczarowaniem wypisanym na twarzy, ale po chwili uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Ale Ty... z tymi Twoimi kolorowymi włosami i kolczykami w uszach... wyglądasz bardziej...
- Głupio? - podpowiedział mu Luke, ale gdy zauważył moją minę, dodał szybko: - Żartowałem.
- Zapłacę za Twoje piwo, jeśli też chcesz - rzucił Calum, łapiąc się ostatniej deski ratunku.
Wyciągnąłem rękę w jego stronę, nie marudząc więcej, a on szybko wyciągnął portfel i podał mi pieniądze. Gdy Luke dołożył też od siebie, podniosłem się z miejsca z niechęcią.
- Reszta dla mnie - powiedziałem.
Ruszyłem w stronę baru, gdzie kilka osób stało już w kolejce i ze znudzeniem czekałem na swoją kolej. Dopiero po chwili zauważyłem kto stał prawie na samym początku. Cholera, na żywo wyglądała jeszcze lepiej niż na zdjęciu.
Tak bardzo byłem w nią zapatrzony, że nie zauważyłem dziewczyny, która szła do swojego stolika i zrobiłem krok do przodu, przez co uderzyła we mnie.
- Patrz, co robisz! - krzyknęła ze złością.
Trochę piwa z jej kufla wylądowało na jej białej bluzce i szczerze nie mogło mnie to bardziej nie obchodzić. Krzyknęła tak głośno, że nie zdziwiłbym się, gdyby wszystkie osoby z kręgielni ją usłyszały. Dlatego też mogłem poczuć teraz na sobie wzrok ludzi z kolejki.
Ivy odwróciła się w naszą stronę, chcąc zobaczyć, co się stało i widziałem, jak zaśmiała się cicho, zauważając, że ja byłem w to zamieszany.
- To Ty we mnie weszłaś - powiedziałem, co właściwie było prawdą.
Dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem i odeszła szybko, mamrocząc pod nosem coś, bo brzmiało jak: "dupek".
Ivy spoglądała co chwilę na mnie, gdy ten idiota Matt zamawiał przy barze. Dlaczego ona w ogóle trzymała się z tymi ludźmi? Mogła mieć o wiele lepszych znajomych.
Może Ciebie, Michael?
Pokręciłem głową, dalej nie odwracając od niej wzroku. Zabrała właśnie kufel z blatu i szklankę z jakimś sokiem, gdy Matt wziął w ręce 4 butelki z piwem.
- Ugh, co ten dziwak znowu tutaj robi - powiedział głośno, gdy tylko mnie zauważył.
Specjalnie zrobił to tak, żebym go usłyszał. Kutas. Miałem już coś mu odpowiedzieć, choć i tak pewnie by tego nie zrozumiał, biorąc pod uwagę poziom jego inteligencji, gdy Ivy się odezwała, kompletnie mnie zaskakując.
- Zamknij się, Matt - syknęła.
- Co? - spytał ze zdziwieniem.
- Hej, Mikey!
Uśmiechnęła się do mnie szeroko i byłem pewien, że zaczęłaby machać energicznie ręką, gdyby nie to, że obie miała zajęte.
- Um, hej - odpowiedziałem niepewnie.
- Co do cholery Ivy?
- Zamknij się i idź do stolika.
Patrzyłem ze zdziwieniem, jak Matt jej posłuchał i rzucił mi ostatnie spojrzenie, zanim poszedł. Ivy podeszła bliżej mnie, śmiejąc się na widok mojej miny.
- Pogadamy później? - spytała.
Pochyliła się w stronę swojej szklanki i napiła się przez rurkę, a mój wzrok od razu spoczął na jej ustach. Kto by pomyślał, że picie przez rurkę może być, aż tak gorące...
- Mikey?
- Co? - spytałem, próbując przypomnieć sobie, co powiedziała wcześniej. - O czym chcesz rozmawiać? Nie mamy o czym rozmawiać, nie wiem, co...
Ivy uniosła brwi, a ja miałem ochotę uderzyć się w twarz za moją głupotę.
- Spotkamy się później przed wejściem? - zaproponowała.
Pokiwałem głową, nie widząc, czemu miałbym tego nie zrobić. I tak nie miałem ochoty tutaj siedzieć, równie dobrze mogłem pójść porozmawiać z Ivy. Cokolwiek miało to znaczyć. Jeśli zacznie mnie denerwować, wrzucę ją w górkę śniegu i pójdę do domu.
Ivy poszła z powrotem do swojego stolika, posyłając mi jeszcze jeden szeroki uśmiech, a ja odwróciłem się z powrotem w stronę baru. Miałem nadzieję, że Calum i Luke nie patrzyli w tę stronę i że Ivy nie mówiła nic o mnie swoim głupim znajomym.
Gdy przyszła moja kolej, poprosiłem o 3 piwa i barman nie spytał mnie o dowód, zakładając, że jestem pełnoletni. Wróciłem do chłopaków i postawiłem kufle na stole tak mocno, że wylało się z nich trochę piwa.
- Uważaj! - krzyknął Calum, a gdy zobaczył moje spojrzenie, dodał: - Dzięki.
Piłem powoli moje piwo, tak że Cal i Luke skończyli swoje, gdy ja byłem dopiero przy początku. Oczywiście musiałem pójść po ich kolejne piwa.
- Ciekawe, czy jest Ivy.
Przewróciłem oczami na słowa Caluma, ale przynajmniej wiedziałem, że nie widzieli, jak rozmawialiśmy.
- Ashtona nie ma - powiedział nagle Luke.
Oboje spojrzeliśmy na niego, nie rozumiejąc, jaki miało to związek z tematem rozmowy. Luke zarumienił się, gdy zdał sobie sprawę z tego, co powiedział i spuścił wzrok na swój kufel.
Gdy skończyli drugie piwa, znowu chcieli, żebym kupił im kolejne, ale się nie zgodziłem.
- Michael, proooszę! - zawył Luke, po czym czknął.
Byłem zdziwiony, widząc, że trochę go już złapało po tak małej ilości. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zobaczyłem, że dostałem nową wiadomość. Ivy napisała, żebym spotkał się z nią za 10 minut, a wysłała to kilka minut temu.
- Ok, kupię Wam ostatnie piwa i wychodzę.
- Dlaczego? - spytał Calum, robiąc smutną minę.
- Idę pograć na playstation.
Luke pokiwał głową ze zrozumieniem i więcej już nic nie powiedzieli, wiedząc, że i tak długo wytrzymałem w kręgielni.
Na całe szczęście tym razem w kolejce przede mną były tylko dwie osoby, ale i tak zajęło mi to dłuższą chwilę, więc byłem pewien, że minęło już 10 minut od wiadomości Ivy.
Gdy wyszedłem na zewnątrz, nie było jej przed drzwiami, więc odszedłem kawałek, rozglądając się na boki. Jeśli tak naprawdę została w środku albo poszła do domu, to...
Poczułem, jak ktoś łapie mnie za rękę i szybko ją wyrwałem.
- Wystraszyłam Cię? - spytała Ivy z rozbawieniem.
- Nie - skłamałem.
Prawdą było, że prawie podskoczyłem ze strachu, nie oczekując jej nagłego pojawienia się. Nie mogłem się jej do tego przyznać i zrobiłem oburzoną minę, że w ogóle mogła tak pomyśleć.
Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, oboje zaczęliśmy iść w kierunku naszych domów.
- Dzwoniłaś do mnie wcześniej - powiedziałem.
Ivy pokiwała głową, patrząc w moją stronę z uśmiechem.
- Już wcześniej zgodziłam się wyjść z nimi, ale później pomyślałam, że właściwie wolałabym spotkać się z kimś innym - odpowiedziała, a ja musiałem powstrzymać się, żeby się nie uśmiechnąć. - Niestety nie odebrałeś.
Szliśmy przez chwilę w ciszy, gdy minęliśmy mój dom, nie zatrzymałem się, wiedząc, że powinienem ją odprowadzić. Moja mama naprawdę byłaby ze mnie dumna.
- Zimno - odezwała się Ivy.
- Jeśli myślisz, że dam Ci swoją kurtkę, to muszę Cię rozczarować.
Ivy zaśmiała się głośno na moje słowa, w ogóle nieurażona moim tonem. Właściwie to śmiała się tak bardzo, że poślizgnęła się i upadła w grubą warstwę śniegu.
Teraz była moja kolej na to, żeby się śmiać. Ivy zrobiła urażoną minę, a przynajmniej próbowała, bo zaraz sama dołączyła do mnie. Po prostu siedziała w warstwie śniegu, śmiejąc się, gdy ja stałem nad nią, robiąc dokładnie to samo.
- Pomóż mi wstać! - zawołała, gdy trochę już się uspokoiła.
Westchnąłem głośno, ale w końcu złapałem jej rękę i podciągnąłem ją do góry, tak że prawie na mnie wpadła.
- Mój tyłek chyba zamarzł - powiedziała, krzywiąc się lekko, gdy otrzepywała swoje spodnie.
Korzystając z tego, że nie zwracała na mnie uwagi, wziąłem garść śniegu w dłonie i przybliżyłem się do niej. Ivy spojrzała na mnie ze zdziwieniem, zastanawiając się, co robię, gdy zrzuciłem śnieg na jej głowę.
- Michael!
- Michael? - powtórzyłem po niej, zdając sobie sprawę z tego, jak się do mnie zwróciła.
Ivy otrzepała śnieg z twarzy i popchnęła mnie tak, że zrobiłem kilka kroków do tyłu. Nachyliła się, chcąc wziąć trochę śniegu, ale szybko jej to uniemożliwiłem, oplatając ręce wokół jej pasa i odciągając ją. Trzymałem ją mocno przy sobie, żeby nie mogła się ruszyć, ale nie wyglądało na to, żeby miała zamiar to zrobić.
Odwróciła głowę tak, żeby mogła spojrzeć na moją twarz i uśmiechnęła się lekko. Oczywiście, że gdy ja myślałem, że zrobię jej na złość, odciągając ją od śniegu, ona cieszyła się, że ją obejmowałem.
- Lubisz, kiedy nazywam Cię "Mikey", prawda?
- Może - odpowiedziałem, nie chcąc przyznać się przed nią, że to była prawda.
Ivy uśmiechnęła się jeszcze szerzej, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak było. Puściłem ją szybko i schowałem dłonie do kieszeń kurtki, po czym znowu zaczęliśmy iść.
I gdy żegnaliśmy się pod jej domem, przytuliła mnie mocno, szepcząc przy tym do mojego ucha:
- Dobranoc, Mikey.
Nigdy nie pomyślałbym, że kiedyś przyjdzie taki dzień, gdy będę żałował, że Ivy Foster nie pocałowała mnie, po tym jak odprowadziłem ją do domu.
*
tak bardzo shippuję Mivy <3
awwwwwwwwwwwww jak słodko:) ja też shippuję Mivy:))
OdpowiedzUsuńomg boski. czekam na na nn @DREWSOSJ
OdpowiedzUsuńsłodko *.*
OdpowiedzUsuńsłodko ^^ czekam na next ;D
OdpowiedzUsuńOMG! Świetny <3 uwielbiam jak ona jest taka natretna a on ja odpycha od siebie ^^czekam :*
OdpowiedzUsuńAwwww ^,^ kawaii <3 super rozdział ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)���
yay uwielbiam to, jezuuuuu to opowiadanie jest genialne!!!
OdpowiedzUsuńtak bardzo perfekcyjne :D
Jeju, jakie to słodkie ;3
OdpowiedzUsuńKocham tego blloga <*
OdpowiedzUsuńz chęcią czytałabym go przez cały czas :D
KOcham te momentu gdy Mikey jest z luke'em i Calum'em i on myśli o Ivy w taki sposób no wiesz jaki to jest takie super <2
życzę weny i czekam na nexta <3 :***
mivy to życie <3
OdpowiedzUsuńczekam na lashtona!
Świetnie piszesz! Aż nie można oderwać się od rozdziałów:))
OdpowiedzUsuńTak! Mikey w końcu uświadamia sobie, ze jednak zaczyna ją lubić. Jeju jak ja uwielbiam ich rozmowy <3 z resztą pokochałam wszystko co związane z Mivy.
Czekam na nn :))
MIVY TO JEST ŻYCIE
OdpowiedzUsuńRozdział asdfghgfdsdfghgfds
Kocham po prostu
@megatightening
Tak bardzo kocham Twojego bloga! uwielbiam styl twojego pisania a przede wszystkim konwersacje Michaela i Ivy :) normalnie nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału bo Mikey chyba zaczął rozumieć że lubi, lubi Ivy :D pozdrawiam i do przeczytania :**
OdpowiedzUsuń