wtorek, 3 czerwca 2014

3.

Ivy

 Opierałam głowę na dłoni, patrząc przed siebie ze znudzeniem. Interpretowaliśmy właśnie wiersz na lekcji angielskiego i była to jedyna rzecz, której nie lubiłam w tym przedmiocie. Zdecydowanie wolałam czytać książki, a później omawiać je w czasie lekcji. Ludzie się tego po mnie nie spodziewali, ale byłam jedną z tych osób, które potrafią pochłonąć całą książkę w jedną noc.
 Zostało jeszcze 10 minut i wreszcie zacznie się weekend, z czym wiązała się impreza u Ashtona. Z braku innych zajęć, zastanawiałam się właśnie w co powinnam się ubrać, w końcu będzie tam dużo studentów. Musiałam pokazać się z jak najlepszej strony.
 - Hej - usłyszałam głos za sobą.
 Obróciłam się i spojrzałam na chłopaka, który siedział w ławce za mną. Od razu rozpoznałam go jako jednego z przyjaciół Michaela.
 - Calum, tak? - spytałam, uśmiechając się do niego przyjaźnie.
 Pokiwał szybko głową z tym szerokim uśmiechem na twarzy.
 - Tak, tak, zgadza się - odpowiedział wesołym głosem.
 Przyglądałam mu się chwilę z rozbawieniem, zauważając jego podekscytowanie, gdy okazało się, że pamiętam jego imię. Calum był naprawdę uroczy.
 - Ivy?
 Katie, która siedziała obok mnie, obróciła się teraz w stronę Caluma i zmarszczyła nos, praktycznie przewiercając go wzrokiem.
 - Katie, to jest...
 - Calum, wiem jak się nazywa, w końcu mamy z nim razem parę przedmiotów od kilku lat.
 Poczułam jak moje policzki się czerwienią, powinnam była znać jego imię wcześniej. Odchrząknęłam cicho i oblizałam usta nerwowym ruchem.
 - Dlaczego z nim rozmawiasz? - spytała ze zdziwieniem.
 Widziałam, jak oczy Caluma rozszerzają się lekko, jakby obawiał się tego, co się zaraz stanie. Zmarszczyłam nieznacznie brwi, spoglądając na nią.
 - Co masz na myśli?
 - Po prostu... - zaczęła, ale widząc moje chłodne spojrzenie, mruknęła: - Nieważne.
 Calum spoglądał to na nią, to na mnie, niepewny co zrobić i w końcu powiedział:
 - Chciałem jeszcze raz podziękować Ci, że zaprosiłaś nas na tę imprezę.
 Uśmiechnęłam się do niego wesoło, kiwając lekko głową.
 - Jasne, nie ma sprawy - odpowiedziałam i widziałam kątem oka, jak Katie obserwuje mnie uważnie. - Um, Michael przyjdzie?
 Oczywiście, że musiałam o to spytać, moje usta działały wbrew mojej woli i pytanie samo się z nich wydostało.
 - Tak, jasne, będzie - odpowiedział szybko Calum. - Mike już nie może się doczekać imprezy.
 Zachichotałam na jego słowa, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to kłamstwo. Calum zarumienił się, zdając sobie sprawę z tego, że trochę przesadził.
 - Mam nadzieję, że namówisz go, żeby przyszedł, Cal.
 - Cal... - powtórzył po mnie, a po chwili potrząsnął głową i mruknął: - Oczywiście, Mike będzie tam z nami.
 W tym momencie zadzwonił dzwonek i szybko zgarnęłam zeszyt i długopis do mojego plecaka.
 - Świetnie, Cal, dzięki, do zobaczenia na imprezie!
 Posłałam mu ostatni uśmiech i wyszłam z klasy, a Katie szła zaraz za mną. Nie odezwała się w ogóle, póki nie wyszłyśmy ze szkoły.
 - Co to było?
 Zatrzymałam się blisko parkingu, próbując dostrzec samochód mojej mamy, ale najwidoczniej jeszcze jej tutaj nie było.
 - Co? - spytałam, zwracając wzrok na mnie.
 - Rozmawiałaś z tym... Calumem - mruknęła, marszcząc nos.
 - Um, co jest z nim nie tak? - zagryzłam wargę, nerwowo stukając palcami o udo.
 - Jest dziwny - powiedziała, jakby miało to wszystko wyjaśnić.
 Skrzyżowałam ręce na piersi, przyglądając się jej przez chwilę bez słowa. Calum wydawał mi się całkowicie w porządku, więc nie wiedziałam, co ma na myśli.
 - Ok, może i nie jest taki zły, ale kumpluje się z tym dziwakiem... - zmarszczyła nos jeszcze bardziej. - Nie jestem pewna, jak się nazywa, wszyscy zawsze nazywają go po prostu dziwakiem.
 Czy mogło chodzić o Michaela albo o Luke'a? Może Calum przyjaźnił się też z kimś innych oprócz nich, przecież tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam.
 Rozejrzałam się znowu, mając nadzieję, że moja mama jak najszybciej tutaj przyjedzie. Zdecydowanie nie podobał mi się temat tej rozmowy.
 - Ivy - powiedziała Katie, zwracając z powrotem na siebie moją uwagę. - Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli nie będziesz się zadawać z tymi kolesiami, uwierz mi.
 Moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenie i zrobiłam parę kroków w tył, zaciskając dłonie na paskach mojego plecaka.
 - Co?
 - No wiesz, to nie byłoby zbyt dobre dla Twojej opinii - powiedziała, uśmiechając się do mnie pocieszająco.
 Pokiwałam niepewnie głową, nie byłam pewna, co powinnam zrobić w tym momencie, a w głowie wirowało mi zbyt wiele myśli, by skupić się na jednej.
 - Obiecaj mi, że nie będziesz się z nimi zadawać, Ivy.
 Milczałam przez chwilę, obserwując jej ruchy, Katie mówiła poważnie.
 - W porządku - odpowiedziałam cicho.
 Katie pokiwała z zadowoleniem głową i pożegnała się ze mną, mówiąc, że zobaczymy się na imprezie. Nawet nic jej na to nie odpowiedziałam, myśląc o tym, co się przed chwilą wydarzyło.
 Może i Katie miała rację, nie powinnam się z nimi zadawać, nie powinnam zadawać się z Michaelem, w końcu i tak ledwo go znałam, więc całkowite zerwanie z nim kontaktu nie będzie takie trudne. I właściwie byłam całkiem pewna, że jemu byłoby to tylko na rękę.
 Byłam popularna, a to niestety wiązało się z tym, że nie zawsze mogłam robić wszystko na co miałam ochotę, w końcu musiałam utrzymać moją reputację. Westchnęłam głośno, jeszcze tylko 7 miesięcy i opuszczę tę szkołę.

*

Michael

 Gdy tylko wróciłem do domu ze szkoły, zamknąłem się w moim pokoju i włączyłem Playstation 3. Opadłem na kanapę i włączyłem Fifę, nie przejmując się takimi rzeczami, jak zjedzenie obiadu czy przebraniem się w wygodniejsze ubrania.
 Nie miałem pojęcia, ile czasu już minęło, zawsze gdy w coś grałem, czy to na playstation, czy na komputerze, traciłem rachubę czasu. Wgapiałem się w ekran telewizora, ściskając mocno w dłoniach pada, gdy drzwi od mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Nie spojrzałem nawet w tamtą stronę, nie chcąc stracić piłki z oczu i tak podejrzewałem, że była to moja mama. Dobrze wiedziała, że nie powinna mi przerywać w trakcie gry. Czyli właściwie zawsze.
 - Hej Mike! - usłyszałem głos Luke'a, po czym skoczył na kanapę, prawie wytrącając mi joysticka z ręki.
 Zmarszczyłem brwi, spoglądając na chwilę na niego i Caluma, który dalej stał w drzwiach.
 - Co tu robicie? - spytałem ze zdziwieniem.
 Spojrzałem z powrotem na ekran i w ostatniej chwili udało mi się obronić moją bramkę. Mało kurwa brakowało.
 - Przyszliśmy po Ciebie - odpowiedział Cal wesołym głosem.
 - Co? - spytałem, nie patrząc w ogóle na niego, nie popełnię kolejny raz tego błędu. - Przecież się nie umawialiśmy.
 Na chwilę w pokoju zaległa cisza, jakby oboje obawiali się mi odpowiedzieć. Nie miałem pojęcia, dlaczego tutaj przyszli, przecież... Och. Spojrzałem na Luke'a szeroko otwartymi oczami, a później na Caluma, który uśmiechał się do mnie niewinnie.
 Ivy Foster zaprosiła nas na tę głupią imprezę, całkowicie wyleciało mi to z głowy, bo i tak nie miałem zamiaru tam iść. I oni dobrze o tym wiedzieli, powiedziałem im to wyraźnie.
 - Powiedziałem Wam, że tam nie idę, ale nie krępujcie się, idźcie beze mnie - mruknąłem.
 Gdy odwróciłem się do telewizora, zobaczyłem, że przeciwna drużyna zdołała strzelić gola, cholera. Cholerny Calum, cholerny Luke.
 - Mike, nie możemy tam pójść bez Ciebie - powiedział Calum zmęczonym tonem.
 Świetnie, był już zmęczony namawianiem mnie do tej imprezy, może dzięki temu szybciej sobie odpuści.
 - Jasne, że możecie - odpowiedziałem lekceważąco.
 Przez nich nie mogłem się już skupić na grze i rzuciłem pada na miejsce obok mnie, gdy przegrałem.
 - Świetnie, skończyłeś grać, to możemy iść - odezwał się Luke, wstając z kanapy.
 - Mówiłem Wam, że nie idę, jezu... Czemu tak bardzo chcecie, żebym poszedł? - spytałem, posyłając w ich stronę niezadowolone spojrzenie.
 - Bo Ivy zaprosiła nas tylko ze względu na Ciebie! - krzyknął Calum z poirytowaniem. - Obiecałem jej, że przyjdziesz!
 Przyglądałem mu się przez chwilę, zaciskając usta w cienką linię, widziałem, że Cal ma już dosyć mojego zachowania i naprawdę chce pójść na tę imprezę. Spojrzałem na Luke'a, który robił wielkie oczy w moją stronę, błagając mnie w ten sposób, bym się zgodził.
 - W porządku - powiedziałem w końcu. - Robię to tylko dlatego, że będzie tam darmowy alkohol.
 - Dzięki Mike! - zawołał Cal całkowicie zmienionym głosem. - Możesz nawet upić się do nieprzytomności, jeśli chcesz, a my z Lukiem przyniesiemy Cię do domu.
 Zaśmiałem się lekko na jego słowa i podniosłem z kanapy, pierwszy raz odkąd wróciłem do domu. Przeciągnąłem się, aż strzeliło mi kilka kości w stawach.
 Miałem nadzieję, że nie będę żałował tej decyzji. Zostanę na uboczu, tak jak robiłem to w szkole i powinienem jakoś przeżyć ten wieczór.
 Luke i Calum praktycznie wybiegli z mojego domu, za to ja schodziłem po schodach jak najwolniej się dało. Powiedziałem jeszcze mamie, że wychodzę, na co zrobiła bardzo zdziwioną minę. Rzadko się zdarzało, żebym opuszczał mój pokój, gdy już wróciłem do domu ze szkoły.
 Dojście do domu Ashtona zajęło nam około 15 minut, podczas których oni cały czas rozmawiali z podekscytowaniem o imprezie, jakby była to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła im się w życiu.
 Już z daleka można było usłyszeć szybką muzykę i krzyczących lub śmiejących się ludzi. Wyglądało na to, że impreza zaczęła się już jakiś czas temu.
 - Chyba się spóźniliśmy - odezwałem się pierwszy raz, odkąd wyszliśmy z mojego domu.
  - To było celowo, wolałem, żebyśmy przyszli, jak wszyscy będą już trochę upici - odpowiedział Calum, szczerząc się w moją stronę.
 Z jego odpowiedzi mogłem wywnioskować, że sam trochę obawiał się tu przyjść, nigdy wcześniej żaden z nas nie był na prawdziwej imprezie, więc ludzie będą naprawdę zdziwieni naszym widokiem. Po alkoholu pewnie nie będą zwracać na nas, aż takiej uwagi.
 W środku tak jak się spodziewałem, było naprawdę sporo ludzi i większości z nich wyglądała już na pijanych. Zmarszczyłem nos, spoglądając na nich wszystkich z niezadowoleniem. Naprawdę nie miałem ochoty tutaj być.
 Calum pierwszy ruszył pomiędzy ludźmi, a Luke od razu poszedł za nim, niechętnie też zacząłem przeciskać się przez tłum. Naszym pierwszym celem był jakikolwiek alkohol, więc gdy zauważyliśmy kuchnię, od razu weszliśmy do środka. Nie było tu już tak dużo osób jak przy drzwiach wejściowych i na całe szczęście dostrzegłem butelki piw i wódki. Chyba już wiedziałem, gdzie spędzę resztę tej głupiej imprezy.
 Calum zaraz zniknął mi z oczu, a ja z Lukiem podeszliśmy do stolika z drinkami. Złapałem butelkę piwa i zanim się obejrzałem, skończyłem jedną, nie mając nic innego do roboty. Widziałem jak kilka osób posyła mi dziwne spojrzenia, zapewne zastanawiali się co do cholery tutaj robię. Gdybym tylko sam znał odpowiedź na to pytanie...
 - Jest Ashton - powiedział do mnie Luke, zaciskając mocno palce na butelce.
 Rzeczywiście stał niedaleko nas, wyglądało na to, że skończył z kimś rozmawiać i właśnie chciał wyjść z pomieszczenia.
 - Hej Ashton! - krzyknął nagle głośno Luke.
 Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, po jaką cholerę to zrobił? Zresztą czy to Luke czasem nie jest tym nieśmiałym z naszej paczki?
 Ashton spojrzał w naszą stronę i uśmiechnął się wesoło, przy czym ukazały się te jego głupie dołeczki w policzkach.
 - Hej, um... jesteście znajomymi Ivy, prawda? - spytał i oparł się o blat obok nas.
 Wyglądał na bardzo przyjaznego i w końcu był to jego dom, więc postanowiłem, że może nie będę, aż tak nieuprzejmy. Pamiętałem, że w liceum zawsze trzymał się z popularnymi dzieciakami, ale wydawał się trochę inny od nich, mądrzejszy.
 - Taa, można tak powiedzieć - odpowiedział Luke, na co przewróciłem oczami. - Jestem Luke, a to jest Michael.
 Ashton pokiwał lekko głową i przeniósł spojrzenie z niego na mnie, przez chwilę przyglądał mi się lekko zmrużonymi oczami.
 - Widzieliście już Ivy? - spytał, patrząc już z powrotem na Luke'a. - Nie mogę nigdzie jej znaleźć.
 Miałem ochotę powiedzieć coś złośliwego, gdy Luke mocno nadepnął mi na stopę i byłem cholernie pewny, że zrobił to specjalnie.
 - Kurwa! - zawyłem, podskakując w miejscu.
 Ashton spojrzał na mnie wielkimi oczami i widziałem jak zaciska szczękę, nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. Oczywiście, że pomyślał, że nazwałem tak jego "cudowną" przyjaciółkę.
 - Nie to miałem na myśli - powiedziałem od razu. - Uderzyłem się w stopę.
 Nie miałem powodu, by zachodzić mu za skórę, więc wolałem nawet nie ryzykować, widząc rozmiar jego ramion. Nie miałbym z nim nawet szans, gdyby postanowił mnie uderzyć.
 Ashton nie zaciskał już tak mocno szczęki, ale dalej wyglądał na niezbyt zadowolonego z mojego towarzystwa, Luke za to spoglądał w moją stronę wielkimi oczami i miałem wrażenie, że zaraz wyskoczą mu z głowy.
 - To ja pójdę... tam - mruknąłem i wziąłem do rąk najwięcej butelek piwa, ile się dało i przy okazji zabierając ze sobą otwieracz.
 Miałem nadzieję spędzić resztę imprezy w tej kuchni, ale teraz wydawało się to niemożliwe. Wszedłem do salonu, gdzie na moje nieszczęście było naprawdę sporo osób. Wszystkie kanapy były zajęte, ale ludzie siedzieli też na podłodze na środku pokoju. Było tu dosyć ciemno i wszyscy byli pijani, zajęci swoim bardziej pijanym towarzystwem, więc nikt nie zwracał na mnie zbyt dużej uwagi.
 Usiadłem na podłodze w kącie pokoju, najdalej od wszystkich jak się dało i od razu zabrałem się do mojego piwa. Co ja tu kurwa będę robić przez parę kolejnych godzin... Właściwie, Calum i Luke są zajęci czymś innym, więc nawet nie zauważą, jeśli wyjdę. Wypiję tylko te piwa, bo w końcu dlaczego miałbym sobie odmawiać darmowego alkoholu, skoro już tutaj byłem i wtedy pójdę do domu. Tak, to brzmi jak świetny plan.
 Wypiłem szybko piwo do końca i otworzyłem kolejne, dopiero teraz zacząłem rozglądać się po salonie, obserwując dokładniej wszystkich. Niektórzy zachowywali się, tak jakby nikogo oprócz nich tutaj nie było, praktycznie uprawiając seks na środku pomieszczenia. Ohyda, zdecydowanie nie miałem ochoty na to patrzeć. Zmarszczyłem nos i wziąłem kilka dużych łyków mojego piwa, kończąc butelkę i od razu sięgnąłem po kolejne, nie tracąc czasu.
 Ivy Foster pewnie była jedną z tych osób obściskujących się na kanapach... Wolałem jednak się w tym nie upewniać, musiałbym zbyt długo i zbyt uważnie przyglądać się tym parom. Po tym prawdopodobnie bym zwymiotował. Ze zdziwieniem zauważyłem, że skończyłem już kolejne piwo, wow, a to jak się stało. Czułem się już trochę pijany i w sumie nie było w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę to, że prawie nic nie jadłem przez cały dzień, zbyt zajęty graniem w Fifę.
 Gdy piłem już następne piwo, zauważyłem znajomą sylwetkę dziewczyny i wydawało mi się nawet, że mnie zauważyła. Nie lubiłem Ivy, właściwie to nawet nią pogardzałem, ale to ona nalegała, żebym tu przyszedł, a teraz odwróciła się w drugą stronę, udając, że mnie nie widziała. Dziewczyny i ich zmiennie nastroje. Pieprzyć ją. 
 Chciałem sięgnąć po kolejne piwo, ale zauważyłem, że wszystkie butelki koło mnie były już puste. Cholera, wstałem z podłogi i zachwiałem się lekko, na co zaśmiałem się pod nosem. Może jeszcze zanim wrócę do domu, wypiję jedno albo dwa piwa. Co mi szkodzi. Wtedy wrócę do domu, pogram dalej w Fifę, jeśli jeszcze dam radę.
 Idąc przez pokój, zauważyłem, że Ivy rozmawia z jakimś kolesiem, który opiera rękę na ścianie zaraz obok jej głowy. Chyba oczywiste jest jak to się skończy? Prychnąłem pod nosem, myśląc, że miałem rację, co do wszystkiego. Co do niej.
 Zabrałem z kuchni kolejne dwie butelki, Luke'a już tam nie było, w salonie też go nie widziałem, a Calum w ogóle wyparował z powierzchni Ziemi po wejściu do tego domu. Nieważne, niech robią, co chcą, ja i tak zaraz się stąd zmyję.
 Nie chciałem już wracać do tego salonu, moje oczy mogłyby dłużej nie wytrzymać tych widoków. Znalazłem drzwi do ogrodu z tyłu domu i uśmiechnąłem się z zadowoleniem, widząc ławkę-huśtawkę. Opadłem na miejsce, otworzyłem piwo i wypiłem parę łyków. Oparłem głowę o ławkę, przymykając oczy.
 Pieprzyć Caluma, który zaciągnął mnie tutaj i zostawił na samym początku imprezy. Pieprzyć Luke'a, który... ok, Luke właściwie nie zrobił mi nic złego, oprócz tego, że prawie zmiażdżył mi stopę. Przede wszystkim pieprzyć Ivy Foster, bo to przez nią musiałem tutaj być, a później udawała, że mnie nie widzi, gdy mnie zobaczyła. I wcale nie byłem zły z tego powodu, wcale...

6 komentarzy:

  1. Rozdział jest genialny! Już nie mogę się doczekać następnego! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  2. Masakra, uzależniłam się od tego opowiadania. cały czas o nim myślę. xD Jestem cholernie ciekawa co dalej. Myślałam, że ona nie posłucha tej koleżanki, a jednak. Mam nadzieje, że to tymczasowe. :P Uwielbiam Michaela, więc czytam to opowiadanie z jeszcze większą przyjemnością. :3 Kocham ciebie i to opowiadanie. Masz naprawdę wielki talent. :) Mam nadzieje, że więcej osób pozna to opowiadanie.
    Życzę dużooooo weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Szkoda, że taki krótki. Coraz bardziej lubię Michaela, a Ivy mnie wkurza. Nie wiem czemu. W końcu zaprosiła Mike'a na imprezę, a teraz go olewa. Chyba, że szykujesz ich spotkanie na następny rozdział.
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pls kolejny zakochałam się w tym opowiadaniu!!!! *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. I po co Katie namieszała jej w głowie..?

    OdpowiedzUsuń