Michael
Uderzyłem pięścią w w drzwiczki szafki, gdy nie chciała się otworzyć, mimo tego, że wpisałem poprawny kod. Kolejny już raz nie dało się jej otworzyć. Cholerny złom.
Westchnąłem głośno i zrezygnowałem z dalszych prób wyciągnięcia stamtąd mojego podręcznika do francuskiego. Jeśli przez cały rok prawie w ogóle go nie nosiłem, to teraz też mogłem bez niego wytrzymać.
Podciągnąłem pasek plecaka na ramieniu, żeby mi się nie zsunął, po czym obróciłem się bardziej w stronę korytarza zapełnionego ludźmi i dopiero teraz uświadomiłem sobie, że większość z nich się na mnie patrzyła. Przewróciłem oczami i kompletnie to ignorując, zacząłem iść w stronę klasy.
- ...to kompletny dziwak, co w ogóle Ivy w nim widzi?
Gdy ludzie ze szkoły rozmawiali z Ivy udawali, że mnie uwielbiają, ale tak naprawdę zdawałem sobie sprawę z tego, że dalej mnie nie znoszą. Co ani trochę mi nie przeszkadzało, bo ja gardziłem nimi jeszcze bardziej.
- I kto normalny ma fioletowe włosy? Wygląda żałośnie...
Popatrzyłem w stronę dwóch dziewczyn, które właśnie głośno o mnie gadały, a one szybko odwróciły się w drugą stronę, zdając sobie sprawę z tego, że je słyszałem. To nie był pierwszy i na pewno nie ostatni raz, gdy słyszałem, jak ktoś w tej szkole gadał coś obraźliwego o mnie. Było mi wszystko jedno.
Zostały już tylko niecałe trzy miesiące i nie zobaczę tych twarzy nigdy więcej. A przynajmniej miałem taką nadzieję, w końcu ciągle nie miałem pojęcia, co zrobię po skończeniu szkoły. Czy zostanę tutaj, czy gdzieś wyjadę, czy pójdę na studia. Nie wiedziałem też, co Ivy chce robić, bo nigdy właściwie nie rozmawialiśmy na ten temat. No chyba, że tak jak wspominali jej rodzice, pójdzie studiować prawo...
Zanim zdążyłem dojść pod klasę, zadzwonił już dzwonek, więc trochę przyśpieszyłem, a później od razu wszedłem do środka. Moi głupi przyjaciele już tam byli, Calum z policzkiem przyciśniętym do ławki, a Luke jak zwykle piszący SMS-y (byłem przekonany, że za każdym razem gadali o seksie) z Ashtonem.
- Hej - powiedziałem, zajmując miejsce pomiędzy nimi.
- Mm-hej - mruknął Luke i nawet nie uniósł wzroku znad telefonu.
Calum spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem i powoli podniósł głowę, po czym ziewnął głośno.
- Zabijcie mnie, chcę spać...
- Co robiłeś w nocy, że jesteś niewyspany? - spytałem, unosząc brew.
- Miałem się pouczyć wcześniej na dzisiejszy sprawdzian z francuskiego, ale zadzwoniła do mnie Alex i...
- Mamy dzisiaj sprawdzian?
Calum posłał mi pobłażliwe spojrzenie, a ja skrzywiłem się lekko, bo kompletnie o tym zapomniałem. Nasz nauczyciel spóźniał się jak zawsze, więc miałem nadzieję, że dzięki temu uda nam się uniknąć pisania czegokolwiek.
- Taa... wracając do tego, co mówiłem, gadałem z Alex do późna, dlatego musiałem uczyć się w nocy, bo jeśli dostanę z tego szmatę, to zawalę francuski.
- Pierdolić to - burknąłem pod nosem i osunąłem się niżej na moim krześle.
- Luke, nauczyłeś się? - spytał Calum, podpierając głowę na dłoni.
Na chwilę zapanowała cisza między naszą trójką, bo Luke był zbyt skupiony na swoim telefonie i prawdopodobnie nawet go nie usłyszał.
- Pewnie seksemesował z Ashtonem jak zawsze - powiedziałem głośno. - Tak jak teraz.
Wcale mnie nie zdziwiło, że akurat po tym Luke podniósł głowę i spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- Wcale tego nie robię! Nie myl nas z Ivy i sobą.
Ok, może i miał rację... Zaśmiałem się cicho, widząc jego oburzenie, a Calum sięgnął przez ławkę, po czym zabrał mu telefon z ręki.
- Cal! Oddaj to!
Westchnąłem głośno, gdy Luke zaczął machać nade mną rękami, próbując zabrać swoją komórkę Calumowi, a tamten tylko odsunął się dalej i zaczął czytać zmienionym głosem.
- Ivy pokłóciła się z rodzicami, bo chcą, żeby zerwała z...
Nagle urwał i odchrząknął nerwowo, spoglądając niepewnie w moją stronę. Jeszcze chwilę temu mało mnie interesowało to, co robił Calum, ale teraz wyprostowałem się na moim miejscu i wyrwałem telefon z jego dłoni. Przesunąłem szybko spojrzeniem po ekranie, widząc, że wcześniej wysyłali do siebie jakieś słodkie do porzygu wiadomości i zacząłem czytać dwa ostatnie SMS-y, którą wysłał Ashton, a Luke nie zdążył mu jeszcze na to odpisać.
Od: Mój chłopak
Ivy pokłóciła się z rodzicami, bo chcą, żeby zerwała z Michaelem. Podobno powiedzieli jej, że powinna zakończyć to wcześniej niż później, bo i tak wie, że nic nie wyjdzie ze związku z tym "nieudacznikiem, który za 5 lat pewnie będzie mieszkał pod mostem".
Oni uważają, że Michael pociągnie ją w dół, a przecież ich kochana córeczka powinna być idealna... Ugh, to tacy pieprzeni, zapatrzeni w siebie egoiści. Właśnie o tym mówiłem, wiedziałem, że tak się skończy.
Oddałem Luke'owi telefon bez słowa, a on szybko wlepił wzrok w ekran komórki, czytając, co dokładnie tam było. Do klasy właśnie wszedł nauczyciel, co uratowało mnie przed głupim gadaniem moich przyjaciół, którzy na pewno myśleli, że potrzebowałem pocieszenia.
Nic mnie to nie obchodziło, jej rodzice mogli sobie myśleć o mnie, co tylko chcieli. Zresztą pewnie nawet mieli rację. Nie miałem pojęcia, co zrobić po liceum, nie miałem żadnych wyjątkowych umiejętności ani nie wyróżniałem się wiedzą w jakimkolwiek przedmiocie szkolnym. To co potrafiłem najlepiej to nienawidzenie i odpychanie od siebie ludzi, ale to nie pomoże mi w życiu, raczej tylko je utrudni.
Dlaczego właściwie Ivy ze mną była? Od samego początku nie mogłem zrozumieć, dlaczego przyczepiła się akurat do mnie. Byliśmy całkowicie różnymi osobami i na jej chłopaka bardziej pasowałby ktoś, kto jest popularny jak ona i planuje studiować medycynę czy jakiś inny kierunek, po którym będzie miał w chuj kasy. A zamiast tego była z kolesiem, który za dużo grał na playstation, chciał ciągle uprawiać seks i nie obchodziło go praktycznie nic, co działo się wokół niego.
Nie mogłem mieć lepszej dziewczyny niż Ivy, ale ona nie mogła mieć gorszego chłopaka niż ja.
Zamrugałem kilka razy, gdy nauczyciel postawił przede mną kartkę i zakląłem w myślach, zdając sobie sprawę z tego, że naprawdę musieliśmy teraz pisać sprawdzian. Mimo takiego spóźnienia naszego nauczyciela.
- W porządku, możecie zaczy... - zaczął, ale nagle przerwał.
Z małego głośniczka w rogu klasy dało się słyszeć irytujący głos przewodniczącej szkoły.
- Witajcie! Mam tylko szybkie ogłoszenie i każdy będzie mógł wrócić do lekcji.
Już wolałem słuchać jej gadania niż pisać sprawdzian. Czułem na sobie wzrok Caluma i Luke'a, którzy pewnie martwili się teraz o to, jak się czułem. Zupełnie niepotrzebnie. Po tak długim czasie, w jakim się znaliśmy, powinni wiedzieć, że już praktycznie nic nie mogło mnie ruszyć.
- Jak wiecie pod koniec maja odbędzie się bal maturalny ostatnich klas... - kurwa kompletnie o tym zapomniałem, wiedziałem, że Ivy będzie chciała mnie tam zaciągnąć, ale na samą myśl, że miałbym tam być, chciałem strzelić sobie w łeb. - dlatego przyszedł czas, żeby ogłosić nominowanych na króla i królową balu!
Calum poruszył się gwałtownie obok mnie, a gdy spojrzałem w jego stronę, prawie prychnąłem pod nosem, widząc, jak prosto siedział i uważnie nasłuchiwał. Chyba nie łudził się, że dlatego, że ostatnio rozmawiał z kilkoma osobami więcej, mógł zostać nominowany?
- Nominowani na króla balu to - zaczęła podekscytowanym głosem i zrobiła długą przerwę, po czym kontynuowała: - Nick Peterson, Matt Jenkins i Cole Walker.
Nie trudno było się domyślić, że będą to właśnie Ci dwaj idioci i kolejny członek drużyny piłki nożnej. Calum opuścił ramiona i westchnął cicho, po czym prawie położył się na ławce.
- Nominowane na królowe balu to - powiedziała i znowu zrobiła tę denerwującą pauzę, jakby myślała, że jest w programie telewizyjnym i chciała, żeby wszyscy denerwowali się jeszcze przez chwilę.
- Ivy Foster - mruknąłem pod nosem.
- Ivy Foster - dodała sekundę później. - Debbie Jones i Nora Adams.
Katie była pewnie teraz załamana, że wszystkie jej koleżanki zostały nominowane, a ona jedyna się nie załapała. Właściwie nawet nie musieli ogłaszać kilku nominowanych, od razu wiadome było, że to Ivy wygra. Na pewno nikt nie miał co do tego wątpliwości.
- To wszystko, dziękuję za uwagę!
Calum obrócił się w moją stronę i chciał już coś do mnie powiedzieć, ale przerwał mu głos nauczyciela.
- A teraz wreszcie zacznijcie pisać sprawdziany, czas start.
*
- Mikey! - usłyszałem wesoły głos Ivy i odwróciłem się, żeby zobaczyć, jak szybko szła w moim kierunku. - Zostałam nominowana!
Zamiast zatrzymać się przede mną, jak zrobiłby to każdy inny, ona praktycznie wpadła na mnie i objęła mnie ramionami. Odchyliła głowę do tyłu, tak by na mnie spojrzeć, a jej szeroki uśmiech wyglądał, jakby twarz powinna ją od tego boleć.
- Co za zaskoczenie - powiedziałem z ironią.
Ivy zaśmiała się cicho, przytulając się bardziej do mnie, jakby w ogóle nie przeszkadzało jej to, że jesteśmy właśnie na środku szkolnego korytarza. A był on wypełniony uczniami, którzy właśnie szykowali się do opuszczenia szkoły po ostatniej lekcji i patrzyli się w naszą stronę, nawet nie starając się tego ukryć.
Ściągnąłem z siebie jej ręce i odsunąłem ją lekko od siebie, na co ona wysunęła do przodu dolną wargę, robiąc smutną minę.
- Jesteś już gotowa do wyjścia? - spytałem.
Ivy pokiwała głową, więc od razu zacząłem iść w stronę drzwi, a ona złapała moją dłoń i splotła nasze palce razem. Zastanawiałem się, kiedy wspomni coś o rozmowie ze swoimi rodzicami o mnie. A może raczej czy w ogóle mi o tym powie. Nie chcąc jednak dłużej o tym myśleć, powiedziałem:
- Calum chyba miał nadzieję, że zostanie nominowany.
- Cal mógłby zostać królem balu - powiedziała Ivy z całkowitą powagą, a później uśmiechnęła się do mnie szeroko. - Ale myślę, że Ty byłbyś lepszym.
Prychnąłem pod nosem, a ona uderzyła lekko swoim biodrem o moje.
- Mówię serio. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę Cię w garniturze, na pewno będziesz wyglądać cholernie seksownie - dodała, spoglądając gdzieś przed siebie rozmarzonym wzrokiem, jakby właśnie to sobie wyobrażała.
- Kto powiedział, że tam pójdę? - spytałem i skrzywiłem się lekko.
Otworzyłem drzwi, ale tutaj też zebranych było sporo ludzi, więc właściwie nie do końca udało nam się uniknąć spojrzeń wszystkich. Ivy zachowywała się, jakby nawet tego nie zauważała. Chyba była do tego przyzwyczajona, że ludzie ciągle na nią patrzą.
- Mikey! - jęknęła z niezadowoleniem i szarpnęła za moją rękę, zatrzymując się nagle. - Powiedz, że żartujesz.
- Nie chcę tam iść - powiedziałem, wzruszając ramionami.
- A ja naprawdę chcę tam pójść... - otworzyłem już usta, chcąc powiedzieć jej, że nikt jej nie bronił, ale ona jakby wiedziała, co chcę zrobić, dodała: - Z Tobą. Jeśli Ty nie pójdziesz, to ja też nie pójdę.
- Ok, w takim razie nie idziemy - rzuciłem, a Ivy złapała jeszcze drugą moją dłoń i posłała mi błagalne spojrzenie.
- Mikey, proszę...
- Czy znowu zaczniesz płakać, jak wtedy gdy nie chciałem pójść na sylwestra Ashtona?
Westchnąłem cicho, a Ivy uśmiechnęła się nieznacznie, gdy to sobie przypomniała.
- Zobaczysz, nie będzie tak źle! Spędzimy cały czas tylko ze sobą... i trochę pewnie z Twoimi przyjaciółmi i... och, Ashton też będzie!
Uniosłem brwi, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. W jaki sposób to miało mnie zachęcić, żeby tam pójść? Może i mogłem dogadać się z Ashtonem wtedy przez chwilę na jej urodzinach, ale oprócz tego dalej się nie lubiliśmy.
- Mikey - mruknęła i stanęła na palcach, łapiąc się moich ramion.
Nachyliłem się bardziej w jej stronę, wiedząc już, co chciała zrobić.
- Proszę - powiedziała cicho i pocałowała mnie. - Proszę - i znowu. - Prooooszę.
Ostatnim razem przycisnęła swoje usta do moich na dłuższą chwilę, a gdy miałem już przyciągnąć ją bliżej siebie i pogłębić pocałunek, odsunęła się ode mnie z lekkim uśmiechem.
- Ok - powiedziałem, przewracając oczami. - Ok, pójdę tam.
- Nie mogę uwierzyć, że to było takie proste - odpowiedziała i zaśmiała się lekko.
- Mogę łatwo zmienić zdanie.
Ivy posłała mi niezadowolone spojrzenie i rozejrzała się dookoła, jakby kogoś szukała. Sam umówiłem się, że wrócę z Lukiem i Calumem, więc miałem nadzieję, że na mnie czekali...
- Och, zostałam zaproszona na imprezę do Nory, nigdy wcześniej nie robiła żadnych imprez - mruknęła Ivy, patrząc z powrotem na mnie.
Kiwnąłem głową, dając jej znać, że usłyszałem, ale nie wiedziałem, co chciała, żebym na to odpowiedział.
- Chcesz pójść ze mną?
Zmarszczyłem brwi, teraz poważnie zastanawiając się, czy dobrze ją usłyszałem. Co? Byłem pewien, że nie będzie chciała pójść na żadną imprezę z tymi ludźmi.
- Nie i myślałem, że Ty też nie będziesz chciała tam pójść.
- Ashton tam będzie, pisałam z nim wcześniej i namówił mnie, żebym z nim poszła i napijemy się razem jak za dobrych czasów... ale pomyślałam, że i tak spytam Ciebie, czy chcesz pójść. Byłoby o wiele lepiej gdybyś też tam był - wytłumaczyła, a widząc moją minę, dodała: - Matta na pewno tam nie będzie i przez cały czas będę z Ashtonem.
- Jak chcesz - odpowiedziałem obojętnym tonem, choć naprawdę ani trochę mi się to nie podobało.
Ivy rozejrzała się kolejny raz dookoła i zatrzymała na dłuższą chwilę wzrok w jednym miejscu, po czym złapała się mojej kurtki, tak że nachyliłem się bardziej w jej stronę i pocałowała mnie mocno.
- Muszę już iść, mama po mnie przyjechała - powiedziała z nieznacznym uśmiechem, gdy odsunęła się ode mnie.
- Wow, jak to możliwe? - spytałem z ironią.
Ivy przygryzła wargę i wzruszyła ramionami, ale dobrze wiedziałem, że chodziło o mnie.
- Rodzice nalegają, żebym trochę się pouczyła, ale wieczorem przyjdę wyprowadzić Smasha.
- Tylko dlatego przyjdziesz? - mruknąłem, robiąc niezadowoloną minę.
Ktoś zatrąbił na nas z samochodu, który stał niedaleko i byłem przekonany, że właśnie tam była jej mama.
- Nie, może posiedzę jeszcze trochę z Twoją mamą - rzuciła Ivy i zaśmiała się cicho, po czym pocałowała mnie szybko jeszcze raz. - A teraz naprawdę muszę iść, do później!
Odprowadziłem ją wzrokiem, a później rozejrzałem się po parkingu. Większość samochodów już zniknęła, ale na szczęście dalej stał tam ten należący do Luke'a (a raczej jego mamy).
Gdy wsiadłem do środka, Calum od razu odwrócił się w moją stronę i skrzywił się lekko.
- Mieliśmy już pojechać bez Ciebie.
- Nieprawda, to Ty namawiałeś mnie, żebyśmy pojechali bez niego... - dodał na to Luke.
- Serio? Nie mogłeś się po prostu ze mną zgodzić?
Westchnąłem głośno i powiedziałem Luke'owi, żeby wreszcie do cholery zaczął jechać. Zrobił tak, jak chciałem, ale dalej gadali o jakichś głupotach, więc przestałem ich słuchać. Dopiero po kilku minutach jazdy, odwróciłem wzrok od okna i spojrzałem na Luke'a, który właśnie zawołał z rozbawieniem:
- Alex to Twoja sponsorka!
- Co? - spytałem, opierając się przedramionami o ich siedzenia.
- Patrz, jaką drogą kurtkę mu kupiła.
Popatrzyłem na Caluma i obrzuciłem spojrzeniem to, co miał na sobie. Nie znałem się zbytnio na ubraniach, ale rzeczywiście wyglądało to, jakby kosztowało dość sporo pieniędzy.
- To za urodziny! - krzyknął z oburzeniem Calum.
- Przecież poznaliście się dopiero na Twoich urodzinach - dodałem, marszcząc brwi ze zdezorientowaniem.
- Ale chciała mi zrobić prezent za urodziny - odpowiedział Calum i wzruszył ramionami.
- A ostatnio kupiła Ci przecież tę płytę, którą chciałeś od dawna - rzucił Luke, chichocząc pod nosem.
- Zamknij się, Luke, zazdrościsz mi, bo mam starszą laskę.
Spojrzałem na Caluma jak na idiotę, nawet Luke na chwilę zrobił to samo, ale szybko wrócił wzrokiem na drogę przed nami.
- Co do cholery, ja mam starszego chłopaka - powiedział Luke, marszcząc zabawnie nos.
Calum zaklął pod nosem, jakby dopiero przypomniał sobie o tym fakcie, a ja zaśmiałem się lekko.
- Zresztą, czy nie mówiłeś, że Alex jest z listopada? - dodał Luke, na co Calum mruknął cicho, potwierdzając to. - Czyli tak właściwie jest od Ciebie starsza jakieś 2-3 miesiące? To nawet Ivy jest o więcej starsza od Michaela mimo tego, że są z jednego rocznika.
Zastanowiłem się nad tym chwilę, Calum też wyglądał, jakby próbował to sobie szybko przekalkulować w głowie, ale w końcu Luke oszczędził nam tego cierpienia.
- 8 miesięcy - mruknął.
- Taa - zgodziłem się z nim, bo choć tego nie policzyłem, to Luke na pewno miał rację.
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że Luke zdążył zatrzymać się pod moim blokiem, więc szybko założyłem pasek plecaka na ramię.
- Nieważne - rzucił Calum i przewrócił oczami. - Nie mogę się już doczekać balu maturalnego.
Wydałem z siebie głośne "ugh", łapiąc już za klamkę i chciałem wyjść na zewnątrz, ale powstrzymał mnie głos Luke'a.
- Właściwie trochę się denerwuję... no wiecie, wszyscy będą tam parami... chłopaki z dziewczynami, a dziewczyny z chłopakami i...
- Hej, nie przejmuj się tym - powiedział od razu Calum, a całe wcześniejsze poirytowanie zniknęło z jego twarzy. - Zresztą założę się, że w naszej szkole musi być więcej niż jedna osoba, która nie jest heteroseksualna, może wcale nie będziesz jedynym kolesiem, który nie przyjdzie z dziewczyną.
- Poza tym wszyscy uwielbiają Ashtona - dodałem i poklepałem niezręcznie Luke'a po głowie, na co Calum spojrzał na mnie z oburzeniem. - Nikt nie powie do Ciebie nic złego, a nawet jeśli by tak było, to wiesz, że Ashton im wpierdoli.
- To nie do końca mnie pocieszyło... - mruknął Luke, ale zaśmiał się cicho. - Będziesz tam, prawda Mike?
Skrzywiłem się lekko, bo naprawdę nie chciałem tam pójść, mimo tego, co powiedziałem wcześniej Ivy. Ale wiedziałem, że musiałem to zrobić, bo cholernie jej na tym zależało. Zresztą nie tylko jej, bo Luke właśnie patrzył na mnie wielkimi oczami, a Calum uśmiechał się zachęcająco, jakby tylko czekał, aż to potwierdzę.
- Jasne, nie mógłbym przegapić tego, jak Calum będzie robił z siebie idiotę.
Luke uśmiechnął się z rozbawieniem, a Calum westchnął cicho, ale nie wyglądał na obrażonego, bo wiedział, że powiedziałem to specjalnie, żeby poprawić humor Luke'owi.
- Zobaczymy, kto zrobi z siebie idiotę, Clifford...
*
czuję jakby jednocześnie w tym rozdziale wydarzyło się dużo rzeczy i praktycznie nic
w sumie było tu parę małych szczegółów, które były ważne, ale mogłyście nie zwrócić na nie uwagę ;x
następny dodam w środę! (a przynajmniej mam taką nadzieję)
i będzie tam scena, którą napisałam już jakieś 2 miesiące temu ]:->
jakbyście pisały coś o tym opowiadaniu na tt, to dodajcie #pawff, żebym mogła to zobaczyć ;)
Wyczuwam ciszę przed burzą, o nienienienienienienie
OdpowiedzUsuńDokładnie. Zgadzam się. Cisza przed burzą. :/ Boję się tego balu. Czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńMamo Ivy, jesteś skończona. Biedny Mikey, nie zasługuje na to, żeby te kutasy tak o nim myślaly. Mam ochotę pozabijać tych wszystkich ludzi ze szkoły, tak bardzo ich nienawidzę.
OdpowiedzUsuńNie dość, że stracił ojca i sie za to obwinia to jeszcze inni mają czelnosc go ocenac, przez co mogę sie założyć że jego samoocena sięga dna i uważa że oni mają rację ... JPRD JESTEM AUTENTYCZNIE OBURZONA PO TYM FRAGMENCIE (spóźnię sie na wyjście, bo nie potrafilam odłożyć na później pisania tego koma)
" Pewnie seksemesował z Ashtonem jak zawsze - powiedziałem głośno. - Tak jak teraz." Same Michael, same XD dokładnie to pomyślałam
Też uważam że z tej imprezy nic dobrego nie wyniknie, oni coś knuja przeciwko Ivy, czue to. Bejbi nie idź tam :(
No ale będzie Ashy więc jak coś to ja obroni (mam nadzieję).
MIVY slodziaki idą na bal maturalny nanananana. Nie wiem czemu sie tym jaram. Może dlatego że będzie cute, i Lashton jsbavahaj i Calex. Mam nadzieję, że faktycznie posmiejemy sie z caluma xd
ok, wciąż myślę o biednym Michaelu, mam ochotę go wysciskac. Trzymaj sie Mikey, ja też nie mam planów na życie. Oboje skończymy pod mostem! Pięć!
Ja zwróciłam uwagę na te parę szczegółów. Po pierwsze Mikey jest w kropce. Po drugie, Ivy nie mówi mu wszystkiego. Po trzecie rodzice dziewczyny nagle przypomnieli sobie, że córkę czasami można odebrać ze szkoły. Och to życie nastolatków.
OdpowiedzUsuńSwietny ndjskuzjzlc
OdpowiedzUsuń@Kidrawhxo
Serio? Zabraniają Ivy być z Michael'em? A co ona ma 5 lat czy co? O.o. Ale nie ważne rozdział super *.*, ciekawe co się wydarzy na tym balu, bo na pewno coś się wydarzy :D, jestem pewna. Czekam na next <3.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetny! Nie mogę się doczekać środy! Skoro pisałaś ten rozdział dwa miesiące temu to albo będzie tak słodki że będę rzygać tęczą albo tak smutny że będę płakać. Nie wiem! I ta niewiedza mnie dobija. Chcę już środę! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRodzice Ivy ugh...nienawidzs szmat ups ��Luke jest przesłodki
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. :D Muszę nadrobić zaległości na tym blogu. :)
OdpowiedzUsuń