niedziela, 28 września 2014

15.

Ivy

 Michael upił się najbardziej ze wszystkich. Prawdopodobnie nie powinniśmy mu byli pozwolić wypić, aż tyle alkoholu, ale naprawdę zabawnie było oglądać, jak skakał przed nami na jednej nodze i machał rękami na boki. Gdy wpadł do basenu i Ashton musiał pomóc mu stamtąd wyjść, Luke schował przed nim butelkę i choć Michael parę razy go o to prosił, nie powiedział mu, gdzie jest.
 - Co za debil - mruknął Calum, gdy obserwowaliśmy Michaela.
 Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jak przeturlał się po podłodze ze śmiechem. Nigdy nie widziałam go takiego. Na imprezie Ashtona był pijany, ale to ani trochę nie równało się z tym, jak zachowywał się teraz.
 - Mike, odsuń się od basenu! - zawołał Luke.
 Michael podniósł się z podłogi i podszedł bliżej nas, gdzie opadł na wolne miejsce na ręczniku obok mnie. Uśmiechnął się szeroko w moją stronę, układając się wygodniej, a jego głowa wylądowała na moich kolanach.
 Mogłam usłyszeć, jak Calum głośno zaczerpnął powietrza, ale trudno było mi w tym momencie oderwać wzrok od twarzy Michaela.
 - Hej - powiedział.
 - Hej Mikey.
 Uśmiech na jego twarzy tylko się poszerzył i zamknął oczy, a ja sięgnęłam dłonią do jego włosów. Zaczęłam wolno przesuwać przez nie palcami, na co Michael zamruczał z aprobatą. Nie byłam tylko pewna, czy byłam jedyną osobą, która to usłyszała.
 Spojrzałam wreszcie w kierunku reszty, Calum i Luke wytrzeszczali na nas oczy, a Ashton wyglądał na zrezygnowanego, jakby już pogodził się z całą tą sytuacją.
 - Co... Michael... co... - wydukał Luke.
 Ash zaśmiał się cicho, a Luke dalej mamrotał coś pod nosem, wpatrując się w nas z niedowierzaniem.
 - Michael jest naprawdę pijany - skomentował wreszcie Calum.
 Pokiwałam głową, zgadzając się z nim i na chwilę przestałam przeczesywać włosy Michaela, na co jęknął z niezadowoleniem. Wróciłam do tego, co robiłam wcześniej, spoglądając na niego z rozbawieniem.
 - Normalnie Michael Cię nienawidzi.
 Uniosłam wzrok na Luke'a, który zakrył usta dłonią, jakby zdał sobie sprawę, że nie powinien był tego mówić.
 - Luke! - zawołał Calum, krzywiąc się.
 Ashton odetchnął głęboko, patrząc przez chwilę na Michaela i mnie, a później skupiając swoją uwagę na Luke'u.
 - On naprawdę jej nienawidzi?
 - Um... - mruknął Luke niepewnie, patrząc w stronę Caluma, jakby chciał go spytać, co powinien zrobić. - Tak?
 Ash spojrzał w moją stronę i od razu mogłam zauważyć, że był zły. Pokręciłam przecząco głową, chcąc przekazać mu, że to nie była prawda. Wiedziałam, że Michael lubił mnie chociaż trochę, po prostu nie powiedziałby tego na głos.
 A przynajmniej nie na trzeźwo.
 - Lubię Ivy! - zawołał nagle Michael, chichocząc pod nosem. - Jest naprawdę fajna.
 Calum i Luke wyglądali teraz, jakby właśnie zobaczyli ducha, a ja nie mogłam powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. Michael wyciągnął dłoń w stronę mojej twarzy i zaczął naciskać na mój nos, śmiejąc się przy tym głośno.
 - Wow Michael, chyba czas, żebym zaprowadził Cię do domu - rzucił Calum, podnosząc się z leżaka.
 Michael zaczął mówić coś cicho, tak że nawet ja nie mogłam go zrozumieć, mimo tego jak blisko mnie był. 
 - Mike?
 Luke podszedł do nas, a Michael przetarł oczy dłonią, podnosząc się wolno z moich kolan.
 - Ok, chcę mi się spać.
 Luke pokiwał głową i pomógł mu wstać, a później wszyscy zaczęliśmy zbierać się w stronę wyjścia. Luke prowadził Michaela do drzwi, w międzyczasie kilka razy zdążyli się potknąć, więc Ashton w końcu zdecydował się im pomóc.
 - Jego mama go zabije - powiedział do mnie Calum.
 - Może się nie dowie - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
 Calum nie wyglądał na przekonanego i gdy wyszliśmy za zewnątrz przez chwilę obserwowaliśmy, jak Luke próbował wepchnąć Michaela do auta Ashtona.
 - Calum, daleko mieszkasz? - zawołał Ashton.
 - Nie, mieszkam kilka domów dalej, ale pojadę z Wami, żeby pomóc z Michaelem.
 Ash pokręcił głową, a Luke wyprostował się i otarł dłonią czoło, gdy zamknął drzwi za Michaelem.
 - Nie musisz z nami jechać, poradzimy sobie - powiedział Ashton.
 Wiedziałam, gdzie Michael mieszkał i w dokładnie którym miejscu był jego pokój, więc nie widziałam powodu, by Calum musiał z nami jechać.
 - Nie wiecie, gdzie mieszka - odpowiedział Cal.
 Odchrząknęłam, zwracając na siebie jego uwagę i starałam się zachować neutralną minę.
 - Podaj nam jego adres, na pewno trafimy.
 Ashton uniósł brwi, spoglądając przez chwilę w moją stronę, po czym odwrócił się do Luke'a.
 - Jesteś pewna? - spytał mnie Calum, wyglądając na nieprzekonanego.
 Pokiwałam głową i Cal wreszcie podał mi adres Michaela, choć już wiedziałam, gdzie mieszkał.
 Pożegnaliśmy się z Calumem, który zaczął iść do swojego domu, a Luke zerknął jeszcze do środka auta.
 - Śpi.
 Przytuliłam Luke'a i podziękowałam mu za udany wieczór, po czym weszłam do samochodu, czekając na Ashtona. Odwróciłam się w stronę Michaela, który leżał zwinięty na siedzeniu z dłonią przy twarzy i zamkniętymi oczami.
 Gdy Ash wszedł do środka, od razu odpalił silnik, uśmiechając się co chwilę do samego siebie. Przyglądałam mu się ze zdziwieniem, podając kierunki do mieszkania i po kilku minutach byliśmy na miejscu.
 Obudziłam Michaela, który bardzo niechętnie wyszedł z samochodu i oplótł mnie ramionami, a głowę położył na moim ramieniu.
 - Mikey... Musimy wejść na górę - powiedziałam cicho.
 Ashton westchnął głośno i otworzył drzwi od klatki, czekając, aż wreszcie tam podejdziemy. Zaprowadzenie Michaela na jego piętro było dość trudnym wyzwaniem, ale wreszcie mi się to udało.
 Ash sprawdził, czy drzwi są zamknięte i tak jak się spodziewaliśmy, tak właśnie było.
 - Mikey, masz klucz? - spytałam.
 - Mooooże - odpowiedział, opierając się o ścianę i uśmiechając do mnie głupawo.
 - Możesz mi go dać? - spytałam spokojnie, gdy Ashton wyglądał, jakby miał już tego wszystkiego po dziurki w nosie.
 Michael przez chwilę wyglądał, jakby poważnie zastanawiał się nad moim pytaniem i w końcu pokręcił przecząco głową.
 - Um... mogę go wziąć?
 Ash prychnął pod nosem i gdy spojrzałam na niego przez ramię, przewrócił oczami.
 - Ok - odpowiedział Michael wesołym głosem.
 Sięgnęłam do kieszeni jego dżinsów i na szczęście znalazłam pęk kluczy. Musiałam wypróbować kilka, zanim udało mi się otworzyć drzwi i pokazałam Michaelowi, żeby był cicho.
 - Poczekam tutaj - odezwał się Ashton.
 Pokiwałam głową, zgadzając się z nim, bo i tak nie zbyt pomagał mi w tej całej sytuacji. Ostrożnie stawiając kroki szłam korytarzem w stronę pokoju Michaela, ale on oczywiście musiał zahaczyć o coś nogą. Zatrzymałam się na chwilę, nasłuchując z uwagą jakichś innych dźwięków, ale wyglądało na to, że nie obudziliśmy nikogo.
 Otworzyłam drzwi jego pokoju i pokazałam mu, żeby wszedł tam przede mną. Poświeciłam telefonem po pokoju, żeby móc znaleźć małą lampkę i zaświeciłam ją, teraz mogąc dostrzec cokolwiek w pokoju.
 - Idź spać.
 Michael pokręcił głową, robiąc niezadowoloną minę i przyciągnął mnie do siebie, oplatając rękami wokół mojej talii. Zaśmiałam się cicho i położyłam dłoń na jego piersi, próbując go odsunąć. Michael zrobił kilka kroków do tyłu, ciągnąc mnie za sobą, tak że oboje wylądowaliśmy na jego łóżku.
 - Mikey... - zaczęłam.
 Jego usta wylądowały na moim policzku i jęknął z niezadowoleniem, prawdopodobnie to wcale nie było miejsce, które chciał pocałować. Oparłam się przedramionami o materac po obu stronach jego głowy, chcąc choć trochę pozbawić go mojego ciężaru.
 - Lubisz mnie, Michael? - spytałam, nawiązując do tego, co powiedział wcześniej.
 Michael zmarszczył nieznacznie brwi, próbując sięgnąć ustami moich ust, ale odsunęłam twarz w drugą stronę, nie pozwalając mu na to.
 - Lubię Cię, naprawdę Cię lubię - powiedział w końcu.
 Uśmiechnęłam się lekko, przyglądając się uważnie jego twarzy i nie mogłam w niej zobaczyć żadnego znaku, że to co właśnie powiedział, nie było prawdą. Pijani ludzie zawsze wymawiali swoje trzeźwe myśli, prawda?
 Dlatego tym razem, gdy Michael próbował mnie pocałować, pozwoliłam mu na to. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę, póki nie przypomniałam sobie o Ashtonie, który czekał na mnie na zewnątrz.
 - Muszę iść - powiedziałam, oddychając głośno.
 - Nieee...
 Michael mocniej zacisnął ręce wokół mnie, kręcąc przecząco głową i musiałam trochę się natrudzić, żeby móc wstać z jego łóżka. Poprawiłam szybko moje włosy, mając nadzieję, że nie widać po moim wyglądzie, co właśnie robiłam.
 - Dobranoc, Mikey.
 Michael ułożył się wygodniej na łóżku i zamknął oczy, uśmiechając się nieznacznie. Sięgnęłam dłonią do klamki, chcąc wyjść z pokoju, gdy zatrzymał mnie głos Michaela.
 - Naprawdę Cię lubię, Ivy, ale trudno mi uwierzyć w to, że Ty mogłabyś mnie lubić.
 Uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy, gdy odwróciłam się w jego stronę. Michael leżał z zamkniętymi oczami, wyglądając na całkowicie spokojnego, jakby wcale nie powiedział tego przed chwilą. 
 Po powrocie do domu długo jeszcze nie mogłam zasnąć, zastanawiając się, dlaczego tak trudno było mu w to uwierzyć, gdy byłam pewna, że jasno dałam mu to do zrozumienia.

*

Michael

 Warknąłem pod nosem i odrzuciłem od siebie pada, gdy kolejny raz umarłem w grze. Nic mi dzisiaj nie wychodziło i może miało to coś wspólnego z tym okropnym bólem głowy, który czułem. Po cholerę, aż tyle wypiłem...
 Pamiętałem, jak przez mgłę, co działo się później, ale wiedziałem jedno. Powiedziałem Ivy, że ją lubię. Było to głupie z mojej strony, bo lubiłem ją tylko jako koleżankę, nic więcej...
 Cholera, nie potrafiłem już nawet oszukać samego siebie. Tak, Ivy miała super ciało i naprawdę ładną twarz, ale oprócz tego naprawdę lubiłem jej charakter. Lubiłem to, jak nie chciała mi dać spokoju i wciąż uparcie próbowała się ze mną zaprzyjaźnić. Lubiłem to, jak prawie zawsze uśmiechała się szeroko, jakby nic nie mogło jej zdołować. Lubiłem sposób, w jaki jej usta współgrały z moimi, idealnie się do siebie dopasowując.
 Kurwa mać. Lubiłem Ivy.
 - Michael!
 - Co?! - odkrzyknąłem do mamy, nie mając zamiaru ruszać się z kanapy.
 Czekałem chwilę, aż coś odpowie, ale gdy się nie odezwała, w końcu niechętnie wyszedłem z pokoju. Mama stała w przedpokoju, trzymając w dłoni reklamówkę. Zatrzymałem się nagle, zauważając, co było w środku. Paczka prezerwatyw.
 - Michael?
 - Um... gdzie to znalazłaś? - spytałem.
 Cholera, to ta sama reklamówka, którą zostawiła tutaj Ivy, ale jakim cudem mama zauważyła ją dopiero teraz? I gdzie ona do cholery była, nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy Ivy ją gdzieś położyła. Może upuściła ją wtedy, gdy zacząłem ją całować, a ledwo weszliśmy do środka...
 - Chciałam pochować trochę tych butów - powiedziała i machnęła ręką w stronę porozrzucanych par obuwia. - Schyliłam się i te reklamówka leżała zaraz obok moich kozaków.
 Pokiwałem wolno głową, zastanawiając się, co powinienem odpowiedzieć.
 - To Caluma.
 Mama uniosła brwi, spoglądając na mnie z powątpiewaniem.
 - Naprawdę - dodałem.
 - Skoro tak się przy tym upierasz - powiedziała i wyciągnęła do mnie reklamówkę, którą niepewnie od niej wziąłem. - Właściwie zdziwiłabym się, jakby były Twoje.
 Wytrzeszczyłem na nią oczy, a ona tylko zaśmiała się lekko, jakby cała ta sytuacja niezwykle ją bawiła.
 - Dlaczego...
 - Po prostu nie wydaje mi się, żebyś umawiał się z kimś, chyba, że...
 - Nie - przerwałem jej, wiedząc co chciała powiedzieć.
 Mama pokiwała głową, jakbym właśnie potwierdził to, co mówiła.
 - Jest taka jedna dziewczyna.
 Sam nie wiedziałem, dlaczego to powiedziałem, ale chciałem udowodnić mamie, że mogłem się z kimś umawiać.
 - Naprawdę? - spytała z zaciekawieniem. - Jak się nazywa?
 Nie odzywałem się przed chwilę, zastanawiając się, czy powinienem powiedzieć jej prawdę. Byłem całkiem pewien, że wiedziała, kim dokładnie jest Ivy.
 - Ivy Foster - odpowiedziałem niechętnie.
 Mama zaśmiała się głośno, nie wierząc w to, co powiedziałem. Prychnąłem pod nosem, zakładając ręce na pierś. Dlaczego tak trudno było jej w to uwierzyć?
 - Czy to nie ta popularna dziewczyna z Twojej szkoły?
 - Tak, i co z tego?
 - Nic, to dobrze dla Ciebie.
 Zmrużyłem oczy, patrząc w jej stronę i wolną ręką wyciągnąłem telefon z kieszeni. Mama przyglądała mi się ze zdziwieniem, zapewne zastanawiając się, co miałem zamiar zrobić. Wybrałem numer z moich kontaktów i napisałem wiadomość do Ivy.
 Nie musiałem czekać długo, aż mi odpisze i gdy zobaczyłem, że zgodziła się wyjść ze mną na spacer, włożyłem reklamówkę z powrotem w rękę mamy.
 - Wychodzę - powiedziałem, ubierając szybko buty i kurtkę. - Z dziewczyną. - otworzyłem drzwi i posłałem mamie jeszcze jedno spojrzenie, zanim wyszedłem. - Z Ivy.
 Zszedłem szybko po schodach na dół i gdy wyszedłem na zewnątrz, uderzyła mnie świadomość tego, co zrobiłem. Napisałem pierwszy do Ivy. Zaproponowałem, żebyśmy wyszli razem.
 Potrząsnąłem głową, nie chcąc zbyt dużo o tym myśleć, w końcu już i tak doszedłem do wniosku, że ją lubię. Nie chciałem, żeby tak się stało, ale teraz już nic nie mogłem na to poradzić, prawda?
 Zacząłem trochę denerwować się, gdy doszedłem pod dom Ivy. To nie było w moim stylu, robić coś takiego. Ivy wyszła na zewnątrz i gdy tylko mnie zauważyła, uśmiechnęła się szeroko i praktycznie przebiegła dzielącą nas odległość.
 - Hej Mikey.
 - Moja mama znalazła Twoje prezerwatywy - powiedziałem, pierwsze co przyszło mi na myśl.
 Ivy zaśmiała się głośno i przez dłuższą chwilę po prostu stała przede mną, prawie dusząc się ze śmiechu. Uniosłem brwi, spoglądając na nią z niezadowoloną miną.
 - Co jej powiedziałeś? - spytała, gdy w końcu trochę się uspokoiła.
 - Że to Caluma - odpowiedziałem.
 Nie chciałem wyjaśniać jej całej tej sytuacji i na pewno nie chciałem wspomnieć o tym, że ona też pojawiła się w tej rozmowie.
 - Więc Calum po prostu kupił sobie prezerwatywy i zostawił je u Ciebie w domu? - spytała z rozbawieniem. - Taa, brzmi bardzo prawdopodobnie.
 - Ty tak zrobiłaś - odpowiedziałem, zaczynając iść przed siebie.
 - Tak jakby - mruknęła Ivy, próbując nadążyć z moimi krokami.
 Przez chwilę panowała między nami cisza i mogłem poczuć na sobie wzrok Ivy, ale udawałem, że tego nie zauważyłem. Chciałem udawać, że nie pamiętałem, o tym co wczoraj powiedziałem. Byłem całkiem pewny, że Ivy właśnie o tym myśli, dopóki się nie odezwała.
 - Dlaczego do mnie napisałeś?
 Wzruszyłem ramionami, wciąż nie patrząc w jej stronę. Nie mogła po prostu tego odpuścić?
 - Chciałem się przejść.
 - Ale dlaczego napisałeś akurat do mnie? Dlaczego nie do Luke'a albo Caluma?
 Spojrzałem w jej stronę i mogłem dostrzec lekki uśmiech na jej twarzy, gdy uważnie się we mnie wpatrywała.
 - Byli zajęci - skłamałem.
 - Naprawdę? - spytała, nie dowierzając mi.
 Zatrzymałem się nagle, Ivy od razu zrobiła to samo, spoglądając teraz na mnie ze zdziwieniem. Odetchnąłem głęboko, zanim jej odpowiedziałem.
 - Nie mam pojęcia.
 Ivy przygryzła wargę i pokiwała głową, wyglądając, jakby intensywnie nad czymś myślała. Bałem się, że znowu spyta mnie o to, czy naprawdę ją lubię.
 - Lubię Cię, Mikey - powiedziała, kompletnie mnie zaskakując. - Bardzo Cię lubię, nie chciałabym, żebyś myślał, że jest inaczej.
 - Ok - wykrztusiłem z siebie.
 Ivy patrzyła na mnie przez chwilę, jakby próbowała wyczytać coś z mojej twarzy. Byłem w szoku, że powiedziała coś takiego. Ciągle zastanawiałem się, czy to wszystko nie było jakąś grą z jej strony, ale właściwie nie miałem powodu, by jej nie wierzyć, prawda?
 - Ok - powtórzyłem, uśmiechając się nieznacznie.
 Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Ivy, która praktycznie podskoczyła w miejscu z podekscytowania. Zacząłem iść z powrotem, kierując się w stronę parku, a Ivy szybko zaczęła iść obok mnie.
 Usiedliśmy na ławce, nie wyglądało na to, żeby oprócz nas był tu ktoś inny, co wcale nie było zaskakujące. Było zimno i ciemno, normalni ludzie siedzieli właśnie w domach.
 - Więc... - zaczęła Ivy. - To randka?
 Oczywiście, że musiała palnąć coś głupiego.
 - Nie - zaprzeczyłem.
 - To randka - powiedziała wesołym głosem. - Wiesz, że to randka.
 - Ugh, nie...
 Sam nie wiedziałem, jak to się stało, że kilka minut później siedzieliśmy niesamowicie blisko siebie, jej dłonie wplecione były w moje włosy, a moje trzymały jej twarz, gdy się całowaliśmy. Jakimś sposobem zawsze dochodziło do tego, że się całowaliśmy.
 Gdy oderwaliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć oddechu, zobaczyłem, jak Ivy otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Zanim jednak mogła to zrobić, powiedziałem szybko:
 - To nie jest randka.


*

macie jakieś pomysły na nazwę dla Michaela i Ivy?
jedyne co przychodzi mi na myśl to Mivy

12 komentarzy:

  1. No właśnie, oni się ciągle tylko całują xD
    Czytając każdy rozdział nie mogę się doczekać, az przeczytam w nim fragment opisu bloga. :3
    Michael, jest taki uroczy gdy zaprzecza, a zaraz potem potwierdza, ze lubi Ivy xD
    Weny, xx :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mivy jest jak najbardziej fajne :) Podoba mi się, co dzieje się obecnie między Michaelem a Ivy. I to naprawdę urocze, że chciał iść z nią na spacer. Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ^^ i to na koniec: 'to nie jest randka' xdd
    Mivy.... Fajnie :)
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Asdfghjgfdsdfghfd I die, ok?
    @megatightening

    OdpowiedzUsuń
  5. Omomomo *_* Jaram się. :D Boski rozdział. Sytuacja z mamą śmieszna. xd
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny! *_* uwielbiam te zakazane pocalunki :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaa kolejny kiss tak tak tak ! Boski czekam na next :*/MofoLena

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział nie moge sie doczekac następnego ❤️💖💕🌸

    OdpowiedzUsuń
  9. NIe wiem co napisać
    ten rozdziała jest wspaniały :D
    jest po prostu piękny <3
    Mivy???? Może być :D
    życzę weny i czekam na nexta <3 :"*

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy nowy rozdział? :)
    btw., najlepsze opowiadanie o michaelu jakie kiedykolwiek czytałam

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy rozdział kończy się ich pocałunkiem XD tzn. nie żebym narzekała

    OdpowiedzUsuń